Menu

NIE PRZYSZŁAM DO BIZNESU NA GOTOWE – rozmowa z Inarą Wiłkaste

W dzisiejszym świecie musimy dołożyć wszelkich starań, żeby główną wartością pozostawało ludzkie życie. Bardzo ważne jest, aby człowiek żył w wolnym społeczeństwie, gdzie nie ogranicza go dyktatura władzy, służby specjalne lub niesprawiedliwe prawo – mówi Inara Wiłkaste, znana na rynku nieruchomości przedsiębiorczyni, według magazynu „Forbes” jedna z najbardziej skutecznych businesswoman na Łotwie. Od 2005 wraz z rodziną jest prześladowana w swoim kraju i walczy o sprawiedliwość przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.

Rozmawia IZABELLA JARSKA

Inara Wiłkaste Znana, łotewska przedsiębiorczyni, działająca w biznesie od 1992 roku. Jedna z najlepszych deweloperek w swoim kraju oraz ekspert w dziedzinie nieruchomości. W 2005 roku zrealizowała największą i najbardziej prestiżową na Łotwie inwestycję budowlaną w Rydze. Magazyn „Forbes” dwukrotnie (w 2012 i 2013 r.) umieścił ją na liście najbardziej skutecznych businesswoman na Łotwie. Laureatka nagrody Victory of Human Rights A.D. 2014, w związku z prześladowaniem jej i jej rodziny przez wymiar sprawiedliwości oraz służby specjalne na Łotwie. Walczy o sprawiedliwość przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Zaangażowana jest w międzynarodowy ruch na rzecz praw człowieka.

Ma Pani na swoim koncie spektakularne sukcesy w biznesie. Świadczą o tym nagrody i wyróżnienia, w tym tak renomowanego wydawnictwa jak Forbes. Co pomogło Pani osiągnąć taki sukces? Czy wymagało to szczególnych cech charakteru?

– Jestem pewna, że cechy charakteru wykształcają się w dzieciństwie. W nim znajduje się klucz do naszych dorosłych serc. Wtedy, do jeszcze nieukształtowanej duszy, wpadają nasiona, z których w przyszłości powstaną owoce. Może wyrosnąć z tego oset, a może też fiołek lub kłos zboża. Niestety, ani mojego taty, ani mamy, ani kochanego i kochającego starszego brata nie ma już z nami. Lecz stosunek do życia, którego mnie nauczyli pozwala mi w tej chwili tworzyć i budować. Mama zaszczepiła we mnie chęć do pracy. Nie widywałam jej siedzącej z założonymi rękami, to zdarzało się bardzo rzadko. Gdy była w domu, ja również nie mogłam siedzieć bezczynnie. Moja mama była żywym przykładem osoby, która zawsze jest w ruchu: przygotowuje posiłki, sprząta dom lub haftuje… Opanowanie i charakter częściowo odziedziczyłam po matce, lecz w kwestii postrzegania świata jestem córką swojego ojca. Tata był niesamowitym człowiekiem. Nawiasem mówiąc, miał polskie korzenie i do końca życia pamiętał o kraju swojego pochodzenia… Tata głęboko rozumiał funkcjonowanie świata i pomógł zrozumieć i mnie to, co dla innych pozostawało niewidoczne. Dużo spacerowaliśmy, często chodziliśmy do lasu, nauczył mnie obserwować przyrodę, rozumieć jej istotę. Prawdopodobnie te dwie cechy – pracowitość oraz całościowe, niestandardowe i twórcze spojrzenie na wszystkie problemy – pozwoliły mi osiągnąć część sukcesów. Starszy brat zawsze był przy mnie. I w ciężkich chwilach, i wtedy, gdy odnosiłam sukcesy i się nimi cieszyłam. Mogłam zadzwonić do niego o każdej porze, a on zawsze przyjeżdżał, żeby mnie wesprzeć. Bardzo mi go brakuje. Oczywiście miło jest otrzymywać wyróżnienia i nagrody. Jednak najbardziej cieszy mnie sam proces wykonywania pracy. Duże znaczenie ma dla mnie to, że moje pomysły, moja wizja, są potrzebne ludziom. Że pomagają im zmienić życie na lepsze a mojemu krajowi ciągle się rozwijać.

