Menu
Walentynki po japońsku

Walentynki po japońsku

W Japonii wszystko jest tak samo, jak u nas, ale inaczej. Zresztą, czego się można spodziewać po kraju, w którym ludzie wchodzą do wanny dopiero po tym, jak się starannie umyją? I tak jest właśnie w przypadku Walentynek. To także w Japonii święto zakochanych, święto przede wszystkim dla młodych, choć niewyłącznie. Tego dnia jednak to przedstawicielki płci pięknej wręczają prezenty swoim ukochanym, nigdy odwrotnie!

Obowiązkowo czekoladki. Najlepiej własnoręcznie zrobione! Dlatego w przeddzień w wielu domach kuchnie zmieniają się w laboratoria nie zawsze udanych eksperymentów kulinarnych nastolatek. W szkołach dziewczyny wręczają czekoladki nie tylko tym chłopakom, z którymi chodzą, ale także tym, z którymi by chciały chodzić. Pozwala to stworzyć całkiem wymierny ranking popularności. A co z tymi, którzy czekoladek nie dostaną? Dla nich są czekoladki „przyjacielskie”, dosłownie tłumaczyć by należało ich japońską nazwę jako czekoladki „wdzięczności”, ale zwykle najczęściej robi się to tak, jak to zrobiłem. Uczennice wręczają je kolegom z klasy, starsze kolegom z pracy i przełożonym i w tym wypadku określenie czekoladki „wdzięczności” rzeczywiście pasuje. I oczywiście braciom, wiadomo przecież, że są beznadziejni i liczyć mogą tylko na siostrę. Szlachetne? Poszlaki wskazują jednak na przemysł cukierniczy, który postanowił jeszcze bardziej pomnożyć swoje zyski. Na płeć brzydką przyjdzie czas w Biały Dzień, równo miesiąc później. Wtedy obdarowani czekoladkami (ale nie dotyczy to tych „przyjacielskich”) powinni się zrewanżować. Biały Dzień obchodzony jest tylko w Japonii i nie ma też aż tak długiej tradycji. Obchodzi się go od 1978, a inicjatywa wyszła od Ogólnokrajowej Spółdzielni Przemysłu Cukierniczego. W tym wypadku nie musimy się niczego tego domyślać.

Czy może nam się na coś ta wiedza przydać? Może. Walentynki to popularny motyw w japońskich kreskówkach, czyli anime. Których, jeśli nie oglądamy, to oglądają nasze dzieci i wnuki i wypada wiedzieć, co oglądają. Zresztą czy aby nie oglądamy lub choćby oglądaliśmy? Przecież „Pszczółka Maja” z niezapomnianą piosenką Zbigniewa Wodeckiego to też anime! Czasy, gdy jeśli idzie o animację karty rozdawali Amerykanie i Disney to już prehistoria, to samo dotyczy też komiksu, czyli mangi, choć tu Japończykom już dotrzymują kroku Koreańczycy (manhwa) i Chińczycy (manhua).

Na zdjęciu Konata (po prawej) i Tsukasa z „Lucky Star”. Prawda, że są słodkie, czyli jakby powiedzieli Japończycy, kawai? Choć, to tylko jeden z tematów 13 odcinka, dowiedzieć się można wszystkiego, co trzeba wiedzieć o japońskich Walentynkach. Zwariowane „Lucky Star” to już klasyka japońskiego anime.

Red. RAFAŁ KORZENIEWSKI

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.