Menu

Dla komputerów zrobimy wszystko! – rozmowa z Ewą Piekart

Ambasador Przedsiębiorczości

W naszym portfolio mamy zarówno klientów abonamentowych, których stale obsługujemy, jak i usługę interwencyjną, czyli „zawaliło się – trzeba postawić”. Pracujemy z firmami, ale pomagamy także osobom, które przychodzą do nas z ulicy. Obsługujemy każdą branżę – Ewa Piekart, właścicielka Data Point i CKZ.pl, opowiada o tym, jak 23 lata temu pokochała komputery i branżę IT oraz jak jej załoga dba o to, aby infrastruktura informatyczna klientów działała bez zarzutu.

Rozmawia Magdalena Kowalska

Jest pani informatykiem?

Nie, ale z branżą IT jestem związana od 1995 r. Założyłam wtedy salon firmowy Optimusa w Siedlcach, który w 1998 r. przenieśliśmy do Warszawy.

Jakie były początki w stolicy? Czy były chwile zwątpienia w słuszność wyboru takiej drogi zawodowej?

Chwile zwątpienia – nigdy! Czasem, gdy sytuacja na rynku dynamicznie się zmieniała, podejmowaliśmy trudne decyzje, ale zawsze wiedziałam, że dobrze wybrałam. Nasze obecne biuro wyglądało wtedy zupełnie inaczej. To była otwarta przestrzeń, w której stały komputery z pełnej oferty Optimusa. Każdy mógł przyjść, np. z wyciętą z gazety reklamą, i od ręki kupić wybrany model. Ponieważ ówczesne komputery dość często się psuły, otworzyła się przed nami kolejna nisza – prace serwisowe. Byliśmy autoryzowanym serwisem Optimusa i Adaxa, ale naprawialiśmy wszystkie komputery. Kiedy Optimus zniknął z rynku, przekształciliśmy się w firmę stricte serwisową, zachowując gałąź handlową.

Teraz to nie jest tylko sprzedaż i serwis?

Od lat robimy znacznie więcej. Działamy jako CKZ.pl, czyli serwis komputerowy, mamy sklep, ale przede wszystkim outsourcujemy usługi IT. Dla wygody komunikacji w social mediach i przejrzystości dla klientów, wyodrębniliśmy markę Data Point, która usługowo towarzyszy nam od 1998 r., czyli od naszych początków w Warszawie.

Czym w takim razie jest marka Data Point?

To cztery elementy, które wzajemnie się uzupełniają. Data Protect – zabezpieczanie danych, Safe Server – administracja serwerami, Smart Service – doradztwo w zakresie informatyki oraz IT Store, czyli sklep. Naszym oczkiem w głowie jest administracja serwerami i zabezpieczenie danych, ale doradztwo i sklep uzupełniają to, czego outsourcing IT z definicji nie ma w swojej nazwie. Chodzi o to, aby na koniec dnia klient był obsłużony kompleksowo.

A klient to kto?

W naszym portfolio mamy zarówno klientów abonamentowych, których stale obsługujemy, jak i usługę interwencyjną, czyli „zawaliło się – trzeba postawić”. Pracujemy z firmami, ale pomagamy także osobom, które przychodzą do nas z ulicy. Obsługujemy każdą branżę. Miesięcznie to ok. dwa tysiące komputerów. Nasz zespół to serwisanci, informatycy i administratorzy serwerów oraz grupa zewnętrznych, wspomagających fachowców. Każdy, kto do nas trafia, ma zapewniony pełen zakres usług. Zależy nam bowiem na tym, aby wykonać usługę zgodnie ze sztuką informatyczną.

Jakie są reguły tej sztuki?

