Bankowość, która wspiera lokalny rozwój
– Jesteśmy jedynym krajem spośród tych, które przeszły transformację ustrojową, gdzie zachowała się bankowość lokalna. Co więcej, nie funkcjonuje jako relikt, ale odpowiada za 70 proc. finansowania rolnictwa, 20 proc. finansowania MŚP i obsługuje 60 proc. jednostek samorządu terytorialnego. Jej znaczenie dla Polski lokalnej jest kolosalne – mówi Bartosz Kublik, prezes Banku Spółdzielczego w Ostrowi Mazowieckiej.
Rozmawia BARBARA JOŃCZYK
Bank Spółdzielczy w Ostrowi Mazowieckiej działa już od 124 lat. To kawał historii. Jakie były początki banku i czy jego kapitał jest w pełni polski?
Bank w Ostrowi powstał w 1898 roku i jest, według naszej najlepszej wiedzy, najstarszym bankiem spółdzielczym założonym na ziemiach polskich zaboru rosyjskiego. Koniec XIX stulecia obfitował w przedsięwzięcia gospodarcze, oświatowe, kulturalne. Po kilku nieudanych powstaniach polskie elity skoncentrowały się na wzmacnianiu polskiego żywiołu w granicach prawa zarysowanego przez wszystkich trzech zaborców. To była znakomita strategia zapoczątkowana w Wielkopolsce. W latach 1914–1918 konstelacja geopolityczna pozwoliła na wywalczenie niepodległości. I wówczas właśnie dzięki takim ludziom, jak założyciele naszego banku, Polska była w stanie szybko podnieść gospodarkę i zbudować niezbędne krajowi instytucje. Uważam, że niesłusznie nie uczymy o tym w szkołach, koncentrując się jedynie na walce. Tak jakby pomiędzy powstaniami były kilkudziesięcioletnie czarne dziury…
Nasz kapitał jest w całości polski. Bank jest własnością około tysiąca udziałowców. To przedstawiciele wszelkich grup społecznych. Przedsiębiorcy, rolnicy, lokalna inteligencja. Podobnie jak ponad sto lat temu. Ciekawostka: wśród naszych założycieli był Wiktor Ignacy Godlewski. Ziemianin, powstaniec styczniowy, który na zesłaniu wraz z Aleksandrem Czekanowskim i Benedyktem Dybowskim badali przyrodę Syberii… Człowiek wielce zasłużony dla polskiej nauki.
W Polsce funkcjonuje około 600 banków spółdzielczych. Jak wyglądają wasze wyniki ekonomiczne w porównaniu z innymi bankami? Jesteście wśród nich liderami?
Obecnie już tylko około 500. Banki łączą się w poszukiwaniu ekonomii skali i przewag rozwojowych. Mamy globalizację i cyfryzację, w związku z czym i lokalność ma dziś inny wymiar niż dwadzieścia czy pięćdziesiąt lat temu. Podobne procesy dotyczą całej Europy. Banki mają bardzo restrykcyjne przepisy co do kapitałów i skali finansowania swoich klientów. Klienci z sektora MŚP rosną i banki, by sprostać ich potrzebom kredytowym, łączą się za sobą.
Zanim o wynikach Banku w Ostrowi, powiem coś, co nie jest wiedzą powszechną w Polsce. Otóż jesteśmy jedynym krajem spośród tych, które przeszły transformację ustrojową, gdzie zachowała się bankowość lokalna. Co więcej, nie funkcjonuje jako relikt, ale odpowiada za 70 proc. finansowania rolnictwa, 20 proc. finansowania MŚP i obsługuje 60 proc. jednostek samorządu terytorialnego. Jej znaczenie dla Polski lokalnej jest kolosalne… Nie byłoby tak spektakularnej transformacji polskiej wsi i rolnictwa bez polskiej bankowości spółdzielczej. Eksport polskich produktów spożywczych przekroczył już 40 miliardów Euro rocznie i od wejścia do UE wzrósł kilkunastokrotnie. Banki spółdzielcze są też ważne w kontekście przyszłości, ponieważ stabilizują gospodarkę, działając antycyklicznie. Niejako na przekór trendom. Wynika to z faktu, że są niezwykle blisko swoich klientów. Nie ulegają kryzysowej gorączce ograniczania ryzyka w stopniu podobnym do wielkich banków komercyjnych.
