Gospodarcze perspektywy Polski i Europy
– Trudno dziś wymienić obszary globalnej gospodarki, które nie zostały w jakiś sposób dotknięte skutkami wojny. Nawet w tych krajach, które z przyczyn politycznych czy z powodu odległości geograficznej starają się trzymać z dala od tego konfliktu, widoczny jest poważny niepokój związany z jego potencjalnymi negatywnymi skutkami dla globalnej gospodarki – mówi Marek Kłoczko, prezes Krajowej Izby Gospodarczej.
Rozmawia RAFAŁ KORZENIEWSKI
Pan jest prezesem Krajowej Izby Gospodarczej, a Andrzej Arendarski jej prezydentem. Z czego wynika takie rozdzielenie stanowisk?
Zmiany w strukturze Krajowej Izby Gospodarczej dokonane w ubiegłym roku, których efektem było m.in. rozdzielenie funkcji prezesa i prezydenta, były odpowiedzią na rosnącą skalę wyzwań, przed jaką stoi polska gospodarka, środowisko przedsiębiorców i sama Izba. Jeszcze przed rosyjską inwazją na Ukrainę było jasne, że zbliżamy się do przełomowego momentu. To czas podejmowania ważnych, strategicznych decyzji dotyczących rozwoju polskiej gospodarki i przedsiębiorczości, a z naszej perspektywy – dopasowania kierunków działania Izby do zmieniających się dynamicznie okoliczności. Wspomniany przez pana podział usprawnił działanie Krajowej Izby Gospodarczej i pozwolił lepiej skupić się na realizacji zadań związanych z jednej strony z codziennym funkcjonowaniem Izby, realizacją usług dla przedsiębiorców i – szerzej – misji, a z drugiej – wyznaczaniem strategicznych kierunków dalszego jej rozwoju. Kompetencje prezesa i prezydenta wzajemnie się tutaj uzupełniają.
Jest pan w Krajowej Izbie Gospodarczej chyba od początku – już w 1990 został pan dyrektorem generalnym, potem był pan sekretarzem generalnym, następnie wiceprezesem i dyrektorem generalnym. Cały czas u boku Andrzeja Arendarskiego. Czy tak wyobrażaliście sobie Krajową Izbę Gospodarczą od początku?
Przyznam, że ogrom pracy, jaka była do wykonania od początku działalności Krajowej Izby Gospodarczej, oraz dynamicznie zmieniająca się w tamtych czasach rzeczywistość gospodarcza nie pozastawiały zbyt wiele czasu na myślenie o dalekiej przyszłości. Musieliśmy skupić się przede wszystkim na bieżących problemach, takich jak odbudowa i integracja środowiska przedsiębiorców oraz pomoc w przystosowaniu się do funkcjonowania w warunkach ustroju wolnorynkowego. Do tego dochodziły działania związane z dbaniem o reprezentowanie interesu przedsiębiorców, m.in. wobec instytucji państwowych, dostarczaniem niezbędnych usług służących rozwojowi przedsiębiorczości czy wreszcie tworzeniem sprzyjającego biznesowi otocznia regulacyjnego. Od początku skupiliśmy się też na rozwijaniu jednego z najważniejszych obszarów naszej działalności, czyli wspieraniu polskiego biznesu w ekspansji zagranicznej. Sukces polskiej przedsiębiorczości w okresie transformacji, szybkie przystosowanie się do funkcjonowania w ramach rynku UE, sukcesy eksportowe polskich firm – wszystko to jest potwierdzeniem, że nasze działania były skuteczne. Jedyną kwestią, w której wciąż czujemy ogromny niedosyt, jest integracja środowiska przedsiębiorców w ramach instytucji powszechnego samorządu gospodarczego.
