Menu
NIE MUSZĘ O NIC ZABIEGAĆ Mam własną koncepcję na modę

NIE MUSZĘ O NIC ZABIEGAĆ Mam własną koncepcję na modę

Od dziecka przesiadywała w Modzie Polskiej, w której pracowała jej mama. Gdy w wieku 13 lat poszła z nią na pierwszy pokaz w życiu wiedziała co chce robić gdy dorośnie. Do dziś pamięta uczucie zachwytu w jaki wprawili ją Jerzy Antkowiak, Karina Parol i Magda Ignar. Dziś szkoda jej czasu na imprezy i mizdrzenie się do branży. O swoich korzeniach i pracy w świecie mody opowiada Beata Cupriak, projektantka.

Rozmawia ANETA SIENICKA

Czy to wtedy, na tym pokazie postanowiła Pani: „Będę projektantką mody”?
– Od tego pokazu zaczęłam interesować się wszystkim, co jest związane z powstawaniem ubrań. Mieszkaliśmy w Ursusie, w którym wszystko było szare i nijakie. Może stąd się wzięło moje zamiłowanie do urody życia i jego piękna. Chciałam, żeby świat był bardziej kolorowy. W tych warunkach ubierałam siebie, a styl podpowiadała mi wyobraźnia. Zamęczałam mamę, żeby robiła mi szablony.
Ale miała Pani być astrofizykiem.
– Na szczęście nie poszłam na astrofizykę. Choć o moim wyborze zdecydowała sytuacja rodzinna. Przed maturą zaszłam w ciążę i zaraz po niej wyszłam za mąż. Było ciężko, bo mąż studiował na pierwszym roku prawa, a ja musiałam zostać w domu i zająć się synem. Sama szyłam dla niego piękne ubranka. Musiałam też kombinować z czego się utrzymać, więc dodatkowo zaczęłam szyć męskie koszule. Znowu poprosiłam mamę o kilka szablonów.
Ile koszul była Pani w stanie uszyć między pieluchami a karmieniem?
– Cztery tygodniowo, ale całkiem dobrze nam się zaczęło żyć. Koledzy mojego męża sprzedawali je na Skrze. Po kilku miesiącach zatrudniłam więc podwykonawców i kupiłam pierwsze tkaniny. Wszystko to było na małą skalę, ale bardzo dobrze funkcjonowało. Po kilku latach uznałam, że same męskie koszule to za mało (śmiech).
I dziś tworzy Pani kolekcje dla kobiet.
– Tak, a moje klientki coraz częściej przyjeżdżają do mnie ze swoimi nastoletnimi córkami, które uwielbiają moje sukienki.
Gdy tworzy Pani kolekcję, myśli Pani o konkretnych klientkach?
– Przy tworzeniu koncepcji kolekcji nie myślę o mojej grupie docelowej, ale o tym, co mnie interesuje. Najbardziej inspirujący są dla mnie ludzie. Najwięcej korzyści czerpię z rozmów, obserwacji i przebywania z nimi. Gdy idę ulicą, obserwuję np. jak wyglądają kobiety, patrzę też co proponują inni projektanci.

I co Pani sądzi o polskiej modzie?
– Jest specyficzna. Wszyscy mają ambicje, żeby tworzyć dla gwiazd. To jednak nie buduje siły marki.
Pani o tym nie myśli?
– Dla mnie ważna jest każda kobieta. Myślę, że sukcesem mojej firmy jest bardzo duża różnorodność, a jednocześnie nie ma w moich kolekcjach długich serii i nudnych rzeczy. Powiem nieskromnie, że mam też ciekawe tkaniny. Zresztą największą przyjemność sprawia mi kupowanie tkanin, zwariowałam na tym punkcie. Żadne inne zakupy nie sprawiają mi takiej przyjemności. Ten specyficzny zapach fabryk, to oglądanie próbek, mogę to robić ciągle, jestem od tego uzależniona. Mam cały magazyn tkanin, które nie wiem kiedy zostaną zużyte, ale na pewno nadejdzie ich czas.
Gdzie je Pani kupuje?
– Najczęściej po tkaniny jadę do Włoch. To jest bardzo inspirujący kraj. Niezapomniane są rozmowy z pasjonatami, rodzinami, które z dziada pradziada zajmują się produkcją tkanin i często specjalizują się w określonym gatunku tkaniny.
Ma Pani ulubionych projektantów?
– Fascynuje mnie moda Antonio Marasa, który kiedyś projektował dla Kenzo, a dziś tworzy kolekcje pod własną marką. Oprócz tego, że jest projektantem mody, jest artystą wszechstronnym, który otacza się pięknem i wpływa na całe swoje otoczenie. Ale jest też cała masa japońskich projektantów, kompletnie nieznanych w Europie. Obserwuję ich nowatorskie podejście do mody. Moda japońska jest bardzo dynamiczna. Tam wszystko szybko się zmienia. Europejczykom wiele brakuje w tym względzie.
Jesteśmy nudni i odtwórczy?
– Chyba trochę powielamy wszystko co było, dlatego trudno jest wyodrębnić konkretne trendy, bo ich zwyczajnie nie ma. Gazety obwieszczają, że coś będzie modne w danym sezonie a kobiety często przyjmują to za pewnik. Ale według mnie wszystko jest modne jednocześnie, a to dlatego, że każdy projektant musi mieć bardzo szeroki asortyment i różne propozycje. Moda, modą, a każdy szuka swoich odbiorców. Wiadomo np. co zaprojektuje Kenzo czy Antonio Maras, podobnie jest z Lagerfeldem. Oni mają określoną linię i wiadomo, że za bardzo od niej nie odbiegną. Wiem czego się po nich spodziewać. Uważam, że trzeba mieć własną koncepcję na modę.