Banki spółdzielcze w Polsce są zrzeszone w dwóch grupach: BPS i SGB. My działamy w ramach grupy BPS. Jest w niej zrzeszone 300 banków. Zajmujemy w tej grupie pierwszą pozycję. Należymy do największych w kraju banków spółdzielczych, zarządzając aktywami wartymi blisko dwa miliardy złotych.
Ostatnie trzy lata ze względu na pandemię i wojnę w Ukrainie to trudny czas, zwłaszcza dla przedsiębiorców i rolników. Jak ma się w tej sytuacji sektor bankowy?
Dla banków spółdzielczych, podobnie jak dla całego sektora i gospodarki, to był okres pełen wyzwań. Doskonaliliśmy organizację pracy, by działać maksymalnie bezpiecznie dla klientów i personelu.
Towarzyszy nam ekstremalna niepewność co do przebiegu pandemii i procesów gospodarczych. Wsparcia wymagało wielu klientów pracujących w sektorach szczególnie dotkniętych skutkami prowadzonej walki z wirusem. W innych obszarach gospodarki popyt wręcz wzrósł, a przedsiębiorcy borykali się z problemem strukturalnego braku rąk do pracy… Może to prowadzić do narastającej nierównowagi rynkowej pomiędzy podażą a popytem.
Szczególnym problemem dla wielu banków stały się konsekwencje głębokiej obniżki stóp procentowych NBP. Było to dobre dla kredytobiorców. Jednakże skala obniżek była zbyt głęboka, a zerowe stopy procentowe trwały zbyt długo. Przedcovidowe stopy procentowe były optymalne dla oszczędzających w bankach oraz dla tych, którzy brali w nich kredyty. Z jednej strony chroniły depozyty przed inflacją, z drugiej zaś nie stanowiły bariery dla kredytujących się w bankach. Mieliśmy dwa lata nienaturalnie niskich dla Polski stóp. Gospodarka była bardzo rozgrzana, część oszczędności przepłynęła z banków na rynek nieruchomości. Ceny mieszkań na skutek popytu inwestycyjnego wzrosły. Ci, którzy kupowali mieszkania dla własnych potrzeb mieszkaniowych, musieli za nie płacić drożej i brać wyższe kredyty… Teraz stopy wzrosły i stanowią problem. Bankowcy nie są zainteresowani takim roller coasterem. Każdemu w państwie powinno zależeć na długoterminowym stabilnym rozwoju. Wyzerowanie stóp procentowych dało dodatkowy impuls inflacyjny, rozhuśtało rynek mieszkaniowy. Nie rozwiązało zaś historycznie niskiej stopy inwestycji prywatnych względem PKB. Warunkiem inwestowania przez polskie przedsiębiorstwa nie jest bowiem jedynie cena kredytu, ale przede wszystkim stabilne perspektywy, prawo, poziom edukacji i dostępność dobrych pracowników. Jednym słowem fundamenty oraz inteligentne państwo.
Czy coś się zmieniło w decyzjach klientów odnośnie korzystania z usług banku?
Rzeczywistość w ostatnich trzech latach przyspieszyła. Muszę coś przypomnieć. Otóż w połowie zeszłego roku, na tych samych łamach napisałem: „Wszyscy chcą kupować mieszkania, ponieważ mamy ultraniskie stopy procentowe. Nienaturalnie niskie w naszych warunkach. Tyle że mechanizm boomu na rynku mieszkań jest nieco bardziej skomplikowany, niżby to wynikało z obiegowych opinii. Otóż ponadprzeciętny popyt na mieszkania powstał, ponieważ oszczędzający w polskich bankach z dnia na dzień poprzez decyzję Rady Polityki Pieniężnej zostali bez oprocentowania swoich wkładów. Gremialnie ruszyli więc po mieszkania. Istnieje bowiem utrwalony pogląd, że nieruchomości dobrze chronią wartość pieniądza w czasie. Ten pogląd nie jest pozbawiony podstaw. Kłopot w tym, że ten ponadprzeciętny popyt na mieszkania pociągnął w górę ich ceny. Utwierdziło to kupujących mieszkania inwestycyjnie w słuszności ich decyzji. W ich ślady poszli następni, co dalej podkręca ceny… Ma to dobre strony, ponieważ budownictwo mieszkaniowe daje silny impuls gospodarce. W mieszkaniu trzeba przecież postawić meble, zawiesić firany, zainstalować sprzęt RTV i AGD. To wszystko napędza produkcję