Menu

OPTYMIZM–wyzwaniem i zagrożeniem naszych czasów

Od kilku lat półki krajowych księgarń nie mogą pomieścić coraz to nowych i kolejnych wydań publikacji na temat „pozytywnego myślenia” jako metody zmiany zachowania i nastawień wobec niemal wszystkich problemów tego świata. Często adresatami tych publikacji oraz koncepcji są ludzie pracujący w warunkach nasilonego stresu społecznego, a szczególnie ci, którzy w pogoni za sukcesem poszukują szybkich i łatwych sposobów radzenia sobie z natłokiem różnorakich problemów.

Leszek Mellibruda

Twórcy koncepcji „pozytywnego myślenia” posługują się uniwersalną i podejrzaną dewizą, iż pozytywne myślenie pomaga zawsze. Co więcej, ich zdaniem jest to sposób nie tylko na sukces, ale również na osiągnięcie niemalże wszelkich ważnych dla wielu ludzi celów życiowych – od bogactwa, zdrowia i młodości – do przyjaźni, panowania nad podświadomością, uzdrawiania na odległość aż do… reedukacji kryminalistów.

Pozytywne myślenie ma swoje różne odmiany, podobnie jak i jest wiele typów optymistów. Hurra-optymiści nie są podobni do umiarkowanych optymistów a optymiści racjonalni nieco się różnią od zwykłych realistów. Pesymiści uważają, że optymizm jest jedynie wynikiem niedostatecznej informacji a naiwni i „nawiedzeni” optymiści potwierdzają tezę Woltera, ze „optymizm to obłęd dowodzenia, że wszystko jest dobrze, kiedy nam się źle dzieje”.

Optymizm to nie tylko przejaw pozytywnego myślenia, ale głównie dojrzała postawa wobec siebie i świata wyrażająca się harmonijnie zrównoważonym i adekwatnym reagowaniem na to, co przynosi nam życie, również wewnętrzne.

Wyzwania dojrzałego optymizmu

Istnieje wiele obserwacji ukazujących wyraźnie pozytywne wymiary dojrzałego optymizmu. Można przypuszczać, że „z natury” jesteśmy optymistami. W badaniach przeprowadzonych przez zespół psychologów Uniwersytetu w Heidelbergu stwierdzono, że optymistyczne nastawienie u 58-latków w okresie następnych 21 lat zmniejszyło wskaźnik umieralności 30-krotnie. Innymi, trwającymi 60 lat obserwacjami objęto 180 zakonnic, u których analizowano autobiografię rozróżniając grupę optymistek i pesymistek. Wyniki analiz ujawniły, iż optymistki żyły dłużej, natomiast pesymistki umierały wcześniej i 2,5 razy częściej. Analiza autobiografii, umożliwiała prognozę śmiertelności w tej grupie badanych. Optymistyczny obraz procesu starzenia się u ludzi 50+ przedłuża życie o 7,5 lat, natomiast paniczny lęk, poczucie samotności i pesymistyczna postawa wobec przyszłości przyśpiesza zgon – obserwacje wskazują, że nawet do 8 lat.

Innym, fascynującym obszarem badań mających związek z optymizmem są obserwacje bioelektrycznej aktywności mózgu w sytuacji pobudzenia emocjonalnego. Badania wykorzystujące techniki neuroobrazowania (CT, MRI, fMRI) ukazały, iż 60 proc. całego mózgu jest neutralne motywacyjnie, podczas gdy 35 proc. pobudzonych obszarów kory mózgowej odpowiada za reakcje pozytywne a tylko 5 proc. za reakcje negatywne. „Pobudzenie ośrodków pozytywnego wartościowania wzmacnia zachowania, które prowadziły do ich pobudzenia, jeżeli natomiast wprowadzimy stałe drażnienie ich po wzbudzeniu ośrodków negatywnych, nasilają się zachowania przerywające stymulację tych ostatnich (aktywne unikanie)”. „Przy pobudzeniu tych szczególnych ośrodków „pozytywnych” osobnik bardziej wierzy w skuteczność swoich zachowań i w związku z tym wzmaga je.” (J.Olds & Stain,1965).

Wiele badań upoważnia do stwierdzenia, że na poziomie mechanizmów neurofizjologicznych doznania pozytywne i negatywne są odrębnymi kategoriami zjawisk. Eksperymenty ukazały, iż w miarę wzrostu stymulacji mózgu, poczynając od wartości minimalnej, najpierw aktywizowany jest ośrodek wartościowania pozytywnego, a później dopiero negatywnego. To trochę tak, jakbyśmy byli biologicznie zaprogramowani do pierwotnie pozytywnych reakcji na stymulację zewnętrzną. A co więcej, w przypadku sytuacji nowych i wzbudzających nasze mózgowe odruchy najpierw pracuje prawa półkula mózgowa, rozpoznając afekty pozytywne, a w drugiej kolejności lewa półkula odgrywająca większą rolę w regulacji afektu negatywnego (J.Czapiński).

