Menu
Jarosław Chrobociński: wszystko na 100%

Jarosław Chrobociński: wszystko na 100%

Moim życiowym mottem jest robić wszystko na 100%. Zarówno w życiu prywatnym, jaki i biznesowym. Nie pobłażać sobie. Nie tłumaczyć. I mieć przekonanie, że to, co robimy, jest dobre dla nas i dla innych. To dotyczy wszystkich dziedzin życia i to daje szczęście. Jestem o tym przekonany – mówi restaurator Jarosław Chrobociński.

Rozmawia KRZYSZTOF JOŃCZYK

Ludzie pracujący z panem przedstawiają pana jako świetnego szefa, człowieka pełnego pomysłów, otwartego na nowe. Zajętego, ale który zawsze znajdzie czas dla swoich pracowników na rozmowę i pomoc w rozwiązywaniu problemów. Jak pan to robi?

Lubię ludzi. Codziennie spotykam się ze współpracownikami, pracownikami, kontrahentami i oczywiście Gośćmi restauracji. Każdy ma swoje oczekiwania, problemy, radości i smutki. Po prostu życie. Prowadzenie restauracji nauczyło mnie szacunku dla drugiego człowieka. Dzisiaj ludzie szybko się denerwują, złoszczą i nie umieją spojrzeć na problem z lekkim dystansem. Na wszystko można znaleźć rozwiązanie. Trzeba tylko chcieć i otworzyć się na oczekiwania drugiej strony. Zasada „win-win” powinna być kompasem dla wszystkich biznesmenów. Tylko wtedy współpraca jest na lata. Żadne rozwiązania siłowe nie dadzą długofalowego rezultatu. Może wygramy wojnę. Tylko co później? Praca w branży gastronomicznej uczy pokory. A ja prowadzę restauracje już od kilkunastu lat. Gastronomia to umiejętność zarządzania kryzysem. Olbrzymia satysfakcja, ale i praca pod wielką presją.

Recepta na dobrze prosperującą restaurację?

W biznesie gastronomicznym ważne są: pomysł, zaplecze ekonomiczne i przede wszystkim determinacja, upór i konsekwencja w działaniu. Lubię wyzwania i realizuję się, pokonując kolejne problemy. To mój żywioł. Dlatego wyznaczam sobie kolejne cele. Otwieram kolejne restauracje, rozwijam obecne. Obserwuję, rozmawiam z klientami, pracownikami. Szukam pomysłów. Sprawdzam. Oceniam. Kalkuluję i dopiero następuje etap końcowy – realizacja. Każdej sprawie, sytuacji, staram się poświęcić uwagę i spokojnie analizować. Dać sobie czas. Nie podejmować decyzji pod wpływem emocji. To ważne, bo człowiek pod wpływem emocji najczęściej podejmuje błędne decyzje.

W moich restauracjach najważniejszy jest Gość. Nasi kelnerzy lubią doradzać. Bardzo uważnie wsłuchują się w oczekiwania klienta. Oczywiście kuchnia to podstawa. Dobry kucharz, świeże jedzenie… wszystko wydaje się proste, a jednak, jak w potrawie, gdy czegoś za mało czy za dużo, to już smak inny. Podobnie i w biznesie. Wszystko musi być na swoim miejscu.

Którą restaurację szczególnie pan poleca?

Naprawdę warto odwiedzić wszystkie restauracje z naszej grupy. Każda jest inna i jestem przekonany, że w każdej nasz Gość znajdzie smaki dla siebie. Gruba Ryba to już dwie restauracje sushi z tajską kuchnią. Wyróżniamy się wysoką jakością sushi i dużymi kawałkami ryb. Mamy sushi tradycyjne, ale również autorskie. Nasi Goście doceniają to i chętnie wracają. Trattoria Boccone to Włochy zamknięte w jednym miejscu. Śmiech, gwar i rewelacyjne włoskie jedzenie. Naprawdę. „U Rysia” to tawerna miejska dla wielbicieli ryb i owoców morza. Jednak ci, którzy za rybami nie przepadają, też znajdą mnóstwo potraw dla siebie. Trzypoziomowa restauracja Mille Vigiani w Wilanowie ma piec opalany drewnem, w którym wypiekamy pizzę prawdziwie neapolitańską, oferujemy też przegrzebki na makaronie. Prawdziwa wirtuozeria. Przygotowaliśmy karty podarunkowe dla firmy i osób prywatnych, które dają możliwość zjedzenia w naszych restauracjach z dobrymi rabatami. Zachęcam do skorzystania.