i pozwala stymulować dynamikę PKB w okresie problemów. Można więc powiedzieć, że polityka pieniężna spełnia swe zadanie. Trzeba jednak pamiętać, że piękno tkwi w proporcjach. Ten ponadprzeciętny popyt napędza jednak inflację oraz, co ważne, oczekiwania inflacyjne. I znów, jeśli inflacja wynosi 4 proc., a depozyt w banku jest oprocentowany na 0,2 proc., to kolejni ludzie podejmują decyzję, by kupić nieruchomość. To sprzężenie zwrotne. Problem w tym, że mieszkań nie możemy rozpatrywać tylko w kategorii dobra inwestycyjnego. Wciąż mamy w Polsce miliony osób, które chcą kupić mieszkanie po to, by po prostu założyć rodzinę i w nim mieszkać. Dla nich tak szybko rosnące ceny nie są niczym optymistycznym. Oczywiście niskie stopy sprawiają, że kredyt jest dostępny. Tyle że stopy w przyszłości wzrosną i trzeba o tym pamiętać, zaciągając kredyt. Nie jestem zwolennikiem stawiania znaku równości między zagadnieniem CHF a ryzykiem stóp procentowych. Należy jednak głośno mówić dziś o tym, że rata miesięczna przy Wibor równym 0,2 proc. nie jest tym samym, co rata przy Wibor równym 5 proc. w skali roku. Tyle wynosił on np. w 2012 roku. To nie jakaś zamierzchła przeszłość. Taki poziom może wrócić. Chodzi więc o to, by myśleć, przewidywać i mierzyć zamiary na siły”.
Nie chodzi o to, by pochwalić się zdolnością przewidywania, ale fakty są takie, że dziś popyt na kredyt mieszkaniowy zamarł. Młodzi ludzie niespecjalnie mają zdolność kredytową. Ci, którzy wzięli kredyt w okresie ultraniskich stóp, czują się dotknięci ich wzrostem. Politycy uchwalili wakacje kredytowe, za które w całości zapłaci sektor bankowy. Przedsiębiorcy zaś nadal nie inwestują tyle, ile byśmy oczekiwali, ponieważ nie mają poczucia stabilności. Do tego toczymy absurdalny spór z Brukselą, który nie pozwala nam skorzystać z 200 miliardów złotych z KPO. To nie jest stabilna polityka.
Przed jakimi wyzwaniami stoi obecnie kierowany przez pana bank? Co uważa pan za największy priorytet?
Sektor i nasz bank stoją przed tym samym, co nasz kraj i szerzej Europa oraz świat. To są wyzwania geopolityczne, jakiś rodzaj nowej zimnej wojny. Do tego dochodzą wyzwania energetyczne, klimatyczne i żywnościowe. W zasadzie to się łączy. Mówię tu również o tym, że musimy szukać i budować zero czy niskoemisyjne źródła energii. Mitygować zmiany klimatu. Odpowiedzieć na wyzwanie hydrologiczne, z którym już się mierzymy. Kolejny problem to kryzys żywnościowy i migracyjny. Naukowcy mówią, że jesteśmy na krawędzi. Staram się ich słuchać, a nie negować ich opinie. Coraz częściej zastanawiam się też nad tym, czy obecny model kapitalizmu, którego paradygmatem jest rokroczny wzrost PKB, jest w ogóle możliwy do utrzymania i czy jest nam potrzebny? Polecam książki profesora Grzegorza Kołodki. To są pytania, na które poszukiwanie odpowiedzi z pewnością przekroczyłoby ramy tej rozmowy…
Natomiast nie ulega wątpliwości, że musimy podjąć wieli wysiłek w kierunku inwestycji. Obecny wzrost jest budowany konsumpcją i nie wróży Polsce dobrze na przyszłość. Inwestycje to silne banki, w warunkach europejskich i polskich 90 proc. finansowania dostarcza bowiem sektor bankowy. Wracając do wakacji kredytowych. Ich sens jest taki, że klient przez osiem miesięcy w tym i przyszłym roku nie płaci odsetek. Odsetki to cena pożyczonego kapitału. To jest tak, jakby piekarzom nakazać przez osiem miesięcy oddawać chleb za zero złotych. Środowisko bankowe, widząc wzrost stóp, proponowało inne rozwiązania, które zabezpieczyłyby kredytobiorców przed nadmiernymi kosztami kredytów. Jednocześnie te rozwiązania nie uderzyłyby tak mocno w sektor bankowy. Nie bardzo jednak chciano nas słuchać. Króluje dziś myślenie na zasadzie tu i teraz.
