Menu

AKTOR, to znawca ludzkiej duszy!

Sztuka kochania – każda sztuka teatralna jest o miłości nie tylko do kobiety czy mężczyzny, ale do psa, kota, muzyki, komputera, narkotyków, ojca, brata, pracy. Aktorzy wcielają się w różne role i muszą zrozumieć oraz pokochać problemy kreowanych postaci, aby widz zobaczył na scenie kogoś, kto jest jego sąsiadem, znajomym a może nawet nim samym

Tatiana Sosna-Sarno

 

a27Tak często identyfikujemy się z tymi, którzy przemawiają do nas ze sceny. Niejednokrotnie, w kuluarach, można usłyszeć rozmowy typu: „zupełnie jakbym widziała mojego męża, „teraz już wiem jak mam z nim postępować jak wrócę do domu”, „a ta co grała tę wstrętną intrygantkę – zupełnie jak ta moja sąsiadka z którą ciągle się kłócę, no wypisz wymaluj ona – identyczna…”.

I to właśnie, jest największym sukcesem aktora, gdy potrafi stworzyć tak żywą, energetyczną, pełną prawdziwych emocji postać na scenie. W rezultacie jego praca to pewnego rodzaju „misja”, którą kocha i tak naprawdę cierpi, kiedy nie może jej uprawiać.

Nasz niezapomniany profesor Tadeusz Łomnicki zawsze mówił do swoich studentów: „Pamiętajcie, zawodowy aktor gra dla widzów, a aktor amator dla siebie samego, taka jest między nimi różnica. Zapamiętajcie to na całe życie!”

Uczyliśmy się więc różnych technik aktorskich: jak płakać, jak przejść z płaczu do śmiechu, jak grać narkomankę, a jak panienkę z dobrego domu czy królową, jak pokazać, że kłamiemy, jak gdy kochamy, cierpimy…

Aktor – lekarz ludzkich dusz! Tak, tak. Próby nad tekstem sztuki, zaczynają się od wnikliwej analizy postaci, którą mamy zagrać. Uwielbiam ten etap pracy nad rolą. To jak psychoanaliza, jak rozwiązywanie zagadki kryminalnej – o co chodzi „jej” w życiu? – tej, którą gram, dlaczego tak postępuje? co jest motywem „jej” działania, kogo kocha i dlaczego? kogo nienawidzi, z jakiej rodziny pochodzi? w co się ubiera? Jaki ma charakter, jak się porusza? (ruch sceniczny to też element rzemiosła aktora, tzw. „mowa ciała”)

Dobra literatura i gra aktorska zawsze były i są pewnego rodzaju terapią dla widza. Mnie samej zdarza się wzruszyć do łez w teatrze, mimo, że patrzę na moich kolegów aktorów i wiem, że po prostu świetnie grają (pracują). Daję się porwać nastrojowi sztuki, po czym idę do nich „za kulisy”, do garderoby aby pogratulować, a oni, są już kimś innym sobą, chociaż emocje ciągle nie opadły, to już zwykli, zmęczeni pracą ludzie, powoli wracają do prawdziwego życia, swoich rodzin i spraw codziennych. Czasami trudno tak szybko odreagować spektakl, trzeba napić się drinka, pogadać, przeanalizować, co się zagrało dobrze, gdzie się popełniło błąd. Jeżeli ktoś myśli, że praca aktora jest lekka, łatwa i przyjemna to się grubo myli. To rzemiosło (jak kowalstwo) połączone z całkowitym zaangażowaniem własnych emocji w kreowanie fikcyjnej postaci, która ożywa na czas, w którym ogląda nas publiczność.

Ale dzięki temu, że tak plądrujemy ludzkie dusze, rozkładając je na czynniki pierwsze, stajemy się znawcami drugiego człowieka. Każdy aktor, jest dobrym obserwatorem, bo przecież musi szukać wzorców do naśladowania. A jak tak się napatrzy i zafascynuje go postać biznesmana, bankowca, polityka, „pierwszej damy” czy tancerza lub sportowca, to czasami zapragnie zagrać taką rolę w prawdziwym życiu. Wiemy, że tak się zdarza. Przykładem może być Ronald Reagan – amerykański aktor – prezydent USA. Umiał wykorzystać swoje aktorstwo podczas prezydentury.

W swoim życiu też niejednokrotnie próbowałam połączyć fikcję z rzeczywistością. Byłam współwłaścicielką kilku modnych klubów i restauracji, producentką teatralną i telewizyjną, dziennikarką, dyplomowaną konsultantką „FengShui”, globtroterką, bioenergoterapeutą, córką, matką, żoną a wszystko po to, aby doświadczyć życia, które (jak mówił Szekspir) „jest teatrem a ludzie aktorami, grającymi na scenie”. To wielka prawda, wielkiego mistrza pióra, którą oczywiście wszyscy znamy. A my „Komedianci” – nienasyceni obserwatorzy, poszukiwacze ludzkich emocji staramy się rozszyfrować tę „Prawdę” i zagrać ją na scenie tak wiarygodnie, aby czasami rozśmieszyć do łez, czasami zasmucić i wzruszyć, a czasem może zmienić czyjeś życie. Bo dobrze podana sztuka powinna zmuszać do zastanowienia, być terapią jak „kanapa” u psychoterapeuty.

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.