Menu
Sacrum, buddyzm i pierożki

Sacrum, buddyzm i pierożki

– Głęboko wierzę, że każdy naród ma inne archetypy warunkujące odczuwanie szczęścia. W Indiach, które znam, ogromną rolę odgrywają religia i duchowość. Obcowanie z sacrum jest najważniejszą częścią życia i powoduje, że rutyna, coś, co na zachodzie wydawałoby się nudne, staje się mistycznym doznaniem – o niezwykłych Indiach i swojej najnowszej książce opowiada Frederick Rossakovsky-Lloyd

Rozmawia BARBARA JOŃCZYK

Fredericku, gościłeś już na łamach magazynu „Przedsiębiorcy.eu” z okazji wystawy malarskiej, którą prezentowałeś w Polsce kilka lat temu. Teraz wydałeś książkę podróżniczą. Zmieniłeś zawód?

Bynajmniej! Już wtedy pisałem książki, jednak może nie tak śmiało, tworząc krótsze formy. To wynikało z braku czasu lub nawet z lenistwa. W pewnym momencie jednak postanowiłem napisać o Indiach i o buddyzmie, bo są dla mnie bardzo ważne. Spędziłem w Indiach kilka lat – najwięcej w miejscach, w których spirytualizm nadaje życiu pełnego mocy znaczenia – i nie chciałem tego zamykać tylko w sobie. Dlatego powstała książka, a w zasadzie jej pierwsza część.

Właśnie tak pomyślałam. Książka, chociaż stanowi całość, kończy się w momencie, kiedy spakowani wsiadacie do pociągu i znowu wyjeżdżacie.

Bo jesteśmy nomadami. Zdecydowaliśmy się na życie koczownicze, ponieważ wydało nam się bardziej interesujące od trybu osiadłego, zależnego od stałej pracy, kredytów i rutynowych czynności. Powstaje kolejna część serii, choć w tej chwili znajduje się na etapie chaosu twórczego.

Ale książka podróżnicza powstała. Mam ją tu przed sobą. To gruby tom z ogromną liczbą intrygujących historii i pięknych zdjęć. Nie jest nudna. Podobają mi się zwłaszcza przeskoki w czasie, bardzo oryginalne, choć trzeba się skupić.

Frederick Herbert Rossakovsky-Lloyd KSIĄŻKA PODRÓŻNICZAChciałem, żeby czytelnik był skupiony, ponieważ oprócz naszych przygód, doznań i zabawnych dialogów przemyciłem tam sporo buddyjskiej wiedzy, biografii znanych nauczycieli i historii niezwykłych miejsc. Przez dwa lata pracowałem nad tym, żeby książka nie była nudna i mam nadzieję, że mi się udało.

Zdecydowanie jest ciekawa! Mnie na przykład urzekły przepisy kulinarne. Chyba jeszcze nie czytałam książki, w której zaraz po opisie traumatycznego zjazdu z wysokich gór autor podaje przepis na pierożki. Jak one się tam nazywają?

Momo! Ale Indie właśnie takie są i tak wygląda tamtejsza rzeczywistość! W jednej chwili ryzykujesz życie, jadąc rozklekotanym jeepem po himalajskich bezdrożach, by dojechać do wymarzonego punktu – nieodkrytego jeszcze przez turystów miejsca, w którym serwowane są pierożki momo. Pyszne! Grzechem byłoby nie dać przepisu.

Mnie zaintrygował przepis na te dmuchane placki z ciecierzycą. Muszę je kiedyś przyrządzić. Jednak to, co najbardziej mi się w książce podoba, to spokój, który opisujesz. Ten czas, który płynie wolniej i ta możliwość zatrzymania się i spojrzenia w siebie. Brakuje mi tego bardzo i choć Indie nie były moim wymarzonym kierunkiem wakacyjnym, zaczęłam się zastanawiać, czy tam nie pojechać.

Zapraszam! Bardzo chętnie oprowadzę cię po wszystkich tajemniczych miejscach. Pokażę ci bezludne zakątki, ukryte świątynie, w których energia jest tak silna, że można ją odczuć fizycznie i miejsca tak piękne, że samo przebywanie w nich uzdrawia.

Indie w twojej książce to kraina niezwykła, pełna kolorów i ponadczasowej mądrości. Nie wszyscy jednak podzielają twój punkt widzenia.

Myślę, że to jest sprawa indywidualnej karmy oraz tego, jakie rzeczy przyciągamy. Ja zawsze widzę szklankę do połowy pełną. Tak samo świat, który postrzegam jako piękny. W Indiach ludzie są szczęśliwi, nawet ci, którzy żyją w lepiankach. Wystarczy na nich spojrzeć. Żyją z uśmiechem na twarzy. Zachodni turyści oceniają jakość ich życia, porównując stan posiadania. A to nie jest najważniejsze kryterium.

Co więc decyduje o naszym szczęściu?

Myślę, że nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Każdego uszczęśliwia coś innego, poza tym głęboko wierzę, że każdy naród ma inne archetypy warunkujące odczuwanie szczęścia. W Indiach, które znam, ogromną rolę odgrywają religia i duchowość. Obcowanie z sacrum jest najważniejszą częścią życia i powoduje, że rutyna, coś, co na zachodzie wydawałoby się nudne, staje się mistycznym doznaniem. Jesteśmy buddystami i czasami całymi miesiącami nasze życie polegało na siedzeniu pod drzewem i powtarzaniu mantr. Wtedy byliśmy najszczęśliwszymi osobami na świecie.