Ktoś powie, że banki na to stać. Ok. Tylko że osłabione banki to mniej kredytów dla polskich firm w najbliższych latach i jeszcze mniej inwestycji. Domykamy chocholi taniec.
Bank może poszczycić się wieloma nagrodami. Z których jesteście najbardziej dumni? Jakie działania podejmuje bank, by wspierać rozwój regionu?
Najbardziej wartościowe nagrody to te, które dostajemy w wyniku porównania twardych danych ekonomicznych i pozycjonowania nas na rynku bankowym. Cenne są także te otrzymywane od środowiska przedsiębiorców, naszych klientów. No i oczywiście te, które premiują nasz wkład w rozwój regionu i małych ojczyzn. Jesteśmy przecież bankiem z lokalnym DNA. Co roku generujemy do lokalnej gospodarki strumień ponad 400 milionów złotych w postaci kredytów operacyjnych oraz inwestycyjnych. To nasze podstawowe działanie na rzecz regionu. To jest w ogóle istota działania lokalnych instytucji bankowych. Lokalny pieniądz winien służyć lokalnym celom. W dużej mierze na tym zasadza się sukces gospodarek starej, zamożnej Europy. Tam bankowość lokalna ma jeszcze większe rozmiary i znaczenie niż w Polsce.
Co daje uczestnictwo w grupie BPS?
Banki spółdzielcze to duża i zróżnicowana populacja podmiotów. Są małe, jednooddziałowe banki spółdzielcze i duże, takie jak nasz. Działamy razem, ponieważ w ten sposób budujemy naszą pozycję wobec globalnych graczy, taniej wdrażamy technologie, wspólnie budujemy też markę. Nie bez znaczenia pozostaje większe bezpieczeństwo, kiedy działa się w grupie. Trochę na zasadzie jeden za wszystkich, wszyscy za jednego…
Co pan sądzi o tym, aby pieniądz został zastąpiony wyłącznie operacjami elektronicznymi? Czy to w ogóle możliwe? Wydaje mi się, że byłby to zamach na naszą suwerenność.
To bardzo szerokie zagadnienie. Generalnie większość rządów zmierza do tego, by popularyzować płatności elektroniczne i minimalizować gotówkowe. Poszerza to bazę podatkową i odcina tlen szarej i czarnej strefie. Takie postępowanie wydaje się więc sensowne. Z drugiej strony wielu myślicieli zastanawia się, jak daleko powinna pójść ta wszechobecna kontrola państwa nad jednostką. Zresztą tu nie chodzi tylko o państwo. Chodzi też w nie mniejszym stopniu o wielkie firmy internetowe, które „trawią” za pomocą sztucznej inteligencji nasze codzienne miliardy zachowań w sieci i na koniec wiedzą o nas więcej niż my sami. Cywilizowany świat musi odpowiedzieć na to w sposób regulacyjny i instytucjonalny. Nigdy nie wiemy, kto i do czego użyje tej wiedzy.
Jak zostaje się prezesem banku? Jakie cechy powinna mieć osoba na tym stanowisku?
Tak samo jak wszędzie: trzeba być w miarę zdolnym, no i pracowitym. Mnie zawsze pomagała dociekliwość, chęć objęcia i zrozumienia całości. Nigdy mnie nie satysfakcjonowało nauczenie się i zrozumienie jakiegoś wąskiego wycinka. Współczesna bankowość szalenie się skomplikowała. W bankach potrzeba dziś różnych umiejętności. Wcale nie tylko analitycznych i ścisłych. W handlu i marketingu bankowym na pierwszy plan wysuwają się kompetencje miękkie: empatia, kreatywność i umiejętności perswazyjne. Potrzeba też coraz więcej ludzi o zdolnościach technicznych, biegłych w Internecie, mediach społecznościowych. Jeśli ktoś posiada jakieś kombinacje tych różnych kompetencji, jest skazany na zrobienie kariery w bankowości.
Nie tylko pracą żyje człowiek, więc co lubi robić w wolnym czasie Bartosz Kublik?
Jeżdżę w ciekawe miejsca. Czytam wiele książek. Codziennie robię zróżnicowaną prasówkę. Nie chcę rozumieć jedynie bankowości i stać się monotematyczny. Zimą wędruję, a latem jeżdżę rowerem po Puszczy Białej. W wielu miejscach nie ma tam zasięgu…