Menu

ŚWIT innowacyjnego społeczeństwa

Ta uśmiechnięta twarz to wykres obrazujący innowacyjność polskiej gospodarki. Znaczenie ma tu szerokość uśmiechu, owal twarzy, a nawet to, w którą stronę jest skierowany wzrok. Twarz wygląda na pogodną, nie jest więc chyba z innowacyjnością polskiej gospodarki źle.

Rafał Korzeniewski

Lądowanie na dachu hotelu?

Tego dnia, pamiętam, miałem kilka innych propozycji, dlaczego wybrałem właśnie tę? Może zadecydowało miejsce, ostatnie piętro warszawskiego hotelu Grand przy ul. Kruczej. Alternatywą dla gapienia się w sufit, gdyby na konferencji Świt innowacyjnego społeczeństwa było nudno, jest tu wyjrzenie za okno. Rozciąga się stąd panorama miasta, bo choć budynek nie jest wysoki, to nic tu nie zasłania widoku. Z zewnątrz najwyższa część hotelu wygląda dość dziwnie, bo i zaskakujące było jej przeznaczenie. To część dawnego lądowiska helikopterów, helidromu. Pomysł, by urządzić lądowisko helikopterów na dachu hotelu w centrum 1Z1-060 miasta wydawał się wtedy, a nawet dziś innowacyjny, ale jak głosi uporczywa miejska plotka helikopter wylądował tam tylko raz. Gdy tam byłem nie wylądował na pewno żaden. Po kilkudziesięciu latach spróbowaliśmy znowu, budując lądowisko dla helikopterów na dachu wieżowca przeznaczonego na siedzibę państwowej wtedy jeszcze Telekomunikacji Polskiej. Pomysł, by prezes mógł dolatywać do pracy helikopterem też wydawał się innowacyjny, ale rezultat był koniec końców ten sam. Nie każdy bowiem innowacyjny pomysł to dobry pomysł.

Pionierski znaczy lepszy

Te buźki to wykresy Chernoffa. Polska wygląda bardzo pogodnie, ale jest nieco nazbyt pociągła (niezbyt duży odsetek firm prowadzących działalność badawczo-rozwojową), natomiast optymistyczny uśmiech odzwierciedla duże nakłady na innowacyjność firm dużych.

Te buźki to wykresy Chernoffa. Polska wygląda bardzo pogodnie, ale jest nieco nazbyt pociągła (niezbyt duży odsetek firm prowadzących działalność badawczo-rozwojową), natomiast optymistyczny uśmiech odzwierciedla duże nakłady na innowacyjność firm dużych.

Innowacyjność to prawdziwa obsesja Unii Europejskiej, nasza zresztą także. I nie bierze się to znikąd. Atutem europejskiej gospodarki na tle świata nie są na pewno niskie płace, ani tym bardziej tanie surowce. Można by próbować 200-120 Certification odgrodzić się od światowej gospodarki różnymi barierami i niekiedy to nawet robimy, ale zdajemy sobie świetnie sprawę, że na dłuższą metę to nie ma sensu. Musimy być więc lepsi w czymś innym i stąd nacisk na nowatorskość i niekonwencjonalność. A skoro to takie ważne, to prowadzi się także wewnętrzny ranking, kto jest bardziej innowacyjny, a kto odstaje. Prowadzą, co nie powinno być zaskoczeniem, oczywiście Niemcy. A jak my wypadamy w tym rankingu? I tu ta uśmiechnięta twarz z wykresu wprowadza nas jednak w błąd… Dysponujemy na razie danymi Eurostatu za lata 2008 i 2010 (europejskie komputery powinny jednak pracować zdecydowanie szybciej, bo to jednak dane cokolwiek już historyczne), i tu Polska zajmuje przedostanie miejsce. W 2010 wyprzedzaliśmy pod tym względem tylko Bułgarię, w 2008 różnica była tylko taka, że peleton zamykała Łotwa, która dwa lata później już nas w tym rankingu wyprzedzała.

Statystyki, statystykami…

A może to ze statystykami jest coś nie tak? Nie dziwi pierwsze miejsce Niemiec, zresztą w tym rankingu samotnego lidera, bo to przekłada się na pozycję niemieckiej gospodarki. Trochę zaskakują dwa kolejne kraje, Islandia i Luksemburg. Trudno się oprzeć wrażeniu, że w tym wypadku chodzi o innowacje w dziedzinie nowoczesnych mechanizmów finansowych i niekoniecznie jest tu co powydziwiać. Islandia zresztą zaliczyła tu ponad dziesięciopunktowy regres, ale i tak nie spadła z podium. Tymczasem w realnych ekonomicznych statystykach to polska nieinnowacyjna gospodarka była liderem Europy, to czasy polskiej „zielonej wyspy” odcinającej się na tle pogrążonej w recesji „czerwonej” reszty Europy (symbolika jest zaczerpnięta z giełdy, kolorem zielonym oznacza się wzrost, czerwonym spadek). Można z tego wyciągnąć tak skrajne wnioski, jak prof. Leszek Balcerowicz, który publicznie wzywa do tego, by robić to, co dotąd przynosiło nam sukcesy, czyli nie ścigać się w innowacyjności, a naśladować. Może zresztą także dlatego niegdysiejszy autor polskich przemian jest traktowany coraz mniej poważnie, robi zresztą wrażenie wyraźnie zagubionego, jeśli idzie o realia dzisiejszej gospodarki. Nie jest jednak tak, że istotnie to naśladownictwo nie przynosiło nam powodzenia. My goniliśmy europejską gospodarkę i to była premia za nasze zacofanie. Wystarczyło kopiować innych, unikając przy okazji ich błędów, by szybko zacząć odrabiać dzielący nas dystans. Tyle, że w wielu dziedzinach my już od światowej gospodarki wcale nie odstajemy i recepta profesora Leszka Balcerowicza może dać efekt przeciwny, dotąd zmniejszający się dystans zacznie się znów powiększać. Na tym modelu bazowały zresztą Chiny, ale i one od niego odchodzą.