Zanim rozpoczniemy pracę z klientem, przeprowadzamy audyt infrastruktury komputerowej w firmie. Sprawdzamy, jaki jest „stan na dziś” urządzeń i zabezpieczeń, jakie są niedociągnięcia i co powinno być zrobione. Tworzymy dokumentację poaudytową i przedstawiamy klientowi zalecenia, którym zazwyczaj nadajemy trzystopniową skalę – do wykonania natychmiast do zrobienia np. w ciągu dwóch miesięcy, bo nie wpływają na bezpieczeństwo, i pozostałe, które możemy rozłożyć w czasie, aby nie narażać klienta od razu na wszystkie koszty. Później wystarczy bieżący serwis abonamentowy zgodnie z naszymi procedurami, czyli obsługa prewencyjna, regularna i doraźna. Godzinowo dostosowujemy się do wielkości firmy i tego, jakie prace zostały już wykonane. Zależy nam też na tym, aby budować świadomość informatyczną klienta – czego potrzebuje, gdzie są źródła zagrożeń i jak działają na jego firmę. Klient świadomy podejmuje lepsze decyzje. A te mają wpływ na naszą dalszą współpracę.

Jeżeli outsourcuje usługi IT, to oznacza, że nie muszę zatrudniać informatyka?

Tak. Wystarczy osoba, która jest z nami w stałym kontakcie i zgłasza problemy. Przy czym, jeżeli w firmie jest bardzo dużo komputerów, to namawiamy klientów na zatrudnienie osoby, która będzie działała doraźnie jako tzw. helpdesk – pomoże, gdy wypnie się kabel lub stanie drukarka.

Czy to oznacza, że outsourcing jest tańszy?

Zdecydowanie. Outsourcing nie ma urlopu, nie chodzi na zwolnienia lekarskie oraz gwarantuje dostęp do wielu specjalistów – informatyków, administratorów i serwisantów. Outsourcing ma też inne zalety. Działa 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu oraz gwarantuje pomoc specjalistów, którzy są na bieżąco z wszystkimi nowinkami.

I pani ma właśnie taki zespół. Czy uważa się pani za dobrą szefową?

W branży IT, gdzie rotacja pracowników jest bardzo duża, ważne jest, aby załoga za często się nie zmieniała. Dbam więc o swoich ludzi jak o nikogo innego. Szczególnie jeżeli pracownik jest świetnie wykwalifikowany, nadal chce się rozwijać i jest otwarty na kontakt z klientem. Mogę pochwalić się tym, że w obecnym składzie pracujemy niezmiennie od dwóch lat, a szef serwisu jest ze mną już sześć lat. Oczywiście zatrudniam kolejne osoby, ale trzon pozostaje niezmieniony. Ważne jest też zgranie zespołu – nowa osoba musi dostosować się do reszty. Spędzamy ze sobą dziewięć godzin dziennie, więc nie ma miejsca na wewnętrzne konflikty – szczególnie na tle osobowościowym. Czynnik ludzki ma znaczenie, bo wpływa na to, czy klient zostanie z firmą.

Klienci często idą za informatykiem i trzeba dużej charyzmy, aby poszli za firmą. Czym wyróżnia się na rynku pani firma?

To tak naprawdę trzy elementy – moja relacja z klientem, u którego buduję świadomość, czego on potrzebuje, obsługa na stałym poziomie bez względu na to, którego pracownika wysyłamy oraz to, że jesteśmy dostępni 24 godziny na dobę. Ważne jest też, że nawet najmniejszy klient jest dla mnie klientem VIP. Lubimy się, znam większość z nich, a ich dzieci rosły razem z moją firmą.

Skoro o świadomości mowa – czym są naruszenia bezpieczeństwa cyberprzestrzennego? Jakim firmom zagrażają?

Posłużę się statystyką – w małych i średnich firmach poważne naruszenie cyberbezpieczeństwa może generować koszty ok. 140.000 euro rocznie. Dla takiej firmy może to oznaczać koniec. Skąd pochodzą te zagrożenia? Hakerzy w cyberprzestrzeni wyszukują urządzenia i systemy, które są źle zabezpieczone – nie mają programów antywirusowych lub haseł potwierdzających tożsamość użytkownika. Szczególnie „lubią” te komputery, które zawierają dane poufne lub informacje, za pomocą których dostaną się do konta bankowego. I w Data Point dbamy o to, aby te zagrożenia minimalizować.