Co jest modne w tym sezonie?
– Jak już powiedziałam, wszystko. Może tylko trochę bardziej rzucają się dziś w oczy kolory neonowe i fluorescencyjne, które jako szczegół garderoby prezentują się fantastycznie. Ale gdy widzę dziewczynę, która ma np. jaskrawopomarańczową koszulkę, trudno mi to zaakceptować. Niestety, koszulka w takim kolorze odciąga uwagę od samej osoby, a to ona powinna być na pierwszym planie.
A stroje militarne, kolor khaki?
– W moich kolekcjach nie ma takich akcentów, przede wszystkim dlatego, że nie chcę robić krzywdy kobietom, ubierając je w militarny zielony kolor. Sukienki w tym kolorze upodobniają się do męskich mundurów. Robiono badania na temat najbrzydszego i najmniej twarzowego koloru i okazało się, że jest to właśnie zgniłozielony. Szczególnie nasza centralno-europejska cera nie wygląda z nim korzystnie. Dlatego ja nie będę tego robić kobietom. Niech zakładają kolory, w których wyglądają pięknie.
Ważne jest dla Pani co myślą o jej kolekcjach znani styliści czy osoby związane z branżą mody?
– Może zabrzmi to arogancko, ale kompletnie mnie to nie interesuje. Robiąc swoje przez tyle lat mam pewne poczucie własnej wartości. Biznes wychodzi mi dobrze i nie mam powodu, żeby zabiegać o czyjeś względy. Oprócz pracy mam też sporo innych zainteresowań i nie chcę marnować czasu na zastanawianie się czy się komuś podoba to co robię. Nie mam czasu na chodzenie na imprezy.
W jaki sposób więc promuje Pani swoje kolekcje?
– Nie zdarzyło mi się nie sprzedać kolekcji, więc promowanie mojej osoby jak widać nie było koniecznie. Jednak odczuwam kryzys i spadek obrotów w stosunku do poprzedniego roku, bo kilku moich klientów zamknęło swoje biznesy. Teraz chcę skupić się na rozwijaniu sieci franczyzowej, w której można zobaczyć całą moją kolekcję. Promuję też własne produkty w Internecie. Przez sklep internetowy staram się też poznawać moje klientki, sama z nimi koresponduję, odpowiadam na listy.
Kim one są?
– Grupą docelową moich kolekcji są kobiety pracujące, które potrzebują rzeczy użytkowych. Potrzebują stroju, który będzie im służył cały dzień. W ciągu dnia, w pracy, ale też po, na jakimś przyjęciu, spotkaniu czy konferencji. One muszą prezentować się elegancko przez cały dzień. Moje kolekcje nie są dla osób szukających widowiskowych kreacji, ale dla kobiet, które mają swój własny, ugruntowany styl i są z niego zadowolone. W moich kolekcjach nie ma klasycznych kostiumów, więc to nie jest też typowo biurowa moda.
Czy w najbliższym czasie będzie można zobaczyć gdzieś pokaz Pani kolekcji?
– Tak, 23 czerwca zaprezentuję swoją jesienno-zimową kolekcję na Warsaw Fashion Street. Serdecznie Państwa zapraszam!

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.