Z jakiego osiągnięcia biznesowego jest Pani najbardziej dumna?

– Nie przyszłam do biznesu na gotowe. Dziś trudno jest w to uwierzyć, ale naprawdę wszystko osiągnęłam samodzielnie. Do wszystkiego musiałam dochodzić o własnych siłach, posługując się swym własnym rozumem i siłą woli. Nie miałam wysoko postawionych protektorów czy wsparcia finansowego. Otrzymałam wykształcenie na Uniwersytecie Łotewskim, zajmowałam wysokie stanowiska w systemie handlowym Łotwy. Tam nauczyłam się jednego: komunikowania się z ludźmi. Teraz tym, którzy proszą o radę, również mówię: nauczcie się rozmawiać z ludźmi, słuchać ich, rozumieć ich oczekiwania. W okresie przejściowym, w latach 90., gdy na Łotwie jeszcze nikt poważnie nie myślał o rynku nieruchomości, zdałam sobie sprawę z tego, jak wiele młodych rodzin ma problemy mieszkaniowe. Sowiecki system budownictwa przestał istnieć i nie powstawały nowe mieszkania. Rynek nieruchomości pod tym względem zamarł. Wtedy postanowiłam wybudować jakościowe i nowoczesne mieszkania w Rydze. Ludzie bardzo szybko docenili ich zalety. Jestem dumna z tego, że pomogliśmy im stworzyć prawdziwe domowe ogniska. Jeżeli chodzi o moje najnowsze projekty, jestem naprawdę dumna z wielu z nich. Na przykład Medicalpark nad brzegiem Bałtyku w Jurmale. Jest to wielofunkcyjny kompleks o wartości 21 mln euro. Jego główną część, zgodnie z planem, ma zająć centrum medyczne na potrzeby turystyki zdrowotnej. Myślę, że polskie firmy również byłyby zainteresowane wzięciem udziału w tym przedsięwzięciu.

Czy były jakieś koszta osobiste takiego sukcesu zawodowego? Czy udawało się Pani łączyć życie rodzinne z zawodowym, co zazwyczaj dla kobiety jest trudniejsze niż dla mężczyzny?

– Bez wątpienia. Ale pociesza mnie myśl, że moja rodzina doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że żyję i pracuję przede wszystkim dla nich. Jesteśmy ludźmi wierzącymi, dość konserwatywnymi. Wiara w Boga pomaga nie tylko w relacjach między nami, ale również tworzy atmosferę, która nas łączy, daje siły do pracy, wyzwala kreatywność. Oczywiście wiele się zmieniło po rozpoczęciu tego okropnego prześladowania mnie i mojej rodziny. Przestępcy próbowali porwać moją córkę, prawie podpalili dom, wysadzili w powietrze samochód Władimira (męża Inary Wiłkaste – przyp. red.), próbowali go zabić. Został poważnie ranny, cudem uniknął śmierci, ale do dziś cierpi z powodu skutków zamachu na jego życie. Adwokat naszej rodziny, Ajnar Płatacis, zniknął bez śladu… Prawdopodobnie został zamordowany. Po takich wyzwaniach zupełnie inaczej patrzę na relacje z mężem i córkami. Doceniam każdą wspólną chwilę. Oczywiście większości kobiet-przedsiębiorców trudno jest pogodzić pracę z życiem rodzinnym. Ja jestem bardzo rodzinną osobą i zamiast pełnych patosu przyjęć wolę kolację w gronie rodziny.

