Menu
PO CO NAM MAKROCEL, czyli brzózka na horyzoncie

PO CO NAM MAKROCEL, czyli brzózka na horyzoncie

Większość ludzi planuje swoje działania na rok, dwa lub najwyżej na kilka lat. Postanawia zrealizować np. roczne plany sprzedaży, zakłada, że w ciągu jakiegoś czasu osiągnie wyższe stanowisko, skończy szkołę, zawrze związek małżeński, urodzi dziecko itd. Ta strategia planów podzielonych na krótkie odcinki jest skuteczna i sprawdza się w codziennym życiu. Dzięki niej osiągamy kolejne sukcesy.

Dariusz Tarczyński

Zastanówmy się nad innym podejściem i pomyślmy o przyszłości inaczej. Spróbujmy patrzeć szerzej i planować dalej. Co nam da taka dłuższa perspektywa? Pozwól Czytelniku, że wyjaśnię to na przykładzie. W latach osiemdziesiątych zapragnąłem wybudować sobie wolnostojący dom z ogrodem. Wówczas Polska była państwem socjalistycznym, a ja byłem bardzo młody i nie miałem znajomości. Otrzymanie działki budowlanej przez kogoś takiego jak ja graniczyło z cudem. Realizacja mojego planu wydawała się niemożliwa. Wtedy przypadkiem dowiedziałem się, że członkowie spółdzielni rolniczej otrzymują nieruchomości pod budowę domu. Nie namyślając się długo, zapisałem się do najbliższej spółdzielni na stanowisko traktorzysty ( w konsekwencji, po wielu latach, dom w tym miejscu zbudowałem). Nigdy wcześniej nie zajmowałem się uprawą roli i słabo znałem się na rolnictwie. Od zawsze byłem mieszczuchem. Moje umiejętności jako traktorzysty były słabe, więc wysyłany byłem do wykonywania łatwiejszych prac, takich jak bronowanie, polegające na kruszeniu brył, wyrównywaniu powierzchni pola, czy roztrząsanie i wałowanie siana, po to, aby wyschło.

Pewnego dnia kierownik produkcji skierował mnie do orki. Zadanie to było zdecydowanie trudniejsze od prac, które do tej pory wykonywałem. Jan Kolasa, stary, doświadczony traktorzysta, który przez całe życie pracował w polu miał mi towarzyszyć oraz udzielić niezbędnych instrukcji. Udaliśmy się na wyznaczone miejsce, stanęliśmy na polnej drodze, patrząc na 40 hektarów niezaoranego pola. Jan Kolasa powiedział, abym opuścił pług i jechał jako pierwszy. Przyznam się, że nogi się pode mną ugięły. Czułem się bardzo niepewnie, bo nigdy wcześniej tego nie robiłem, więc zacząłem negocjacje:

– Panie Janku, może jednak Pan pierwszy zacznie. Ja wjadę w bruzdę, którą Pan wyorze i za pana traktorem będę orał.

Ale on się uparł:

– Nie, nie, ty jedziesz pierwszy.

– Ale jak mam to zrobić – protestowałem – pole wielkie, więc krzywo mi wyjdzie. To może chociaż jakiś sznurek pociągnę, aby mógł według tego sznurka jechać – zaproponowałem.

Zaśmiał się: – Jeszcze w życiu nie widziałem, aby chłop orkę wg sznurka robił.

Ja mu na to, że to może dlatego, że poletka chłopskie są wąskie: – Chłop widzi lepiej, bo zaczyna od miedzy, a nasze pole jest przecież szerokie.

Westchnął głęboko, popatrzył na mnie i zapytał. – A widzisz ty tam na końcu pola wystającą brzózkę?

– No, widzę ją wyraźnie – odrzekłem.

– No to patrz na nią i jadź – usłyszałem.

Tak oto Pan Jan Kolasa ze spółdzielni pod Łodzią nauczył mnie, czym jest azymut. Powiedział mi, że jeżeli masz na horyzoncie punkt, do którego zmierzasz, wtedy twój sposób dojścia do niego jest najbardziej optymalny i robisz najmniej błędów. Krótko mówiąc, twój sposób funkcjonowania i realizacja zadań służących celowi, tych mniejszych i drobniejszych, będzie tak zoptymalizowany, że nie będziesz tracił dodatkowo wysiłku na zbędne, czy błędne działania.

Brzózka ze wspomnianej historii jest twoim najważniejszym życiowym celem, pragnieniem, które chcesz zrealizować i do którego zmierzasz.

