Menu

DLACZEGO TAK ŹLE ZNOSIMY KRYTYKĘ?

DLACZEGO TAK ŹLE ZNOSIMY KRYTYKĘ? Przecież nikt z nas nie lubi być krytykowany. To oczywiste.

Wytykanie błędów często kładzie się cieniem nawet na bliskich relacjach. Krytyka bywa demotywująca, pogarsza nastrój. Czasami osobom źle znoszącym uwagi zarzuca się brak dystansu do sprawy, ale i do siebie oraz zbyt osobiste traktowanie problemu. Tylko że  reakcja na krytykę nie zawsze jest zależna od nas.

Przed słowami krytyki nie ma ucieczki. Negatywne opinie innych mogą dotyczyć praktycznie każdej sfery życia, zarówno zawodowej, jak i prywatnej. Znakiem dzisiejszych czasów jest fakt, że krytyka nie dotyka nas wyłącznie w kontaktach bezpośrednich. Możemy stać się jej ofiarami przede wszystkim na portalach społecznościowych. Czy w tej formie jest łatwiejsza do zniesienia? Niekoniecznie.

Krytyka w sieci boli bardziej?

Wiele osób od akceptacji społeczności internetowej uzależnia swoją samoocenę, poza tym nieprzychylny komentarz może zostać potraktowany w kategoriach publicznego ośmieszenia – w końcu kąśliwy wpis mogą zobaczyć wszyscy.

Fora internetowe i portale społecznościowe stały się polem do popisu dla bezmyślnych krytyków, w których działaniu trudno doszukać się znamion konstruktywnej oceny. Negatywne opinie w internecie mają przede wszystkim zranić adresata.

Niektórzy w ogóle nie przejmują się tym, co inni na ich temat wypisują w sieci, zwłaszcza gdy są to komentarze anonimowe bądź osób obcych. Inni każde nieprzychylne słowo bardzo biorą sobie do serca.

Typ osobowości a krytyka

Niektóre typy osobowości są znacznie bardziej podatne na zranienie niż inne. Najgorzej z negatywnymi opiniami na swój temat radzi sobie typ sumienny (według typologii osobowości stworzonej przez Johna M. Oldhama i Loisa B. Morrisa.).

Osoby te są niezwykle pracowite i zdyscyplinowane, wiele od siebie wymagają, a przestrzeganie zasad jest dla nich jedną z ważniejszych życiowych wartości. Krytyka sprawia, że typy sumienne mają wrażenie, że zawiodły, nie stanęły na wysokości zadania, co łatwo może przerodzić się we frustrację.

Równie źle wytykanie błędów przez innych znosi typ czujny. To ludzie niezależni, przyzwyczajeni do odnoszenia sukcesów. Krytykę odbierają jako porażkę, a na dodatek jako mechanizm obnażający ich brak samodzielności i zależność, np. od przełożonych.

Dla odmiany typ ofiarny wytrwale znosi różnego rodzaju negatywne opinie na swój temat, a co gorsza, uważa, że w pełni na nie zasługuje. Jednak odporności na krytykę w takim wydaniu nie życzymy nikomu.

Krytykującym też nie jest łatwo

Boimy się, że szef zauważy słabe punkty tego, co robimy, i ostro nas skrytykuje. W zaciszu gabinetu albo, o zgrozo, publicznie! Gdy nasz partner wytyka nam błędy w kwestii tego, jak prowadzimy samochód albo jak zachowywaliśmy się na niedzielnym obiedzie, potrafi nam to zepsuć całe popołudnie. Trener na siłowni krytykujący sposób, w jaki wykonujemy ćwiczenia, odbiera satysfakcję ze spalonych kalorii. Znasz to?

Nasza reakcja na krytykę zależy m.in. od tego, jaki typ osobowości reprezentujemy. Ale jedno jest pewne: wbrew temu, co można przeczytać w wielu poradnikach, krytyka nie zawsze musi nieść ze sobą „cenną informację zwrotną”.

Na jednym z warszawskich murów ktoś namalował kiedyś graffiti z napisem: „Krytyk jest jak samochód: im gorszy, tym więcej robi szumu”. Już ten mały fragment jednej ściany pokazuje, że generalnie z krytykami jest problem. I mają go… nie tylko krytykowani.

Współczesną komunikację charakteryzuje duża odpowiedzialność za słowo. Zwłaszcza to krytyczne, i zwłaszcza to wypowiadane głośno i publicznie. Wyjątkiem jest może to, co dzieje się na forach internetowych. Wypowiadając jakąkolwiek opinię nieanonimowo, mocno się pilnujemy, żeby przypadkiem kogoś nie urazić. Podczas gdy w sieci kwitną różne formy hejtu, w bezpośredniej komunikacji twarzą w twarz nierzadko wspinamy się na wyżyny dyplomacji, jak ognia unikając skrytykowania kogoś lub czegoś.

Amerykański pisarz, autor „Małego poradnika życia” H. Jackson Brown podał kiedyś instrukcję, jak należy skutecznie krytykować. Żeby osiągnąć zamierzony efekt. Żeby nie był to zmarnowany czas. Żeby druga strona się nie obraziła. Cały proces zwracania komuś uwagi porównywał do pracy fryzjera.

Pisał, że krytykując innych, najlepiej zacząć od pochwały, żeby zachować się w taki sposób, w jaki robi to fryzjer, który zanim sięgnie po brzytwę, najpierw namydla skórę. To obrazowe porównanie z połowy XX wieku to odpowiednik tego, co współcześnie nazywa się „teorią kanapkową”. Ona też dotyczy tego, jak mówić innym, co o nich myślimy, gdy ta opinia jest – delikatnie mówiąc – nie najlepsza.

Ta metoda to nic innego jak krytyka łatwa do przyjęcia. Wszystko, co nieprzyjemne, powiedziane jest w środku rozmowy. Pozytywny początek i koniec ma zbudować klamrę, w której odbiorca naszych słów poczuje się doceniony. To nie koniec teorii. W poradnikach można znaleźć długie rozdziały z poradami, jak krytykować, żeby… nie zniechęcić krytykowanego. Żeby go nie wystraszyć. Żeby słowa krytyki były możliwie jak najbardziej – w nawiązaniu do kanapki – zjadliwe.

Właśnie w tym celu menedżerowie w korporacjach przechodzą szkolenia z „dawania informacji zwrotnej”, tzw. feedbacku. Już sam ten zwrot brzmi ładnie i gładko, prawda? Dużo przyjemniej niż hasła typu „krytykowanie” czy „upominanie”.

O czym może to świadczyć? Po pierwsze, co jest mało zaskakujące, że generalnie nie lubimy krytyki. Po drugie, że na to, jak zadziała krytyka, w ogromnej mierze wpływa forma, w jakiej jest podana. Warto i trzeba o tym pamiętać.

dr Marek Wojciechowski | psycholog biznesu

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.