Proszę powiedzieć kilka słów o swojej rodzinie i o tym co was spotkało…

– Moja rodzina już prawie od dziesięciu lat z honorem wytrzymuje straszliwy ucisk bezprawnego prześladowania ze strony grupy przestępców oraz kilku oficerów służb specjalnych, którzy rozpętali nam prawdziwe piekło. Wytrzymanie tego też jest swoistym powodem do dumy. Wydawałoby się, że coś takiego nie może się dziać we współczesnej wolnej Europie. Dlaczego funkcjonariusze w mundurach powołani do tego, aby chronić społeczeństwo, traktują je tylko jako źródło zarobku? Dla mnie jest to pytanie zasadnicze. Teraz walczę o godność i honor swojej rodziny. W Europie ta sytuacja została zauważona, sprawa jest rozpatrywana w instytucjach broniących praw człowieka w Strasburgu. Moja radość to moje córki, Olga i Diana. Olga jest świetną stylistką, ekspertką w dziedzinie mody. Diana jest politologiem, obecnie robi karierę dyplomatyczną. Dla mnie szczególnym zaszczytem jest bycie żoną Władimira Waszkiewicza. Tutaj chcę powiedzieć o nim nie jako żona: Władimir przez długi czas kierował w Służbie Celnej na Łotwie Wydziałem do spraw zwalczania przestępczości. Ekspertów w dziedzinie prawa celnego i podatkowego w Europie można policzyć na palcach. Poświęcił swoje życie służbie państwowej dla dobra Łotwy. I mimo zdrady ze strony państwa, nadal pozostaje patriotą.

Mówi się, że nieszczęścia zbliżają ludzi. Pani ponownie wyszła za mąż za swojego byłego męża, Władimira Waszkiewicza. Prześladowania zbliżyły was do siebie?

– Tak, to wiąże się z wcześniejszym pytaniem. Mieliśmy kryzys w związku, ale znaleźliśmy w sobie siłę, aby przezwyciężyć ten trudny okres. I oczywiście prześladowanie naszej rodziny nas połączyło. Ta historia rozpoczęła się w 2005 roku. Główną przyczyną była zazdrość i proste pragnienie, aby ukraść pieniądze. W tamtym roku, przy wsparciu zachodnich specjalistów, został opracowany i przygotowany do realizacji duży projekt dotyczący nieruchomości na Łotwie. Biorąc pod uwagę fakt, że Łotwa już wtedy weszła do Europy, wykonałam obliczenia i przygotowałam prognozy dotyczące pozyskania europejskich inwestorów – okno do Europy zostało otwarte. Kwota transakcji na tamte czasy była rekordowa i przekraczała 45 milionów euro. Te pieniądze miały stworzyć dużo miejsc pracy, miały być użyte dla dobra kraju. Niestety zazdrość i chciwość to straszne grzechy, zwłaszcza, gdy ogarnięte są nimi dusze ludzi posiadających władzę. Groźby, szantaż, prześladowania – właśnie tak się rozpoczęło wymuszanie olbrzymich kwot – prawie 7,5 mln euro. Brał w tym udział również mój pracownik. Przez całe życie wierzyłam ludziom, byłam pochłonięta pracą i nieszczególnie poświęcałam czas procedurom formalnego sprawdzenia tych, którzy pracowali pod moim kierownictwem. Jak się okazało, to był błąd. Odmówiłam zapłaty, ale groźby były realne. W tamtym czasie nie mogłam sobie nawet wyobrazić, że do tego całego koszmaru już dołączyli pracownicy średniego szczebla z Biura ds. Zapobiegania i Zwalczania Korupcji (KNAB) i Biura Ochrony Konstytucji (łotewskiego wywiadu). Do sprawy zostali wplątani również inni pracownicy służb specjalnych i niektórzy politycy. Razem zaczęli wywierać presję na mnie i na moją rodzinę. Terror ostatnich lat to odpowiedź grupy ludzi ze służb specjalnych, polityków i przestępców na odmowę – zgodnie z moim sumieniem – pójścia na kompromis i wykonania żądań szantażystów. W pewnym momencie interesy tych osób zbiegły się. W końcu wszystko to przełożyło się na sytuację, która nigdy nie powinna mieć miejsca ani Europie, ani w jakimkolwiek prawdziwie demokratycznym kraju, w której niewielka grupa
ludzi wykorzystuje system (zasoby państwowe)
w celu zniszczenia osób niewygodnych.

Czy Pani zdaniem takie przeżycia nadają nowy wymiar relacjom między ludźmi, inaczej się wtedy patrzy na drugiego człowieka?

