Menu

Uwiodła mnie muzyka – Iwo ORŁOWSKI

Charyzmatyczny artysta, otwarty, odważny. Porywa publiczność swoimi kreacjami na scenie, ale też czasem zaskakuje, wykonując szpagat czy wyskakując z ogromnego tortu – Iwo Orłowski, tenor, aktor i prezenter w jednej osobie.

Rozmawia MAŁGORZATA NIEWIŃSKA

Gratulacje z okazji 20 – lecia pracy artystycznej. Twój benefis był wyjątkowy. Publiczność uwielbia Cię takim, jakim jesteś. Na Twój jubileusz przybyło wielu ludzi. W sali koncertowej MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel do ostatnich chwil przed koncertem dostawiano krzesła. Byłam oczarowana, obserwowałam ten tłum widzów, ilu ich było?
–Według ilości krzeseł, które tam rozstawiono, ponad tysiąc. Chyba nie było wolnych miejsc. Przyznaję, że uwielbiam śpiewać przed taką publicznością.
Opowiedz o początkach kariery. O swoich scenicznych doświadczeniach i od czego to się zaczęło. Jaka była Twoja pierwsza rola?
–W Polsce zadebiutowałem w Teatrze Muzycznym w Łodzi rolą Maxa Bauma w „Ziemi Obiecanej”. Zagraniczną karierę artystyczną rozpocząłem rolą Che Gevary w musicalu Andrew Loyda Vebera pt. „Evita”. Premiera odbyła się w sali wiedeńskiego Konzerthausu, gdzie powstają transmitowane na cały świat noworoczne koncerty wiedeńskich filharmoników. Obsada była prawdziwie międzynarodowa. Reżyserem spektaklu był Darryl Robinson. W zespole pracowali Polacy, Niemcy, Grecy a nawet artyści z Australii i Nowej Zelandii. To było wielkie przeżycie. Poznałem ciężką, ale zarazem znakomicie zorganizowaną współpracę artystyczną. Tam nauczyłem się pracować. A po próbach w pełni przyjacielskie stosunki, włącznie ze wspólnymi wypadami do pubu. Do dzisiaj utrzymujemy ze sobą kontakty. A potem występowałem na wielu scenach Niemiec, Austrii i Szwajcarii. Polubili mnie tam.
Słyszałam o wspaniałej roli księcia Orłowskiego w „Zemście Nietoperza” Johanna Straussa.
– Jedna z najsławniejszych operetek i jedna z moich ulubionych ról. Partię księcia Orłowskiego wykonywałem wielokrotnie podczas moich występów zagranicznych w Niemczech. Nie jestem artystą jednej roli. Uwielbiam nowe wyzwania. Miałem zaszczyt wykonywać słynną partię Plutona w „Orfeuszu w Piekle” Jacquesa Offenbacha. Krytycy docenili moją wyśmienitą rolę Bonniego z „Księżniczki Czardasza” E.Kalmana. Jest to wyjątkowa rola, połączenie gry aktorskiej, śpiewu i tańca. Publiczność uwielbiała mnie w tytułowej roli Popiela w rock – operze „Big Popiel” Katarzyny Gärtner. Spotkał mnie wielki zaszczyt pracy w „Klatce Szaleńców” Jean Poiret. Cudownie wspominam współpracę z reżyserem W. Zawodzińskim w „Człowieku z La Manchy. Pracuję z różnymi, wybitnymi artystami sceny.
Jesteś artystą inspirującym i wielce utalentowanym. Jak tylko pojawiasz się na scenie, to publiczność natychmiast ożywa i wita Cię gromkimi brawami. Jesteś śpiewakiem, który zachwyca widzów wspaniałymi ariami a do tego potrafi jeszcze zrobić szpagat.
– Jestem wodewilistą i nie wstydzę się tego określenia. Na scenie robię wszystko, obywając się bez pomocy kaskadera. Wymaga to nie tylko pewnych akrobatycznych predyspozycji, ale i ciężkiej pracy. Często proponują mi role, które nie trafiają się innym artystom. Nie mam problemu z zaśpiewaniem swojej partii np.: wisząc dwadzieścia pięć metrów nad sceną. Całkiem niedawno grałem taką rolę. Śpiewałem podwieszony na linach pod kopułą Opery i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku. Wylądowałem na scenie siadając na szpagacie ku zdumieniu widowni.
Zdobyłeś uznanie poza granicami naszego kraju. Odnosiłeś sukcesy na europejskich scenach. Zachwycałeś publiczność swoim głosem i śpiewem. Dlaczego więc wróciłeś do Polski?
