„Teraz Jest Teraz”, wystawa fotografii Izy Maciusowicz w NEY Gallery & Prints
Tytuł wystawy oddaje banalną prawdę o fotografii, która jest zawsze chwilą uwięzioną w kadrze, dającą się nawet dokładnie zmierzyć czasem ustawienia migawki. Niekiedy bardzo ważny, w tym wypadku ten czas pozbawiony jest zresztą znaczenia, bo na fotografiach nie ma ruchu. Co najbardziej szokuje, to oto, że większość z tych zdjęć każdy z nas mógłby wykonać sam, nawet komórką, ale co sobie z pewnym zakłopotaniem pewnie uzmysławiamy, nie robimy takich zdjęć, ważniejsze są dla nas zdjęcia z dziewczyną/chłopakiem/rodziną/znajomymi (niepotrzebne skreślić). Czyli coś nam w naszym widzeniu świata umyka. Coś, co Iza Maciusiowicz zauważa. I może warto pójść jej śladem.
Trzeba mieć jeszcze cierpliwość, jest ona nie mniej ważna niż refleks. Pokazane fotografie wybrane zostały spośród kilkuset zdjęć. Zdjęcia zostały zrobione aparatem cyfrowym. To ważne, bo w przypadku fotografii cyfrowej, koszty będzie ten sam, niezależnie od tego, czy zrobimy kilka, kilkadziesiąt, czy kilkaset zdjęć. Aparat sam zadba, by zdjęcie był ostre, dobierze czas i przesłonę. Do nas należy znalezienie odpowiedniego ujęcia. Problemy pojawiają się dopiero, gdy chcemy zrobić zdjęcie we wnętrzu, w starciu z energooszczędnym oświetleniem poległ już niejeden profesjonalista. Ale plener z naturalnym światłem należy już do nas. Do NEY Gallery & Prints warto wybrać się więc także i po to, by poszukać tam inspiracji dla siebie. A może po prostu zachęty…
Poniżej zamieszczam poświęcony autorce zdjęć artykuł Wojciecha Sternaka, kuratora wystawy. Sporo wyjaśniający, ale też sam wymagający pewnych wyjaśnień. W dobie dominującej fotografii cyfrowej pojęcie emulsji, czy nawet pigmentu nie bardzo ma sens, bo rzadko nawet nasze fotografie drukujemy. Współczesna fotografia to fotografia barwy i stąd mogą nas spotkać przykre niespodzianki, gdy jednak na to się zdecydujemy. Tradycyjna barwę zamieniała od razu w kolor lub na początku, w różne odcienie szarości czy sepii. To przejście od obrazu na kartce do obrazu w komputerze, by ująć to inaczej. Tradycyjna fotografia z użyciem światłoczułej kliszy to domena ostatnich Mohikanów, choć może całkiem nie wyginą, bo przecież są wciąż chętni do wcielania się w rolę żołnierzy Napoleona, czy średniowiecznych rycerzy. Zapewne też niewielu mówi coś nazwisko Camille’a Flammariona. I nic w tym dziwnego, ten dziewiętnastowieczny astronom jest dziś już postacią praktycznie zapomnianą, a sztych, o którym mowa nie jest wcale jego autorstwa (autor pozostaje nieznany), a był tylko ilustracją jednej z jego książek.
A także parę zdań od autorki zdjęć, Izy Maciusiowicz, wyjaśniających, skąd wziął się tytuł wystawy i co było inspiracją do składających się na nią zdjęć. Autorka jest doktorem sztuk plastycznych, bo fotografom doktoratów nie dają. Właściwie, dlaczego?
Rafał Korzeniewski
NEY Gallery & Prints, ul. Spokojna 5 (Powązki)
sobota – niedziela, godzina 13.00 – 18.00
wtorek – piątek, godzina 12.00 – 18.00
wystawa będzie czynna do 24 kwietnia.
Universum (autor nieznany), ilustracja książki Camille’a Flammariona „L’atmosphère : météorologie populaire” – źródło Wikipedia
Napięcie powierzchniowe fotografii
wokół zdjęć Izy Maciusowicz
Fotografia, ujmując w kadrze światło odbite od przedmiotów, zasadniczo rejestruje jedynie ich powierzchnie. Reszty musimy domyślić się sami. Spoglądając na sportretowaną twarz pragniemy dostrzec w jej lśniących oczach bramę do duszy, patrząc zaś na ślady zadrapań na ścianie próbujemy przeniknąć pokłady historii spowite kolejnymi warstwami farby. Nieodparta chęć odczytania głębi z cienkiej płaszczyzny emulsji fotograficznej (lub pigmentu) wzbudza w nas pewne napięcie. To napięcie powierzchniowe fotografii.