– Jestem osobą głęboko wierzącą, dlatego nie chcę się na kimkolwiek mścić. Powiem więcej, wybaczyłam wszystkim swoim wrogom. Bóg ich osądzi. Ja chcę jednego. Chcę dla siebie i dla swojej rodziny takiego życia, jakie prowadziliśmy, zanim zostało to nam odebrane przez przestępców i osoby skorumpowane. Ich niech osądzi społeczeństwo i Sąd w Niebie. Na pewno po tak strasznych zdarzeniach inaczej oceniam ludzi, którzy mnie otaczają. Teraz dopiero zaczynam rozumieć prawdziwą cenę wierności i przyjaźni. Bez rodziny i bez wsparcia przyjaciół prawdopodobnie nie udałoby mi się przeżyć tego koszmaru. Słyszałam, że czasami przez tego rodzaju życiowe wyzwania, człowiek staje się bezwzględny, skryty i zawzięty. W moim przypadku jest odwrotnie. Zaczęłam jeszcze bardziej czerpać radość z prostych ludzkich relacji, kontaktów z przyjaciółmi. Staram się więcej pomagać tym, którzy mają gorzej ode mnie. Walka o życie mojej rodziny otworzyła dla mnie nowe dziedziny – ruch w obronie praw człowieka. Teraz czuję odpowiedzialność nie tylko za siebie, ale i za setki ludzi, którzy spotkali się z podobnymi trudnościami, lecz z powodu braku wykształcenia i środków nie mogą dochodzić swoich praw. Staram się im pomagać na tyle, na ile mogę. W Warszawie zorganizowaliśmy międzynarodową konferencję obrońców praw człowieka, na której określiliśmy najbardziej istotne problemy europejskiego ruchu na rzecz obrony praw człowieka. Wszystko odbyło się pomyślnie, została więc podjęta decyzja o wydaniu we wrześniu książki, w której zostaną zaprezentowane najważniejsze i najciekawsze wystąpienia polskich profesorów i znawców prawa oraz międzynarodowych obrońców praw człowieka. Z tymi ekspertami planujemy zorganizować cykl seminariów w stolicach państw europejskich.

Obecnie więcej czasu niż w swoim kraju spędza Pani zagranicą i walczy tam o sprawiedliwość. Czy na Łotwie nie czuje się Pani bezpiecznie?

– To, że spędzam teraz więcej czasu za granicą niż w domu to tendencja, która pojawiła się tylko w ostatnim okresie. W dużej mierze jest to związane z moim biznesem i zaangażowaniem w działania na rzecz obrony praw człowieka. Ale ma pani rację – ani ja, ani moja rodzina – na razie nie czujemy się na Łotwie bezpieczni. I niestety istnieje ku temu wiele przesłanek. Póki skorumpowani pracownicy służb specjalnych oraz zwykli przestępcy będą przebywać na wolności, do tego czasu mnie, moim córkom i małżonkowi grozi realne niebezpieczeństwo. Polska znalazła w sobie dość siły i przyznała, że związek przestępców i służb specjalnych jest możliwy. Dowodem jest okropna sprawa Olewnika. Na Łotwie, nie wiem dlaczego, nadal wszyscy zachowują milczenie i udają, że istnienie czegoś takiego w naszym małym kraju jest niemożliwe, że terroru mojej rodziny nie ma. Jednak nasza sprawa wyszła poza granice mojej ojczyzny. W Wiedniu została stworzona i działa komisja „Sprawiedliwość dla Inary”, na czele której stanął jeden z najwybitniejszych znawców prawa w Europie, były szef Rady Europy, doktor Schwimmer. Usłyszeli nas obrońcy praw człowieka w Polsce. Skargi są rozpatrywane w Strasburgu. Tak więc wyciszyć wszystkiego już się nie uda. Teraz najważniejszy dla mnie nie jest wyłącznie mój, dość szczególny, przypadek. W trakcie pracy ustaliliśmy, że w Europie, zwłaszcza w jej „nowych” krajach, istnieje mnóstwo problemów w kwestii ochrony praw człowieka. Dlatego walczę już nie tylko o siebie i swoją rodzinę, ale i o prawa setek innych europejskich rodzin. I to daje siłę. Jeśli zapyta pani, czy się boję, odpowiem: nie! Przecież teraz nie jestem sama, ze mną jest bardzo dużo światłych i szlachetnych ludzi, dla których prawa człowieka to nie są tylko piękne słowa, ale cel życia. Z Łotwy nie wyjadę. Jestem patriotką i będę pomagać mojej ojczyźnie stać się jeszcze bogatszą, piękniejszą i bardziej sprawiedliwą.

