Menu

SZTUKA i dobroczynność

W Polsce niemal każdego tygodnia odbywa się jakaś akcja lub aukcja charytatywna. Fundacje i inne organizacje zbierają pieniądze na pomoc ludziom i zwierzętom. Zbieramy na chore, biedne dzieci, bezdomnych, pokrzywdzonych przez los, porzucone zwierzaki… To bardzo szlachetne i godne szacunku działania. Problem jednak w tym, że czasem przyglądając się tym akcjom, mam wrażenie, że w efekcie tych działań najwięcej korzyści z nich mają dobroczyńcy.

Lena Strużyńska Galeria MOSTRA, Warszawa, ul. Chocimska 35, lok. 25

Tak jest bardzo często w przypadku charytatywnych aukcji sztuki. Ich organizatorzy zbierają od artystów dzieła, zapewniając o szlachetnym celu, ale też o dużej promocji ich nazwiska. Wystawiają je potem na aukcji i jak to w demokracji, cena wywoławcza jest taka sama dla wszystkich. Często jest to 100, 200 złotych. Dzieła o znikomej wartości artystycznej licytowane są wraz z wybitnymi pracami uznanych artystów. Można by pomyśleć, że nie ma w tym nic złego, bo to przecież aukcja na rzecz potrzebujących i rzeczywista wartość prac nie ma tu nic do rzeczy. Ja mam jednak wątpliwości. Licytujący to w większości ludzie, których przywiódł odruch serca, ale są wśród nich tacy, którzy bywają na wszystkich takich aukcjach i przyświeca im inny cel – polują na wartościowe dzieła za najmniejszą możliwą cenę, dziesięciokrotnie (lub więcej) niższą od wartości rynkowej. Zakupione za kilkaset złotych dzieła trafiają potem na rynek w swoich właściwych cenach lub uzupełniają zamożne kolekcje nabierając z czasem jeszcze większej wartości. Artyści to ludzie wrażliwi i los potrzebujących nie jest im obojętny, ale zauważyłam, że już coraz mniej chętnie biorą udział w aukcjach charytatywnych. Poprosiłam o opinię na ten temat malarkę, która wielokrotnie przekazywała swoje prace na takie aukcje. Oto jej refleksje:

„Od wielu lat uczestniczę regularnie w aukcjach charytatywnych kilku fundacji działających w Polsce. Przekazuję obrazy własnego autorstwa, na ogół dużego formatu 140 cm x 110 cm. Jako autorka obrazów otrzymuję w zamian skromny, zbiorczy katalog, w którym zdjęcia moich obrazów często są wielkości mniejszej niż znaczek pocztowy. W porównaniu do innych prac, które w oryginale są wielokrotnie mniejsze od moich. Pomimo załączonego

Robert Bubel „Alicja” 85x100 cm. Olej na płótnie

przeze mnie zdjęcia cyfrowego obrazu w wysokiej rozdzielczości lub zapewnień organizatorów, że zadbają o zawodowy katalog. W rezultacie powstaje taniutki katalog, który nie spełnia funkcji reklamowej, ani przed wystawą, ani po. Nie jest on w jakimkolwiek stopniu „podziękowaniem” dla artysty. Od pewnego czasu mam również wrażenie, że katalogi stają się coraz bardziej tandetne – od strony wykonania, nie mówiąc już o stronie merytorycznej. Pomyłkach w tytułach, w informacjach dotyczących techniki. Dość istotnym problemem jest nieodpowiednia oprawa obrazów, niezgodna z informacją autora, która jest załączona do obrazu. Zdarzyło się to wielokrotnie, mimo że moje propozycje oprawy były skromne i na pewno nie nadszarpnęły finansów organizatorów. Jako artysta czuję coraz mniejszą przyjemność uczestniczenia w aukcjach charytatywnych, bowiem pozycja artystów – „darczyńców” w moim odczuciu staje się coraz bardziej marginalna. A przecież to dzięki nam powyższe aukcje mają szanse bytu i podobno są realizowane w zaszczytnych celach. Tylko dla kogo? Dla nas – artystów na pewno nie, a raczej już nie. Coraz częściej zastanawiam się nad kolejnym „darem”. Czy jest to w ogóle dar, za który nikt nie dziękuje? Co z niego ma wyniknąć dla mnie… reklama? Zwiększona sprzedaż moich obrazów? Popularność na rynku aukcji? To już wiem, że nie. Nic nie wynika. Jako wyjątek wśród innych Fundacji zajmuje miejsce Fundacja A Kogo? Ewy Błaszczyk. Obraz z Czerwonym Ptakiem podarowany dla Budzika znajduje się w holu głównym kliniki. Zostałam zaproszona na uroczyste przekazanie obrazu, wraz z wywiadem do radia i telewizji. Fundacja zadbała o to, abym jako artysta i darczyńca poczuła radość, że mój obraz spełnia swoją pozytywną funkcję. Nie ukrywam, że sprawiło mi to wielką przyjemność i satysfakcję”.

Alina Skiba

Alina Skiba „LOVER” 110x140 cm. Water colour digital print and gold hand painting. Sygnowane

Ostatnio poproszono mnie, by jeden z artystów współpracujących z moją galerią przekazał swoje obrazy na aukcję. Dowiedziałam się, że dochód z aukcji ma być przeznaczony na pomoc ludziom bezdomnym, uzależnionym od alkoholu. Usłyszałam opowieści o ciężkim ich losie… Pracuję z artystami od wielu lat. Wiem, jak się zmagają z trudnościami finansowymi. Często pracują np. na budowie, by zarobić na farby lub płótno. Wielu z nich, bardzo utalentowanych, żyje w skrajnie „skromnych” warunkach. Tych, którzy utrzymują się ze sztuki, jest bardzo niewielu. Aby sprzedawać sztukę trzeba włożyć wiele starań i pieniędzy w jej wypromowanie – organizować wystawy, wydawać katalogi, prezentować na targach sztuki. Aukcje charytatywne częściej szkodzą artystom niż promują ich sztukę. Zaniżają ceny i niewłaściwie prezentują. Owoc ich pracy i talentu staje się przedmiotem jak inne. Nie ma u nas szacunku dla ludzi sztuki, nie potrafimy docenić jej wartości i unikatowości. Obrazy na aukcjach często są sprzedawane taniej niż postery z sieciówek produkowane w milionach sztuk. Może pora by pomyśleć, jak wesprzeć artystę? Przecież to nasze dobro i powód do dumy. Najwyższy czas, by to docenić. Inwestowanie w sztukę to nie tylko dobra inwestycja finansowa, to inwestycja w siebie i swoją rodzinę.

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.