Wędrowiec ze sztychu Camille’a Flammariona, gdy dociera do krańca świata, odsłania rąbek firmamentu by zajrzeć w mechanizm otaczającego nas kosmosu. Ta cienka granica – oddzielająca od siebie tak wiele, wydaje się być ulotna niczym mydlana bańka, a jednocześnie tak ściśle przylegająca do materialności jak mleczny kożuch*. Podobnie efemeryczne, a jednocześnie trudne do przekroczenia wydają się być powierzchnie, które oglądać możemy na minimalistycznych fotografiach Izy Maciusowicz. Światło prześlizguje się tu po chropowatych płaszczyznach podkreślając ich cielesność: szorstkość lub gładkość, twardość lub miękkość, która zawsze odgranicza nas od tego co za/pod nimi. Większość z nich sugeruje jednak pewną głębię, którą zasłaniają, a do której autorka wydaje się wskazywać nam wąską szczelinę, przesmyk lub promień słońca, nigdy jednak nie odsłaniając do końca Flammarionowej kotary. Wytworzone w ten sposób napięcie powierzchniowe fotografii działa tworząc swoisty menisk, na który możemy napierać, ale nigdy go nie przenikniemy. Niczym nartniki – drobne owady, które nie zanurzając się przemieszczają się płynnie po lustrze wody.
W tych fotografiach dostrzegamy również jeszcze jedną cienką błonę: oddzielające przeszłość od przyszłości, tytułowe teraz. Możemy spojrzeć na tę niezwykle cienką, mierzoną w setnych częściach sekundy, powierzchnię weneckiego lustra i dostrzec w nim nakładające się obrazy naszych doświadczeń i wspomnień oraz wizje naszych przyszłych planów, lęków i nadziei. Jak mówi autorka, prezentowane zdjęcia są uchwycone w momentach szczególnego poczucia odmienności czasu. Być może to właśnie ta krótka chwila, migotliwy przebłysk, gdy obydwa widoki są nie do rozdzielenia, a jedyny pewnik to, że teraz jest teraz.
Wojciech Sternak
* Jak odnotowuje w „Obrazach fotografii” Bernd Stiegler, angielski film wywodzi się od anglosaskiego felmen – kożuch na mleku.
Iza Maciusowicz o swoich zdjęciach i inspiracji do ich stworzenia:
Zdarzają się sytuacje, kiedy pełniej doświadczamy danej chwili, w danym miejscu. Czas płynie wolniej, a my dostrzegamy rzeczy zwykłe inaczej. Umysł nie jest zajęty codzienną gonitwą myśli, co powoduje, że skupiamy się bardziej na tym, co widać wokół nas. Dobrze jest poznać ten stan. Pozwala na oderwanie się od rutyny i dojrzenie innych wymiarów naszej rzeczywistości.
W moim przypadku odczuwanie takich momentów pojawia się, gdy przeznaczam dzień na fotografowanie. Chłonę dany mi czas i każdą chwilę chciałabym zatrzymać. Robię to za pomocą zdjęć. Prezentowane fotografie są zapisami obrazów, które zwróciły moją uwagę. Powstały w sposób podświadomy i intuicyjny. Jestem przekonana, że w wyniku innego poczucia czasu.
Teraz jest teraz, nigdy przedtem, nigdy potem, tylko teraz.
Poszczególne zdjęcia są wyjęte z kontekstu, z większej całości, ale kadrowanie otoczenia jest jedną z cech fotografii. Poprzez wybór danego ujęcia i redukcję do najważniejszych w nim elementów, staram się przekazać widzowi wrażenia i emocje związane z odmiennym postrzeganiem obrazów, które znalazły się przed moim obiektywem wówczas teraz, a dziś już w przeszłości.
Inspiracją dla tytułu wystawy jest film Palermo Shooting w reżyserii Wima Wendersa, w którym pełen sukcesów zawodowy fotograf zaczyna odczuwać czas i przestrzeń w zupełnie innej perspektywie.
Iza Maciusowicz, absolwentka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Studiowała fotografię w Warszawskiej Szkole Filmowej. Ukończyła Studia Doktoranckie na Wydziale Sztuki Mediów Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, gdzie w maju 2015 roku uzyskała stopień doktora sztuki w dziedzinie sztuk plastycznych. Obecnie prowadzi zajęcia z podstaw fotografii i pełni funkcję Prodziekana ds. dydaktycznych i naukowych na Wydziale Sztuki Mediów ASP w Warszawie. Członek Związku Polskich Artystów Fotografików. Jej nagrodzone i wyróżnione zdjęcia zostały opublikowane w brytyjskim piśmie Black+White Photography oraz dwukrotnie w amerykańskim magazynie Color.