Duży może więcej

Do tego, choć niedoskonałe, bo naprawdę trudno jest mierzyć innowacyjność, te statystyki coś jednak pokazują. Zwłaszcza te buźki. W polskiej gospodarce jest naprawdę źle, jeśli idzie o badania i rozwój. O współpracę nauki i gospodarki (bo chodzi nie tylko o przemysł, ale i usługi). Najgorzej wypadają tu małe i średnie przedsiębiorstwa, owszem, znamy i to nie jeden przykład takiej bardzo innowacyjnej firmy, ale to jednak wyjątek od reguły, a nie reguła. Statystyki pokazują natomiast, że nie mają czego się wstydzić duże firmy. Wraz z wielkością firmy poprawiają się u nas wszystkie statystyki związane z innowacyjnością. To po części spadek po poprzedniej epoce, gdy gospodarka była zdominowana przez wielkie firmy i one się tym zajmowały, w większej jednak wpływ zachodnich koncernów, które ten model przyniosły ze sobą. A światowe koncerny lokują w Polsce swoje centra badawczo-rozwojowe, i także dlatego recepty Leszka Balcerowicza są ciut niepoważne (tylko tych stworzonych przez kapitał zagraniczny jest prawie osiemdziesiąt i zatrudniają kilka tysięcy inżynierów, i chyba wiedzą, co robią). I może warto wziąć przykład ze Stanów Zjednoczonych, jeśli idzie o finansowanie prac badawczo-rozwojowych. W Europie, inaczej niż tam, w dużo większym stopniu zaangażowane jest w to państwo. W Polsce w przemyśle zbrojeniowym finansuje je nawet w całości. W rezultacie o tym, co innowacyjne decydują urzędnicy. W Stanach Zjednoczonych jest to część biznesu.

Nie zaryzykujesz, nie zarobisz

Zorganizowana przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości konferencja „Świt innowacyjnego społeczeństwa” odbyła się 8 marca w hotelu Mercure (d.Grand) przy Kruczej, z udziałem między innymi prezes PARP Bożeny Lublińskiej-Kasprzak.

Zorganizowana przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości konferencja „Świt innowacyjnego społeczeństwa” odbyła się 8 marca w hotelu Mercure (d.Grand) przy Kruczej, z udziałem między innymi prezes PARP Bożeny Lublińskiej-Kasprzak.

I to chyba lepiej działa, bo mimo wdrażanej z wielkim hukiem Strategii Lizbońskiej dystans pomiędzy gospodarką europejską a amerykańską wcale się nie zmniejszył. Europa poniosła tu klęskę (i nieprzypadkowo tak mało jest analiz efektów strategii lizbońskiej, nie ma się bowiem czym chwalić). To nie jest propozycja, by się z tych wydatków wycofywać, ani nawet je zmniejszać, tylko propozycja większej w nich partycypacji biznesu, by czuł się on współodpowiedzialny za ich wyniki. Powinniśmy też zmienić nasze nastawienie, jeśli idzie o oczekiwane rezultaty. Nie zawsze będzie to sukces. Zaczynamy to zresztą rozumieć. W jednym z projektów realizowanych w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka rozdzielono część badawczą od wdrożenia. Można było dostać pieniądze na pierwszą część i nie dostać na drugą, można też było zrealizować pierwszą i samemu odstąpić od drugiej, nie zwracając już otrzymanych pieniędzy. Było to bardzo sensowne rozwiązanie, bo działalność innowacyjna jest zawsze obarczona ryzykiem niepowodzenia. Trzeba się z tym liczyć i równie ważne jak gotowość ponoszenia ryzyka, jest umiejętność wycofania się w porę, gdy widać, że nic z tego nie będzie. Tego, tak jak współpracy nauki z biznesem, musimy się jeszcze nauczyć. Wbrew pozorom, uczymy się szybko, czego dowodzą też wyniki naszej gospodarki, ale czym szybciej, tym lepiej. I zachęcam do lektury materiałów z konferencji, zawierających między innymi statystyczny (to część najciekawsza) obraz innowacyjności polskich przedsiębiorstw na tle Europy. Wystarczy zeskanować komórką kod poniżej. My też staramy się być innowacyjni.

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.