Menu

NIC NIE SZKODZI ŻYĆ CHWILĄ, czyli carpe diem człowieka z planem

W poprzednim artykule („Po co nam makrocel, czyli brzózka na horyzoncie”) przekonywałem, że jeśli wybierzemy sobie jakiś azymut, naszą życiową misję, to mamy szanse na większą efektywność, robimy mniej błędów, łatwiej i szybciej realizujemy swoje pomniejsze cele. Jednak określić cele życiowe i spośród wielu wskazać, który jest najważniejszy to, jak się okazuje, wcale nie jest łatwe zadanie.

 

aa33Przypomina mi się pewien żart z lat socjalizmu dotyczący bicia norm. Zaangażowany w pracę robotnik biega po budowie z taczkami. Przyglądają mu się coraz bardziej zdziwieni gapie. On bowiem biega w kółko, a jego taczki są puste. Przy którymś okrążeniu wykrzykuje: „Jestem tak bardzo zajęty pracą, że nie mam czasu załadować.” Hm…

Codzienne taczki na bok, czyli praktyczna rada jak wybrać życiowy cel

Odnieśmy tę anegdotę do naszych rozważań. My też biegamy z taczkami, realizując swoje krótkookresowe cele. Biegamy tak mocno zaangażowani w te drobne, codzienne plany, że nie mamy czasu na głębszą refleksję i zastanowienie się nad tym, o co tak naprawdę chodzi nam w życiu? Do czego dążymy? Te ważne pytania warto sobie postawić zanim utkniemy w poczuciu, że bezowocnie drepczemy w kółko, a czas mija. Jak na te pytania szczerze odpowiedzieć? Niewiele osób ma przemyślaną prawdziwie szczerą odpowiedź. Aby uzyskać taką informację od siebie dla siebie, polecam każdemu czytelnikowi, który chce rzeczywiście dokonać wyboru życiowego celu wykonanie pewnego ćwiczenia.

W poszukiwaniu azymutu

Uprzedzam, że łatwo nie będzie. Ale jeśli zrobimy je w zgodzie ze sobą, jeśli odpowiednio się w nie zaangażujemy, na pewno się uda. Potrzebny jest spokój, czas, czysta kartka i długopis. Zadanie polega na tym, aby w 20 punktach wypisać, co jest dla mnie najistotniejszą wartością. Jak zaobserwowałem, zazwyczaj na początku wypisywanie odbywa się sprawnie. Potem, przy 8, 10 czy 15 punkcie najczęściej napotykamy trudności. Odpowiedzi już nie przychodzą tak łatwo do głowy. Ale nie rezygnujmy, bo być może właśnie wtedy zastanawiamy się rzeczywiście nad tym, co dla nas jest najważniejsze w życiu. Kiedy uda zapisać 20 punktów, odłóżmy kartkę z naszym spisem na kilka godzin, czy kilka dni, aby nabrać dystansu. Kiedy znów mamy wolny czas – sięgnijmy po nią ponownie.

Teraz przystępujemy do drugiego etapu, stopniowego eliminowania punktów. Robimy to po to, aby zostawić sobie ten jeden, który jest dla nas najważniejszy. Zastanawiamy się więc, z którego z tych 20 wypisanych celów, zrezygnowalibyśmy łatwo i bez większego żalu. Gdy już wiemy, skreślamy go. Potem powtarzamy tę operację 18 razy i wyrzucamy kolejne punkty. Możemy przerwać ćwiczenie i wracać do niego po jakimś czasie. W rezultacie mamy doprowadzić do sytuacji, aby pozostał nam jeden punkt, ten najważniejszy. Będzie on naszym azymutem, naszym głównym punktem odniesienia. Do niego dostosujemy wszystkie inne nasze działania i ich formy.

Żyj chwilą, tak jakby dzień, który jest, miałby być naszym ostatnim dniem.

Warto postarać się o określenie celu na własny użytek. Co to daje? Będziesz bardziej zaangażowany i efektywny, zrobisz mniej błędów, będziesz żył bardziej na luzie, bez niepotrzebnego napinania się na osiągnięcie celu, itd. A przy okazji będziesz miał poczucie, że realizujesz się w zgodzie z osobistymi priorytetami i żyjesz w zgodzie ze sobą.

Jest jeszcze jedna korzyść. Jeśli będziesz miał cel, łatwiej ci będzie odnieść się do wielu dylematów, które przynoszą nam różne sytuacje na co dzień.

