Menu

KOŃMI do Ameryki

Głównym tematem jego malarstwa są konie, uosabiające dynamikę, siłę, poezję, romantyzm i tradycję. Jednocześnie jest twórcą ciągle poszukującym, niespokojnym, o szerokich horyzontach, interesującym się muzyką, teatrem, baletem, literaturą i dającym wyraz tym zainteresowaniom w swojej twórczości. Co łączy te odległe – wydawało by się – od siebie tematy i inspiracje, opowiada Bogusław Lustyk.

Rozmawia MARLENA KĄDZIELA

Z Pańskiej biografii wynika, że przez kilka lat po studiach uprawiał Pan z powodzeniem grafikę plakatową.

– Ukończyłem studia na warszawskiej ASP, w czasie gdy polska szkoła plakatu święciła największe sukcesy na świecie a projektowanie plakatów było marzeniem każdego młodego grafika. Zaprojektowałem ponad sto plakatów. Ponad dwadzieścia z nich zostało nagrodzonych w konkursach ogólnopolskich i na biennale plakatu. Do swoich plakatów starałem się wnieść nowe środki wyrazu, nie stosowane przez innych grafików. Zajmowałem się też grafiką książkową i projektowaniem wystaw. Przez kilka lat byłem dyrektorem artystycznym największej wówczas agencji reklamy handlu zagranicznego AGPOL.

Jak to się stało, że porzucił Pan grafikę dla malarstwa?

– Praca grafika to reżim. Wymaga ciągłej gotowości. Zamówienia muszą zachodzić na siebie. W dzień spotkania ze zleceniodawcami, a w nocy projektowanie. Pewnego dnia postanowiłem to zmienić. Odesłałem wszystkie zamówienia pod pretekstem choroby i zacząłem nowe życie. Życie artysty wolnego.

Obyło się bez problemów?

– Nie było łatwo, ale z pomocą przyszła mi moja pasja do koni. Skupiłem się na tej tematyce. Moje niekomercyjne malarstwo zostało docenione. Seria dużych obrazów została zakupiona do hoteli Orbisu, a za tym poszła seria zakupów moich obrazów do kalendarzy. Potem wraz z moja żoną Joanną wydaliśmy książkę dla dzieci o koniach oraz unikalny album, wybór polskiej poezji na ten temat z moimi grafikami. Tą książką chciałem pokazać, że koń może mieć wiele znaczeń. Takie potraktowanie konia w malarstwie otworzyło mi drogę do Ameryki.

Jak to rozumieć?

– Ogromna większość malarzy na świecie maluje konie „pod klientów”, słodkie, wygłaskane, w konwencji pseudo-realistycznej. Miłośnicy koni przeważnie chcą mieć coś miłego, więc między niezłymi malarzami zagnieździło się mnóstwo amatorów, którzy malują ze zdjęcia. Szczególnie dużo tej tandety produkuje się w Ameryce.

I Pan tam wyjechał…

– Wielu marzy o Ameryce, więc gdy dostałem propozycję trzymiesięcznej wystawy w muzeum Kentucky Horse Park, potraktowałem to jako największe wyzwanie mojego życia. Dowiedziałem się, że powodem zaproszenia była chęć pokazania sztuki innej niż to co robią tam prawie wszyscy. Przygotowałem wystawę, która zaowocowała propozycją zostania tam na stałe. Dostałem do dyspozycji wielkie studio otwarte dla publiczności, w którym mogłem w pełni zaprezentować swoje możliwości. To z kolei przełożyło się na propozycję zaprojektowania plakatów dla najsławniejszego wyścigu na świecie – Kentucky Derby.

Proszę o tym powiedzieć coś więcej.

–Wyścig Kentucky Derby rozgrywany jest od 1875 roku, ale tylko jeden artysta w historii tego wyścigu, sławny Le- Roy Neiman otrzymał tytuł Oficjalnego Artysty tej imprezy. Byłem drugim, który otrzymał to wyróżnienie. Łączyło się to z dużą wystawą w Kentucky Derby Museum, wielkimi bannerami na terenie miasta i promocją w całych Stanach Zjednoczonych. Reklama i pieniądze z tym związane pozwoliły mi poszukać następnego wyzwania.

To znaczy?

– Przeniosłem swoje studio do SaratoWalkaga Springs w stanie Nowy York. Jest tam najstarszy tor wyścigowy w Ameryce i w sezonie oprócz wyścigów, miasto to jest centrum kultury, gdzie corocznie przyjeżdża na występy Balet Nowojorski, Filharmonia Filadelfijska i sławne zespoły z całego świata. Kontakty z wybitnymi artystami amerykańskimi zaowocowały powstaniem cyklu obrazów „baletowych” i „muzycznych”. Otworzyłem w Saratodze swoją autorską galerię. Nawiązałem współpracę ze studiami Interior Design, Saratoga Museum of Dance i Saratoga Racing Museum i w ramach tej współpracy zrealizowałem szereg dużych projektów. Miałem też prezentacje swoich prac m.in. na Olimpiadzie w Atlancie, w Chicago, w Virginia Beach, w Hallendale na Florydzie, w Santa Barbara w Kalifornii.

Jednak pojawia się Pan w Polsce…

– Pomimo amerykańskiego obywatelstwa nigdy nie zerwałem kontaktów z Polską. Mam w Warszawie swoje studio i zależnie od potrzeb pracuję tu albo tam. Cały czas współpracuję z Teatrem Wielkim w Warszawie i Polskim Komitetem Olimpijskim. Od kiedy Polska weszła do Europy i nie ma już granic, kontakty ze sztuka europejską są coraz bardziej inspirujące.

W Polsce też odniósł Pan szereg sukcesów.

– No tak. Ostatnie dwa lata były szczęśliwe. Dostałem pierwszą, drugą i trzecią nagrodę w olimpijskich konkursach sztuki organizowanych przez PKOL, a także zostałem uhonorowany srebrnym Wawrzynem Olimpijskim PKOL za cykl obrazów „Kronika olimpiady” malowany w Londynie. Otrzymałem także drugą nagrodę w ogólnopolskim konkursie na plakat Góreckiego, a w tym roku srebrny medal na Biennale Plakatu Polskiego w Katowicach za plakat „Maraton Warszawski”.

Mówiliśmy o Pana współpracy z różnymi organizacjami, a co może Pan zaoferować zwykłym klientom, zainteresowanym sztuką?

–Wachlarz tematyczny moich prac jest spory. Tematy związane z końmi, tańcem, muzyką. Od obrazów na płótnie poprzez pastele, rysunki tuszem, plakaty, druki artystyczne z wybranych prac oraz współpraca graficzna i doradztwo artystyczne.

Dziękuję i życzę dalszych sukcesów.

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.