Dlaczego zatem często ludzie muszą się uczyć pozytywnych, optymistycznych nastawień skoro wiele biologicznych odruchów przemawia za bardziej przystosowawczym mechanizmem optymizmu? Prawdopodobnie język i słowa – jako przejaw kultury i cywilizacji – odgrywają kluczową rolę w formowaniu naszych nastawień i przekonań. Zaobserwowano, iż w wielu różnych językach względna frekwencja poszczególnych określeń pozytywnych jest większa niż negatywnych. Ale obserwacja ta nie dotyczy pojęć opisujących emocje. Na przykład w języku angielskim liczba różnych słów określających emocje negatywne przewyższa znacznie liczbę terminów odnoszących się do emocji pozytywnych. Badania Carltona w USA powtórzone w Polsce przez Prof. J. Czapińskiego nad zawartością podręczników psychologii ukazują, iż analiza różnych terminów oznaczających stany emocjonalne aż w 88 proc. odnosiła się do emocji negatywnych. Zdaniem J.Czapińskiego stwierdzona w badaniach asymetria w zakresie częstości posługiwania się poszczególnymi słowami pozytywnymi i negatywnymi może wynikać z większego zróżnicowania mózgowej reprezentacji językowej zjawisk negatywnych niż pozytywnych.

W badaniach nad pamięcią stwierdzono, że zarówno dorośli jak i dzieci przypominają sobie więcej własnych, konkretnych doświadczeń negatywnych (nieprzyjemnych) niż pozytywnych (przyjemnych), ale ich globalna ocena minionego życia jako całości jest raczej pozytywna niż negatywna. Zjawisko to opisuje „Efekt Panglossa”. Bohater powiastki filozoficznej Woltera przez długi okres swego życia wierzył, iż świat i ludzie są doskonali, uważał, że na świecie panuje wszechobecne dobro a zło jeśli się pojawia, to głównie aby w efekcie końcowym wzmocnić różne aspekty dobra. Jednak po trzęsieniu ziemi w Lizbonie w 1775 r. moc uniwersalnego przekonania pod wpływem Kandyda zmalała, nie zmieniając jednak faktu, iż Pangloss do końca życia – jak dzisiaj mówimy – w sprawach zasadniczych pozostał niepoprawnym optymistą.

Niejednoznaczność oraz złożoność procesów i odruchów wartościowania ukazuje bogactwo współczesnych wyzwań związanych z optymizmem.

Doktryna „selektywnie pozytywnego myślenia”

Koncepcja „selektywnie pozytywnego myślenia” zawiera w sobie wiele przekazów, tak bardzo wspólnych dla mentalności współczesnego społeczeństwa, że rozróżnienie, co w tych przekazach jest życzeniową, a co faktyczną wskazówką może stwarzać kłopoty. Istotą tej doktryny jest ogólne przesłanie: „don’t worry, be happy” („niczym się nie przejmuj, ciesz się życiem”), czyli wszystko jest możliwe i każdy może osiągnąć stan zbliżony do ideału, włącznie z bogactwem. Wystarczy tylko myśleć pozytywnie i być „nastawionym” optymistycznie, a życie wolne będzie od lęków, wypełni się harmonią i zdrowiem oraz dodatkowo i samoistnie bogactwo będzie się samo pomnażać. Pozytywne myślenie w tej koncepcji jest selektywnym, jednostronnym sposobem patrzenia na siebie i na otaczający nas świat. Świat oglądany przez różowe okulary przynosi ulgę i samospełnienie. Technika uzyskiwania takich stanów jest banalnie prosta – wystarczy wywołanie w sobie woli przemiany „złego myślenia” na „pozytywne myślenie”. Twórcy koncepcji obiecują swoim czytelnikom nieustające szczęście i bezbolesne pokonywanie problemów, wzbudzając tym nierealne oczekiwania. A jednak teoria „pozytywnego myślenia” znajduje bardzo wielu zwolenników. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź wydaje się dość prosta. W naszym społeczeństwie żyje bardzo wiele osób nieszczęśliwych lub niezadowolonych, którzy chcą rozwiązań dla własnych problemów. A jeśli oferuje się im prosty sposób – posługuj się jedynie pozytywnymi myślami to chętnie korzystają z takiej metody, a nawet w pierwszej fazie wierzą, że ona działa. Podobnie jak autorzy tych pseudonaukowych publikacji.