Jeden z uczestników moich szkoleń opowiedział własną anegdotę. W czasie wakacji dorabiał z kolegą w Niemczech. Otrzymali zadanie zrobienia długiego ogrodzenia wzdłuż nieruchomości. Z jednej strony ogrodzenie robili oni, a z drugiej dwóch niemieckich fachowców. Panowie Ci odmierzali odległości, robili szczegółowe wyliczenia. U nich wszystko miało być pod linijkę. Wspomniany uczestnik szkolenia wraz z kolegą wkopali jeden słupek na początku, drugi na samym końcu nieruchomości i przeciągnęli sznurek. Wzdłuż niego rozmieszczali dalsze słupki. Wykonali swoją pracę szybciej i dokładniej niż fachowcy z Niemiec. A to dlatego, że ogrodzenie robione metodą odmierzania od jednego słupka do następnego miało niewielkie odchylenia od linii – raz w prawo raz w lewo, natomiast to, z linią wytyczoną sznurkiem, było idealnie równe. Po co przytaczam tę historię? Otóż jeżeli odpowiednio daleko postawisz sobie słupek lub „trzymasz azymut na brzózkę” wówczas to, co robisz po drodze jest bardziej precyzyjne, robisz mniej błędów, a sama droga jest prostsza. I odwrotnie. Jeżeli planujemy odcinkami, robimy więcej zbędnych działań, to łatwiej jest nam zabłądzić, przyjąć niewłaściwy kierunek, który spowoduje, że będziemy marnować naszą energię i czas na korekty. Ponadto, wraz z określeniem najważniejszego życiowego celu „brzózki” zmienia się nasze podejście do realizacji drobniejszych zadań i celów, postrzegamy je jako „lżejsze”, a przez to łatwiej osiągalne. Podsumowując to jednym zdaniem:

Jeśli określisz sobie życiowy cel, łatwiej ci będzie działać na co dzień

Spinanie pośladków, czyli kiedy można zdjąć bielmo z oka

Gdy skupiamy się na realizacji małych, nieodległych celów oraz nadajemy im rangę niezwykle ważnych, a pomijamy przy tym szerszą perspektywę znaczenia celów życiowych, w naszej psychice pojawia się nastawienie, które powoduje, że odczuwamy realizację poszczególnych zadań jako trudną i robimy więcej błędów. Dlaczego tak się dzieje? To rezultat nadmiernego napięcia naszego ciała i naszej psychiki. Gdy zbyt mocno koncentrujemy się na zadaniu, wciąż o nim myślimy. Mamy „klapki na oczach”, bo zapatrzeni jesteśmy we własny przypomnijmy – wcale nie o życiowej randze) cel. Tracimy elastyczność myślenia, swobodę działania, umiejętność obserwacji otoczenia i adekwatnego reagowania na zmiany czy nadarzające się okazje. Nie potrafimy uzyskać dystansu i zauważyć, że są inne sprawy poza naszym dążeniem. W slangu młodzieżowym taka postawa określana jest dosadnie „spinaniem pośladków”. Zaobserwujmy, co się dzieje z naszym organizmem, gdy nas to dopadnie. Otóż mamy typowe objawy stresu i przemęczenia. Zdarza się, że nie możemy wypocząć, wyspać się czy zrelaksować. Jesteśmy zmęczeni, ale i nadmiernie pobudzeni. Często jesteśmy tak przejęci i zestresowani, że trzęsą nam się ręce, głos drży a ciało nadmiernie się poci. Prosty przykład – w konkursach, quizach czy grach zręcznościowych ludzie, którzy mają wykonać z pozoru proste zadanie, dużo częściej robią błędy, gdy nadchodzi dla nich decydująca szansa niż podczas treningów i prób. Osobie, która jest pod wpływem presji wielkiej wygranej, nawet odpowiedź na zupełnie banalne pytanie może sprawić kłopot. Wynika to właśnie ze spięcia i ze zbyt dużego skupienia na celu.

Jeśli nastawiamy się na coś bardzo mocno, wtedy nasza efektywność jest znacznie mniejsza.

I jeszcze jedna opowieść. Na dalekiej Syberii mieszkał uzdrowiciel. Ściągał scyzorykiem bielmo z oczu. Pomógł wielu ludziom. Jego sława rozchodziła się szeroko. Przyjeżdżali do niego niewidomi z najdalszych zakątków kraju, a on usuwał skutecznie zaćmę wszystkim. W końcu usłyszeli o nim moskiewscy profesorowie. Byli ciekawi jego nadzwyczajnych umiejętności. Zaprosili go więc do Akademii Moskiewskiej i poddali próbie. Mieli pacjenta z bielem na obu oczach. Na jedno oko wcale nie widział, na drugie niewiele. Uzdrowiciel wprawnie i z powodzeniem usunął bielmo z „gorszego” oka. Profesorowie zachwyceni zręcznością uzdrowiciela, zaczęli z nim rozmawiać. Mówili, jak wrażliwym narządem jest oko, jak skomplikowana jest jego budowa i z jak delikatnych tkanek się składa, podziwiając przy tym jak profesjonalnego zabiegu dokonał. Po tej rozmowie cudotwórca miał przystąpić do operacji drugiego oka. Jednak gdy tylko przystawił doń scyzoryk, jego zawsze dotąd niezawodna ręka zadrżała. Usłyszał przecież, jak trudny, wymagający ogromnej precyzji jest to zabieg. Nie był już w stanie wykonać operacji. Na zawsze stracił lekkość ręki i swoje zdolności. Profesorowie prawdopodobnie uświadomili mu ogromną odpowiedzialność i być może po raz pierwszy przestraszył się konsekwencji swojego działania. Ten przykład dobrze oddaje, jak trudna lub nawet niemożliwa może stać się realizacja celu, gdy towarzyszy nam napięcie i obawy o skuteczność działań. Podpowiada też, jak sprawnie potrafimy decydować, dobierać właściwe narzędzia i czynności, gdy jesteśmy zorientowani na osiągnięcie naszego MAKROCELU.

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.