Omówię to na przykładzie. Dla kobiety dylematem i trudnym wyborem może być decyzja, czy postawić na karierę zawodową czy na zajmowanie się dzieckiem. Wykonanie powyższego ćwiczenia ujawni i pozwoli sprecyzować, co jest dla niej ważniejsze. Jeśli wybierze karierę wtedy w sytuacji ważnego zebrania w pracy, kiedy dziecko jest chore zostawia je z opiekunką a sama idzie na naradę. Kiedy wybierze odwrotnie gdy dziecko zachoruje, a jest niezwykle ważne spotkanie zawodowe, ona zostaje z dzieckiem. Jeśli robiąc ćwiczenie, będzie ze sobą szczera i wybierze tę największą dla siebie wartość – jej codzienne wybory będą łatwiejsze i obciążone znacznie mniejszym kosztem psychicznym.

Podsumowując, ćwiczenie sprowadza się do tego, żebyśmy sobie ustalili co dla nas jest najważniejsze będąc maksymalnie szczerym ze sobą. Nie jest to łatwy proces, ale potem ułatwia nam podejmowanie decyzji i gradację ważności w działaniu w zależności od tego, co jest naszym głównym celem. Gwarantuję, że po zrobieniu ćwiczenia podejmowanie decyzji będzie łatwiejsze.

Nic nie szkodzi żyć chwilą

Mamy już wyznaczony życiowy cel? Jeśli nie, to mam nadzieję, że Ciebie czytelniku zainspirowałem i przekonałem do tego, że warto go poszukać. Teraz zastanówmy się chwilę nad takimi wątpliwościami, które mogą mieć osoby dążące do tego, aby cieszyć każdą chwilą życia. Mogą one zapytać, czy posiadanie takiego życiowego celu nie wpłynie na to, że przygaśnie nasza umiejętność czerpania radości, że w pogoni ze celem nie będziemy umieli cieszyć się życiem. W związku z tym dylematem nasuwa mi się opowieść, którą zaczerpnąłem z książki „Grek Zorba” Nikosa Kazantzakisa. Któregoś dnia wędrówki tytułowy bohater zaobserwował jak leciwy człowiek sadzi jabłoń. Zorba znał się na sadownictwie, wiedział, że ta jabłoń wyda owoce dopiero za 20 lat. W dużym stopniu prawdopodobnym było, że starszy człowiek tego nie dożyje i nie spróbuje jej owoców. Ale wiek nie przeszkadzał staruszkowi sadzić drzewka z taką troską i uwagą, jakby to on miał w przyszłości skosztować jej jabłek. Po co Zorba dzielił się tą obserwacją ze swoim przyjacielem Basilem? Po to, żeby pokazać sposób na życie! Żyć chwilą, tak jakby dzień, który jest, miałby być naszym ostatnim dniem.

Jak odnieść doświadczenie Greka Zorby do tego, o czym pisaliśmy. Że mamy planować, wytyczyć sobie długofalowy, życiowy cel, do którego zmierzamy? Myślę, że nie ma sprzeczności w jednym i drugim podejściu. Ta życiowa perspektywa planowania na wiele lat i życia chwilą, bardziej współgrają ze sobą niż są sprzeczne. Jeżeli wytyczymy sobie zadanie, które prawie wydaje się niemożliwe do zrealizowania w życiu, nie wynika z tego, że nie będziemy się cieszyć każdym drobnym sukcesem. Oznacza to dokładnie tyle, że będziemy mieć większe poczucie bycia w drodze. Mam na myśli to, że będziemy szukali rozwiązań, aby zmierzać do celu. Jeśli jakieś posunięcie nie przyniesie nam oczekiwanych rezultatów, to za chwilę będziemy mieć pomysł na inne koncentrujemy na zadaniu, a nie na lęku, co się stanie, jeśli nam się nie uda.

Czyli, możemy planować, jakbyśmy żyli wiecznie, a żyć tak, jakby ten dzień, który jest miałby być dniem ostatnim.

Dr Dariusz Tarczyński
Psycholog, założyciel i dyrektor Instytutu Nieinwazyjnej Analizy Osobowości. Negocjator, trener, coach, o bogatym, wieloletnim doświadczeniu w prowadzeniu szkoleń i   warsztatów dla kadry zarządzającej i kierowniczej podnoszących kompetencje menedżera w zakresie: zarządzania i kierowania zespołem, poza finansowych form motywowania,  kreowania wizerunku i wystąpień publicznych, technik negocjacyjnych i wywierania wpływu, radzenia sobie z sytuacją kryzysową. Twórca autorskiej metody NAO – nieinwazyjnej analizy osobowości na podstawie interpretacji wyglądu i wypowiedzi. Autor książek: „Jak odczytać człowieka z wyglądu”, „Zrozumieć człowieka z wyglądu”, „Psychografologia”, „Słowa klucze”

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.