Jednym z kardynalnych założeń koncepcji „selektywnie pozytywnego myślenia” jest szczególna moc wzmocnienia – co wyraża zdanie z jednej z prac D. Carnegiego: „nieustannie wzmacniaj u innych ich poczucie własnej wartości”. Hasło w zasadzie piękne i pokazujące wielką szlachetność tych, którzy starają się kierować nim w życiu realnym. Ale istnieje szereg obserwacji ukazujących, iż bardzo konsekwentne stosowanie tej reguły może prowadzić do zachowań świadczących o zjawisku przeceniania siebie, przez ludzi nadmiernie i w sytuacjach nieuzasadnionych, stale wzmacnianych, chwalonych i nagradzanych. Istnieje cała rzesza ludzi, którzy nie potrafią właściwie reagować na uznanie i pochwały. Z takimi ludźmi trudno czasami wytrzymać, są bowiem zarozumiali, aroganccy i patrzą na wszystkich z góry. Otrzymali nadmierną ilość nieuzasadnionych wzmocnień. Są ofiarami selektywnie pozytywnego myślenia, zarówno tych, którzy obdarowują ich „na kredyt” wzmocnieniami, jak i własnego przekonania, które często wywodzi się również z doktryny pozytywnego myślenia.

Doświadczenie poucza, że sztucznie podtrzymywany optymizm może przynieść więcej szkody niż pożytku. Naiwny czy udawany optymizm zwiódł wiele osób na manowce. Życie niesie ze sobą rozmaite zagrożenia i jeśli źle ocenimy sytuację podejmując błędną decyzję, to w skrajnym wypadku możemy nawet zaprzepaścić dorobek całego życia. Oczywiście człowiek z natury ufny wobec świata, dojrzały i mający optymistyczny stosunek do życia ma większe szanse utrzymania własnego zdrowia psychicznego. Optymizm sam w sobie niekoniecznie jest niepodważalnym i przewyższającym wszystko inne dobrem. Pożyteczny może być jedynie optymizm uprawniony sytuacją, predyspozycjami lub realiami, wtedy można go celowo wykorzystać. Fałszywy optymizm wcześniej czy później jest źródłem głębokiego rozczarowania, czasami bardziej rujnującego niż sceptyczne nastawienie w poszukiwaniu argumentów na rzecz możliwości optymistycznego spojrzenia na rzeczywistość.

Jak pisze G. Scheich, ważne jest to, by zachować równowagę między optymistycznym nastawieniem skierowanym ku przyszłości, a ostrożnym, krytycznym podejściem do zadań, jakie stawia przed nami życie. Do takiej równowagi każdy musi sam doprowadzić. To ona decyduje o tym, czy nasze życie – również profesjonalne – będzie udane. Pewne jest to, że jeśli będzie dominować któryś z tych czynników w formie euforycznych oczekiwań lub obsesyjnego pesymizmu i zniechęcenia, w strukturze osobowości człowieka zostanie utrwalone zaburzenie nie pozwalające na twórcze życie, co może stanowić obciążenie również dla najbliższego otoczenia. Czasami, gdy jest do tego prawdziwy powód, lepiej jest troszkę i choć przez chwilę pomartwić się, niż wmówić sobie, że tylko uśmiech jest właściwy i powinien towarzyszyć nam zawsze. Pogoda ducha, jako część naszej natury, zawiera w sobie zarówno słońce jak i wiatr i chmury. Chyba, że ktoś żyje na mentalnym równiku.


Leszek Mellibruda
Psycholog biznesu, autor 80 publikacji naukowych i ponad 250 popularnonaukowych. Prowadzi szkolenia oraz zajmuje się m.in. promocją psychologii i konsultingiem w stacjach telewizyjnych TVP Info i Polsat Wydarzenia. Przez dwa lata był współautorem cotygodniowej audycji „Psychologia biznesu” w radiu TOK FM. Aktywnie uczestniczył w 40 zjazdach oraz kongresach naukowych. Był również wykładowcą w krakowskiej Państwowej Wyższej Szkole Teatralnej, a także adiunktem na Uniwersytecie Medycznym w Krakowie. Przez sześć lat wykładał w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej (projekt IKAR). W latach 2011/12 był doradcą Ministra Edukacji Narodowej. Współpracował z Krajową Radą Radców Prawnych i z Krajową Radą Komorniczą. Odbył studia podyplomowe i szkolenia m.in. w Baltimore w Stanach Zjednoczonych (Postdoctoral followships, Johns Hopkins University, Dep. Of Psychology); Yale University, Dep. Of Psychology (visit study); Aston Bussines School, Aston University, Birminham, Wielka Brytania. Jest konsultantem Europejskiego Forum Przedsiębiorczości oraz ekspertem Klubu Integracji Europejskiej. Rocznie prowadzi szkolenia dla ponad 500 managerów i handlowców – dla firm prywatnych, korporacji z sektora bankowego, produkcyjnego i usługowego, jak również dla TOP-Managerów administracji publicznej.

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.