Pomysł powszechnego samorządu gospodarczego powraca co jakiś czas. Taki model obowiązuje w Niemczech, ale też we Francji, Włoszech i Hiszpanii. Określa się go nawet w literaturze przedmiotu jako kontynentalny, w przeciwieństwie do dobrowolnego, określanego jako an glosaski, obowiązującego w Wielkiej Brytanii i USA. Przynajmniej w Niemczech to się sprawdza. W takiej sytuacji rola Krajowej Izby Gospodarczej wzrosłaby niepomiernie…
Od początku działalności wspomagamy wysiłki, które mają na celu znowelizowanie ustawodawstwa prowadzące do powstania w Polsce samorządu gospodarczego. Byłby on samorządem powszechnym, instytucją prawa publicznego, dzięki czemu mógłby przejmować od administracji państwowej różne wykonywane przez nią czynności, podobnie jak to miało miejsce w przypadku samorządu terytorialnego. Niestety, dyskusję nad wprowadzeniem powszechnego samorządu często sprowadzano do problemu, która organizacja straci, a która zyska. Albo też celowo uwypuklano – niesłusznie – kwestię obligatoryjności uczestnictwa. A przecież nie o to tutaj chodzi. Przede wszystkim chodzi o to, który model lepiej służy rozwojowi gospodarczemu kraju, a poza schematem działania kluczowa jest również kultura polityczna i biznesowa.
Za naszą wschodnią granicą rozgrywa się wojna. Krajowa Izba Gospodarcza zadziałała od razu…
Podobnie jak inne organizacje biznesowe w naszym kraju, aktywnie włączyliśmy się w akcję pomocy Ukrainie. Mamy wielu przyjaciół wśród tamtejszych przedsiębiorców i organizacji biznesowych, dlatego tym trudniej patrzeć nam na to, co dzieje się obecnie w Ukrainie. Jeszcze przed inwazją deklarowaliśmy naszej zaprzyjaźnionej organizacji, Ukraińskiej Izbie Przemysłowo-Handlowej, gotowość do pomocy ukraińskim przedsiębiorcom. Po trzech dniach od rosyjskiej agresji z inicjatywy Krajowej Izby Gospodarczej i Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej utworzyliśmy Fundusz Pomocy Ukrainie, który gromadzi środki na pomoc humanitarną. Będąc operatorem Centrum Kreatywności Targowa w Warszawie, uruchomiliśmy również zbiórkę najpotrzebniejszych rzeczy dla mieszkańców Ukrainy. Są to działania podejmowane na bieżąco – zdajemy sobie jednak sprawę, że pomoc Ukrainie będzie działaniem długofalowym, w którym zamierzamy aktywnie uczestniczyć.
A jakie będą konsekwencje gospodarcze tej wojny? W skład Krajowej Izby Gospodarczej wchodzą też tzw. izby bilateralne, macie więc znacznie większe rozeznanie w tej sprawie niż inni.
Trudno dziś wymienić obszary globalnej gospodarki, które nie zostały w jakiś sposób dotknięte skutkami wojny. Nawet w tych krajach, które z przyczyn porlitycznych czy z powodu odległości geograficznej starają się trzymać z dala od tego konfliktu, widoczny jest poważny niepokój związany z jego potencjalnymi negatywnymi skutkami dla globalnej gospodarki.
Przynależność Ukrainy do Unii to szansa czy wyzwanie dla Polski? Wejście Ukrainy do sojuszu to oczywiście kwestia przyszłości, choć na mój nos niekoniecznie aż tak odległej, jak się większości dziś wydaje.
Od wielu lat działamy na rzecz rozwoju polsko-ukraińskiego biznesu, m.in. w ramach Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej. Jesteśmy także gorącym orędownikiem europejskiej integracji Ukrainy i uważamy, że jest to wielka szansa – zarówno dla Polski, jak i Ukrainy.
Mamy przestać palić węglem, przesiąść się do samochodów elektrycznych, za jazdę samochodami spalinowymi będzie się płacić specjalny podatek, mamy też jeść mniej mięsa, bo jego produkcja powoduje emisję metanu, który jest gazem cieplarnianym. Bez wątpienia wyjdzie nam to na zdrowie, ale czy podołamy? Bo ja tego miliona samochodów elektrycznych wciąż nie widzę…
W tej dyskusji wiele jest ideologii. Pomimo obecnych, poważnych perturbacji na rynku energii, będących skutkiem wojny w Ukrainie, nie należy oczekiwać, że w dłuższej perspektywie np. Unia Europejska zrezygnuje ze strategii ograniczania emisji i przechodzenia na „zieloną energię”. Przykład miliona samochodów, który pan przywołał, jest dobrą ilustracją, że w naszym kraju mamy dużo deklaracji, ale często nie idą za nimi konkretne działania. Z taką sytuacją mamy do czynienia m.in. w obszarze reformy i unowocześniania rynku energetycznego. Odnawialne źródła energii, energetyka rozproszona, wykorzystanie wodoru – to tylko kilka przykładów technologii, na których rozwoju powinniśmy się skupiać, zamiast liczyć, że świat poczeka, aż uporamy się z problemami na własnym podwórku. Do kluczowych kwestii należy też deregulacja w dostępie do sieci energetycznych i inwestowanie w inteligentne sieci umożliwiające np. wprowadzanie dynamicznych taryf.