To oznacza, że nie daje pani stuprocentowej gwarancji?

Do włamania systemowego lub zagrożenia wycieku danych nie ma prawa dojść, jeśli są prawidłowo zastosowane procedury bezpieczeństwa. Nie zawsze brak hasła jest przyczyną utraty danych – często jest to po prostu nieaktualny program antywirusowy lub popularne teraz e-maile szyfrujące dane. Dochodzi do tego przez niefrasobliwość lub nieuwagę użytkownika – dlatego edukacja i świadomość w tym zakresie jest tak ważna. Bez tego, mimo najlepszych chęci, nie jesteśmy w stanie ustrzec klienta przed zagrożeniem. Naszym zadaniem jest stanie na straży tego bezpieczeństwa. Stosujemy wiele rozwiązań, począwszy od programów antywirusowych, prostych systemów backupu poprzez firewalle sprzętowe, a kończąc na profesjonalnych serwerach zabezpieczonych softwarem, takim jak twierdza. Administracja serwerami, czyli prewencyjne działania mające na celu wcześniejsze wykrycie naruszenia systemu, to część naszej pracy. Reagujemy wówczas szybko i sprawnie, co niweluje zagrożenie.

Sama kupiłam oprogramowanie, np. online, więc jestem już bezpieczna?

A zabezpieczyła pani dane hasłem? Załóżmy, że ma pani firmę, która wykorzystuje wrażliwe dane i ktoś się włamuje. Kradnie sprzęt albo kopiuje dane z niezabezpieczonego laptopa, serwera czy chmury. Skutki mogą być bardziej odczuwalne niż w przypadku wirusa. I my uczulamy klientów, że np. hasło „123456” lub inne, ale przyklejone na monitorze, to żadne zabezpieczenie. W zależności od tego, czym klient się zajmuje i jakimi danymi operuje, przygotowujemy rozwiązania szyte na jego miarę i przedstawiamy możliwe scenariusze i warianty. Robimy to, aby miał pełną świadomość podejmowanych decyzji.

A pani jak często robi kopie zapasowe swoich danych?

Archiwizowanie danych jest rzeczą świętą. Najlepiej, jeśli wykonywane jest online, czyli w czasie rzeczywistym. To samo rekomendujemy naszym klientom. Świadomość zagrożenia utratą danych jest wśród klientów coraz większa, więc coraz częściej szukają firm takich jak Data Point i proszą o rozwiązania szyte na miarę. Chcą zdjąć z sobie ten ciężar, mieć kogoś, kto profesjonalnie zabezpieczy dane i będzie czuwał non stop.

Czy pamięta pani swoje najdziwniejsze zlecenie?

O pierwszej w nocy zadzwonił klient, że z laptopa zniknęła mu prezentacja. Nie miał pojęcia, jak to się stało, a o piątej rano miał lot do Berlina, gdzie miał prezentować „zaginiony” materiał. Zdesperowany prosił o pomoc. 40 minut później byliśmy u niego. Prace trwały kilka godzin. Znaleźliśmy prezentację, a w bonusie odwieźliśmy klienta na lotnisko.

Happy end dla klienta, a co w najbliższej przyszłości szykuje pani dla Data Point?

Planujemy do końca 2018 r. zatrudnić pięć osób, pozyskać 30 nowych klientów abonamentowych i wynająć większą przestrzeń. Gdy osiągniemy ten poziom, będziemy mogli spojrzeć w przyszłość z szerszej perspektywy. Dziś wiem na pewno jedno – nie przekształcimy się w korporację, bo gdy przekroczymy tzw. masę krytyczną, zamiast klienta ważne będą procedury. A to w przypadku naszej firmy jest niemożliwe. Dla nas klient jest najważniejszy, a dla komputerów zrobimy wszystko!

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.