Dużo piszesz o buddyzmie.

Bo jest najistotniejszą częścią mojego życia. Dodatkowo w Indiach Północnych i w Nepalu, o których piszę w książce, znajdują się kultowe buddyjskie miejsca. Cztery najważniejsze z nich to: Lumbini – miejsce narodzin Buddy, Sarnath – w którym wygłosił on pierwsze nauki, Bodh Gaja – gdzie pod słynnym drzewem osiągnął oświecenie i w końcu Kushinagar – gdzie oświecony zmarł. Z każdym z tych miejsc związanych jest wiele niezwykłych ludzi i opowieści. Starałem się wpleść to wszystko pomiędzy wiersze.

W książce jest bardzo dużo przeplatających się ze sobą opowieści. Niektóre z nich brzmią jak baśnie.

Bo to są legendy, hinduskie mity związane najczęściej z miejscami geograficznymi. Tam każde miejsce posiada własną, niezwykłą historię. Hinduizm jest najstarszą religią, bardzo rozbudowaną i ciekawą. Całymi godzinami potrafiłem siedzieć nad Gangesem, popijać herbatę z wielkich aluminiowych czajników i słuchać opowieści joginów. Każdy z nich znał inną wersję tej samej historii i chyba to było w tym wszystkim najciekawsze.

Mają fantazję. Poza tym przedstawiasz Hindusów jako romantyków.

Oj tak! Nie znam drugiego tak romantycznego narodu. Wystarczy posłuchać hinduskich piosenek – subtelnych słów, tkliwych melodii i pełnych tęsknoty zawodzeń. Oni wszyscy chcą kochać i potrafią to robić. To tam mamy najbardziej żarliwych przyjaciół, którzy wskakują nam w objęcia, gdy tylko nas widzą, a żegnają, zarzucając nam na szyję wielobarwne szale. I ten nastrój się nam udziela. Gdy jesteśmy w Indiach, chodzimy po ulicach zakochani.

Nie tylko. Zdarzyło ci się płakać i rozchorować.

Zdecydowanie! Bo Indie wyzwalają wiele emocji, często oczyszczających. Ten płacz, o którym wspominasz, był swoistym katharsis. Wtedy, w 2003 roku, po raz pierwszy spotkałem swojego duchowego nauczyciela – XVII Karmapę. Tak długo na to spotkanie czekałem, że gdy w końcu do niego doszło, pojawiły się łzy. Choroby zaś – zatrucia pokarmowe – pojawiły się raczej przez moją głupotę. Spędziłem w Indiach wiele lat i powinienem był wiedzieć, czego nie wolno robić.

Czyli trzeba uważać.

Tak jak wszędzie. Podróżowanie wiąże się z pewnym ryzykiem. Ale czym byłoby życie bez adrenaliny? Myślę jednak, że oprócz radości i szaleństwa, trzeba wziąć ze sobą rozwagę – wykupić ubezpieczenie, zaszczepić się lub zabezpieczyć na wypadek chorób i nie zapominać o rozsądku.

Ale jechać warto! Szczególnie do miejsc, do których nie dotarła jeszcze masowa turystyka.

Właśnie w Indiach Północnych jest takich miejsc najwięcej. Okryte śniegiem rezerwaty przyrody, w których przez tygodnie można nie zobaczyć żadnego człowieka ani nawet odcisku ludzkich stóp.

No właśnie. W książce zburzyłeś indyjski stereotyp. Myśląc o Indiach, mam przed oczami upał, tłoczne ulice, kobiety w sari i ewentualnie plaże. A ty piszesz o śniegu, herbacie zamarzającej w kubkach i czerwonych od mrozu policzkach.

Bo północne Indie, zwłaszcza Sikkim – jeden z najmniejszych indyjskich stanów – takie są. To przede wszystkim góry – Himalaje i tereny położone wysoko nad poziomem morza, gdzie dolinami nazywa się obszary położone wyżej niż nasz rodzimy Giewont. Tam wśród gór znajdują się krainy święte z trudno dostępnymi świątyniami, stupami i młynami modlitewnymi. To krainy legendarnych lamów – buddyjskich nauczycieli, buddyzmu i czystego powietrza. Te Indie kocham najbardziej.

Przekonałeś mnie swoimi barwnymi opowieściami o Indiach, lamach i filozofii buddyjskiej. Książkę oceniam bardzo wysoko. Myślę, że można wyciągnąć z niej wiele cennych informacji. Gdzie można ją kupić?

Będzie w księgarniach. Międzynarodowy lockdown zmienił wiele planów, jednak postanowiłem nie zmieniać daty promocji. „Show must go on” – tak jak biznes! Nie wolno nam się poddawać. Dlatego książkę sprzedaję na Facebooku. W tym celu należy polubić Książkę podróżniczą. To proste. Dostępne są wersje elektroniczna i papierowa. W najbliższym czasie planuję zorganizować kilka wieczorków autorskich w Polsce, pojawić się na targach książki i dopiero wtedy wstawić książkę do księgarń. Wcześniej utonęłaby pośród innych.

Czyli jako pisarz-podróżnik musisz myśleć jak biznesmen.

Oczywiście. Bez tego samodzielne wydanie książki byłoby zupełnie nieopłacalne, a piękne historie i doświadczenia, które opisałem, rozmyłyby się w nicości. A tego bym nie chciał.

Zdjęcie udostępnione przez rozmówcę.

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.