– Moja muzyczna kariera związana była długo z występami poza granicami naszego kraju. Trochę się jednak za Polską stęskniłem. Chciałem też wykorzystać w kraju zdobyte tam doświadczenia. Spróbować nowego wyzwania. Przyjechałem i nie żałuję. Aktywnie działam w Związku Artystów Scen Polskich (ZASP). Jestem stowarzyszony w Sekcji Teatrów Muzycznych, Opery, Operetki i Musicalu, które postawiło sobie za cel, aby w Warszawie powstała operetkowa scena z prawdziwego zdarzenia.
Powołałeś do życia zespół muzyczny „Viva Ivo”. Wybrałeś młodych, niezwykle utalentowanych muzyków z dużymi osiągnięciami artystycznymi. Są świetni!
– Odkąd sam organizuję koncerty, a nie jestem artystą na etacie, to na pewne sprawy muszę patrzeć inaczej. Zrealizowałem swoje artystyczne marzenie i mam własną orkiestrę „Viva Ivo”. Osiągnąłem wyższy poziom niezależności twórczej. Współpracuję z artystami, których sam wybieram. Realizuję swoje pasje sceniczne i fantazje twórcze z doskonałymi muzykami, perfekcyjnymi instrumentalistami.
Zostałeś też doceniony i zauważony przez Klub Integracji Europejskiej należący do Europejskiego Forum Przedsiębiorczości. Jesteś tam Mecenasem Akademii Muzyki.
– To był dla mnie zaszczyt. Podjąłem się roli przewodnika w kształtowaniu i rozwijaniu życia kulturalnego wśród członków Klubu Integracji Europejskiej. Ja również jestem człowiekiem biznesu. Wielokrotnie byłem producentem wspaniałych, wielkich koncertów i różnorodnych inicjatyw twórczych. Jestem aktywnym artystą. Przygotowuję spektakle i recitale w salach koncertowych całego kraju. Organizuję koncerty, gale, jubileusze i inne wydarzenia kulturalne, które wzbogacają i urozmaicają warszawskie oraz ogólnopolskie propozycje kulturalne. Moje projekty twórcze są w pełni autorskie. Zrealizowałem wiele swoich pomysłów i koncepcji artystycznych. Potrafię wypromować oraz zorganizować wiele wydarzeń kulturalnych.
Chciałabym jeszcze zapytać o Twój benefis. Widziałam jak wspaniale świętowałeś 20 – lecie pracy artystycznej.
– Jubileusz 20 – lecia mojej kariery scenicznej odbył się w przepięknych wnętrzach sali koncertowej MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel. Andrzej Bartkowski, który jest właścicielem hotelu i centrum konferencyjnego jest moim serdecznym przyjacielem, admiratorem i mecenasem moich koncertów.
Publiczność byłą zachwycona, gdy wjeżdżał do sali widowiskowej wielki tort w asyście kelnerów. Cudownie nas zaskoczyłeś, gdy niespodziewanie wyskoczyłeś ze środka 3,5 metrowego tortu.
– To w moim stylu. W końcu byłem bohaterem dnia. Wszystko było bardzo precyzyjnie przemyślane. Byłem producentem jubileuszowego koncertu i autorem scenariusza. Przygotowałem i poprowadziłem swój benefis. Zająłem się też reżyserią tego ważnego dla mnie wydarzenia. Na sukces tego wieczoru zapracowali wszyscy wykonawcy, biorący udział w koncercie „Un amore per sempre”. Na scenie dzielnie wspierały mnie moje piękne i utalentowane partnerki sceniczne, z którymi współpracowałem w trakcie 20-letniej kariery artystycznej. Przy akompaniamencie fantastycznych muzyków z orkiestry W wykonaniu „Viva Ivo” publiczność usłyszała arie i duety operowe, operetkowe, musicalowe i filmowe oraz inne utwory. Dodatkowym urozmaiceniem były występy taneczne i teatralny pokaz mody. Entuzjastyczna publiczność jak zwykle mnie nie zawiodła i gromkimi brawami nagrodziła wszystkich wykonawców. Czułem, że widownia całym sercem była ze mną tego wieczoru.
Dziękuję za rozmowę.

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.