Czy po tym wszystkim nadal wierzy Pani w sprawiedliwość? Na czym, Pani zdaniem, polega dzisiaj istota praw człowieka?

– Nie wierzę w sprawiedliwy sąd na Łotwie. Musi nastąpić zbyt wiele zmian w systemie, abym mogła w to uwierzyć. Ufam jednak, że takie zmiany są możliwe. Wierzę w wartości europejskie i europejski system prawny, którego fundamentem są prawa każdego człowieka. Mam głębokie przekonanie, że to nie są puste słowa. Bardzo mi się podoba, że Polska i jej najtęższe umysły, stała się w „nowej” Europie jednym z głównych przedstawicieli wartości, o które walczymy. Wiedziałam, że w Polsce jest rozwinięty ruch obrony praw człowieka, nie wyobrażałam sobie jednak, że są w to zaangażowani nie tylko prawnicy, ale i biznesmeni oraz przedstawiciele inteligencji twórczej oraz środowisk akademickich. Tak szeroki front obrony praw człowieka, który nadaje ton nie tylko w kraju, ale i w całej Europie Wschodniej, jest prawdziwym osiągnięciem i istotnym moralnym punktem odniesienia. Jeśli zaś mówimy o prawach człowieka, jestem pewna, że w dzisiejszym świecie musimy dołożyć wszelkich starań, aby główną wartością pozostawało ludzkie życie. Bardzo ważne jest, aby człowiek żył w wolnym społeczeństwie, gdzie nie ogranicza go dyktatura władzy, służby specjalne lub niesprawiedliwe prawo.

W ostatnim czasie często bywa Pani w Polsce? Proszę opowiedzieć o swoich planach w naszym kraju? Jak Pani ocenia Polaków oraz polskich przedsiębiorców?

– Polskę poznałam bliżej podczas zorganizowanej tutaj konferencji dotyczącej praw człowieka. Zakochałam się w Polakach! Jest to bardzo otwarty i serdeczny naród, który cudze nieszczęście traktuje jak swoje własne. Znaleźliśmy w Polsce wielu przyjaciół, w rozmowach z którymi powstało sporo ciekawych planów, również tych dotyczących biznesu (nadal jestem kobietą biznesu). Jest mi przykro, że łotewski i polski biznes jest rozdzielony. Proszę mi uwierzyć, jest wiele ciekawych i dochodowych projektów, które możemy wspólnie zrealizować. Dlatego, jeśli polski przedsiębiorca będzie zainteresowany działalnością na Łotwie, proszę się nie wahać i skontaktować ze mną. Na pewno wesprę radą, kontaktami lub pomysłem. To samo proponuję łotewskim przedsiębiorcom zainteresowanym wejściem na rynek Polski. Z przyjaciółmi z Klubu Integracji Europejskiej planujemy utworzenie Polsko-Bałtyckiego Funduszu Rozwoju. Nasza fundacja, oprócz obrony praw człowieka, programów edukacyjnych i szkoleniowych, na stałe będzie się zajmować nawiązywaniem relacji między łotewskim i polskim biznesem. Nie chcemy zatrzymywać się tylko na relacjach dwustronnych. Dla przykładu, zainteresowanie tym projektem istnieje również w innych krajach, nawet w Ameryce Południowej. Są duże szanse, że liczba uczestników będzie rosnąć z dnia na dzień.

Czy w tym wszystkim jest jeszcze miejsce na marzenia? O czym Pani marzy?

– Być może większość ludzi pomyśli, że nie jestem do końca szczera. Ale mówię absolutnie uczciwie – marzę, aby na świecie nie było wojen. W ostatnim czasie staje się bardzo niebezpiecznie, co rusz wybuchają konflikty zbrojne i mają miejsce militarne starcia. Teraz również w Europie, po raz pierwszy po 1945 roku, brzmi tak mi nienawistne słowo: wojna. Jestem pewna, że im więcej będziemy zwracać uwagi na przestrzeganie praw człowieka, tym mniej będzie na Ziemi krwawych walk. A jeśli chodzi o marzenia osobiste, chciałabym zostać babcią i poniańczyć wnuki. Mam nadzieję, że moim wnukom, naszym dzieciom umożliwimy bezpieczne, sprawiedliwe i piękne życie w Europie. To jest w naszej mocy!

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.