Obecnie podobno uruchomił pan teatr?

Tak. To nowy i prawdopodobnie największy projekt i wyzwanie dla mnie i moich trzech wspólników. Reaktywacja przestrzeni dawnego kina Relaks i Teatru Małego. Kojarzę te miejsca jako kultowe dla Warszawy i bardzo chciałem mieć udział w przywróceniu ich Warszawiakom. To właśnie przy ul. Złotej odbywały się najważniejsze wydarzenia Warszawy. Premiery, spotkania z artystami światowej sławy. To było warszawskie okno na świat. Jestem dumny, że zdecydowałem się na taki krok, choć jest on niełatwy w realizacji. Jednak pokonywanie trudności to mój świat.

Udało się. W Scenie Relax jesteśmy już po wielkim otwarciu i pierwszych spektaklach. Cieszę się, że udało mi się zaangażować trzech niezwykłych facetów, z którymi tworzymy zgrany zespół i osiągamy niemożliwe.

Wyremontować, wykreować i zrealizować nowe miejsce z niezwykłą energią czerpaną z jego wspaniałej przeszłości – to było wyzwanie. Teraz szykujemy uruchomienie Teatru Małego. Proszę trzymać kciuki.

Oczywiście. A kim jest Jarosław Chrobociński prywatnie? Pasje, rodzina – jest na to miejsce?

Spełniam się w wielu obszarach. Prywatnie również. Mam wiele pasji, pomysłów jeszcze więcej. Jednak największą z nich jest jazda na motocyklu. Takie męskie odstresowanie. Życie w ciągłym stresie wymaga szybkiego odreagowania. To daje mi motocykl. Lubię szybką jazdę, ale nigdy nie przesadzam. Poczucie wolności, chwilowego uwolnienia się od zmartwień. One wrócą, ale moja perspektywa będzie już inna. Wcześniej motocykl to były dalekie podróże. Na swoim Harleyu przejechałem ponad 100 000 km. Przygoda, przyroda… Zebrałby się materiał na film drogi.

Obecnie przesiadłem się na motocykl w mieście. To też przyjemność, chociaż inny rodzaj. W „motocyklowaniu” odnajduję siłę, zdecydowanie, bo ono też jest potrzebne do podejmowania ciągłych decyzji, a przede wszystkim wielkie przyjaźnie. Z całą pewnością motocykl otwiera przede mną zupełnie inne drzwi życia niż restauracje.

Rodzina. Najważniejsza w życiu. Zdecydowanie. Rolą mężczyzny jest dbać o swoją rodzinę. Tak zostałem wychowany i tak wychowuję swoich synów. Praca i moje pasje są dla mnie niezwykle istotne. Lubię mieć swoje życie i swój kawałek nieba. Jednak to rodzina nadaje ostateczny sens. Jestem otoczony ludźmi, którzy mnie kochają i wspierają. Wiemy, że możemy na siebie liczyć. Stoimy za sobą murem. Czasami wystarczą dwa zdania, a czasami przegadujemy całą noc, szukając optymalnych rozwiązań. To daje mi pewność w działaniu.

Wspaniałe, że mogę liczyć na poradę, ciszę, spokój czy krzyk i tupanie nogami. Wszystko zależy od sytuacji. I chyba o to chodzi, żeby to życie usłyszeć i pójść tam, gdzie właśnie w tej chwili najgłośniej mnie woła. Moim życiowym mottem jest robić wszystko na 100%. Zarówno w życiu prywatnym, jaki i biznesowym. Nie pobłażać sobie. Nie tłumaczyć. I mieć przekonanie, że to, co robimy, jest dobre dla nas i dla innych. To dotyczy wszystkich dziedzin życia i to daje szczęście. Jestem o tym przekonany.

Jarosław Chrobociński. Pomysłodawca i współtwórca kilkunastu świetnie prosperujących marek gastronomicznych. Osoba wiele lat związana ze światem kultury. Mecenas wielu wydarzeń artystycznych. Współtwórca wystawy Full Moon Art. Motocyklista, pasjonat życia.

(fotografia udostępniona przez rozmówcę)

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.