Menu

Wielka Brytania opuściła Unię, a Gibraltar nie…

Choć Wielka Brytania formalnie wystąpiła z Unii niemal rok temu, to poza tym, że brytyjscy urzędnicy musieli opuścić gabinety w Brukseli, a Wielka Brytania straciła prawo głosu w sprawach Unii, to do końca zeszłego roku nie zmieniło się nic. Trwał okres przejściowy…

Negocjacje trwały niemal do ostatniej chwili i zakończyły się dopiero w Wigilię. Ich przeciąganie się nie wyszło na dobre Wielkiej Brytanii. W ich trakcie straciła ostatni, bardzo wątpliwy zresztą obecnie atut w postaci „wspaniałej umowy handlowej” ze Stanami, gdyż Donald Tramp przegrał wybory prezydenckie. Sukces w rokowaniach był zresztą od początku bardzo odległy. Europejscy negocjatorzy musieli zadowolić wszystkie kraje należące do Unii, gdyż każdy z nich musiał tę umowę ratyfikować. I oczywiście żaden z nich z niczego nie myślał ustępować. Strategię negocjacyjną Unii można określić jako „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”, co było zwołanie dumasowskich trzech, a właściwie czterech muszkieterów. Postawiła na swoim mała Irlandia, która chciała utrzymania warunków tzw. porozumienia wielkopiątkowego kończącego wojnę domowa w Ulsterze. I to Wielka Brytania musiała ustąpić. Aby zachowana została pełna swoboda przepływu tak ludności, jak i towarów pomiędzy Irlandią a Ulsterem, granica celna została poprowadzona morzem i oddzieliła Ulster od Brytanii. Koniec końców Wielka Brytania musiała ustąpić miejsca także na swoich łowiskach rybakom z kontynentu, bo zażądały tego Francja, Belgia i Holandia. I to zresztą całkowicie marginalne sprawy dostępu do łowisk zdominowały ostatnią turę rokowań. Jeśli Wielka Brytania wierzyła, że nie podda się w negocjacjach i nie odda ani guzika, jak buńczucznie do końca obiecywał premier Boris Johnston, to ostatecznie skończyło się na tym, że będzie musiała rękami podtrzymywać spodnie.

Mimo tego wynikami tych negocjacji nikt w Europie się nie cieszy. Brexit uważa się za porażkę Unii. Dziś jednak porażkę, którą już postanowiono zamienić w sukces w postaci zacieśnienia Unii, co odbywa się już na naszych oczach.

Jeszcze dłużej trwały negocjacje w sprawie Gibraltaru, które europejscy negocjatorzy oddali Hiszpanii. Trwały one do ostatniego dnia i Hiszpania osiągnęła w nich więcej niż przez przeszło trzy poprzednie stulecia. I to bez jednego wystrzału, jeśli nie liczyć noworocznych fajerwerków, jeśli te w tym roku w ogóle były. Granica pomiędzy Gibraltarem a Hiszpanią za pół roku zostanie zniesiona. Już teraz mogą ją swobodnie i bez paszportów przekraczać mieszkańcy Gibraltaru i Hiszpanie. Za pół roku dołączą do nich mieszkańcy strefy Schengen, w tym Polacy, a kontrola graniczna zostanie przeniesiona na lotnisko i do portu. Przejmą ją agenci Frontexu, unijnej agencji mającej swoją siedzibę w Warszawie i to jedyne ustępstwo na rzecz Wielkiej Brytanii, mające choć trochę podratować jej prestiż. Podlegać będą oni rządowi w Madrycie i najprawdopodobniej będą Hiszpanami, bo Wielka Brytania nie ma tej sprawie prawa głosu.

Przybywający na Gibraltar obywatele brytyjscy w przeciwieństwie do nas paszport będą musieli mieć, ale to wynika  z braku dowodów osobistych w Wielkiej Brytanii, co podobnie jak w Stanach jest elementem narodowej dumy i jest tak samo zresztą uzasadniane. W tym wypadku będzie jednak elementem symbolicznego upokorzenia, bo przed wyjazdem na wycieczkę na należący do jego kraju Gibraltar Brytyjczyk będzie musiał wyrobić sobie wcześniej paszport.

I tak Wielka Brytania wystąpiła z Unii, ale kawałkiem w niej pozostała. Bo tak chciały Irlandia i Hiszpania. Wiedziona tym przykładem dołączy zapewne niedługo do nich Szkocja, której władze już zapowiedziały, że będą chciały zorganizować referendum w sprawie jej niepodległości. Uzasadniając to tym, że mieszkańcy Szkocji nie chcą Unii opuszczać, zagłosowali zresztą przeciwko temu cztery lata temu. Jeśli referendum się odbędzie, to jego wynik wydaje się przesądzony i Wielka Brytania będzie musiała zmienić zarówno nazwę jak, jak i flagę.

Red. Rafał Korzeniewski

 

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.