Ceny energii będą rosnąć, to akurat pewne. I co z tym zrobić? Chodzi mi o perspektywę przedsiębiorców, a nie tzw. zwykłych zjadaczy chleba, choć ta też jest istotna, bo oznacza, że pracownicy zażądają podwyżek…
Lekarstwem na rosnące ceny energii z pewnością nie będzie coraz głębszy państwowy interwencjonizm. W krótkiej perspektywie może on złagodzić skutki szoku cenowego dla wielu Polaków, ale w dłuższej nie zlikwiduje rzeczywistych przyczyn problemów na polskim rynku energii, a wręcz je pogłębi. Bez jasnej, klarownej i zgodnej z kierunkami zmian w cywilizowanych krajach – a nie idącej pod prąd tych zmian – polityki energetycznej rządu problem będzie tylko narastał. Polski miks energetyczny nie pasuje do czasów współczesnych. Tym bardziej nie pasują niedoinwestowane, przestarzałe i nieefektywne sieci energetyczne. Te zaniedbania w połączeniu z problemami wywołanymi wojną zaczynają się już mścić.
Polski Ład. To już właściwie kategoria polish jokes, tylko że to my je opowiadamy. Dziś krytykują go wszyscy, chyba włącznie z autorami. Jakie są najważniejsze zmiany, których należałoby w nim dokonać? Oczywiście poza poprzedzeniem wprowadzenia go poważną dyskusją, bo tego zabrakło na pewno.
Z jednej strony pozytywnie można ocenić działania, których celem jest zmiana niekorzystnych dla przedsiębiorców rozwiązań Polskiego Ładu, szczególnie tych, które dotyczą sfery podatków. Z drugiej jednak strony widzimy, i wielokrotnie zgłaszaliśmy to do rządu, że kolejne korekty dodatkowo pogłębiają chaos wokół Polskiego Ładu. Krajowa Izba Gospodarcza od dawna stoi na stanowisku, że prawo podatkowe jest zbyt skomplikowane i w wielu obszarach należałoby je napisać praktycznie na nowo. Ale z uwzględnieniem potrzeb obywateli i przedsiębiorców, a nie pod dyktando polityków i bieżącej walki politycznej.
Inflacja. Budżet może jakoś się obroni, bo z cenami rosną wpływy z VAT, choć i co do tego są wątpliwości, bo z części tych wpływów rząd zrezygnował. Ale co mają zrobić przedsiębiorcy?
Pomysły od wielu lat leżą na stole. Odbiurokratyzowanie gospodarki, uproszenie prawa gospodarczego i uczynienie go przyjaznym dla przedsiębiorców, zmniejszanie liczby i wciąż rosnącej skali obciążeń dla firm – to postulaty, które od dawna zgłaszają organizacje przedsiębiorców i które, jeśli są w ogóle realizowane, to w bardzo wolnym tempie. Obecnie – przy wciąż pogarszającej się sytuacji gospodarczej i rosnącej niepewności – władze robią wszystko, aby dodatkowo pogorszyć warunki prowadzenia działalności. Nie jestem w stanie zrozumieć tej logiki.
Krajowy Plan Odbudowy. Tych pieniędzy nie dostaliśmy jeszcze tylko my i Węgrzy. Inni już dawno z nich korzystają, dostali nawet zaliczki, na które my już liczyć nie możemy, tylko będziemy musieli czekać na rozliczenie zrealizowanych projektów. Nasze szanse chyba znów stanęły pod znakiem zapytania, bo rząd się pokłócił, co jest dla niego ważniejsze. I wygląda na to, że pieniądze nie są dla niego aż tak ważne. Dlaczego są one tak ważne dla przedsiębiorców? Kto pierwszy je zobaczy, Polacy czy Węgrzy?
Trudno odpowiedzieć na to pytanie – decyzję podjęte zostaną w Brukseli. A mówiąc o pozyskaniu środków z KPO z perspektywy przedsiębiorców – myślę, że wielu z nich przestało już wierzyć, że będzie to możliwe w jakiejś łatwiej do przewidzenia perspektywie. Oczywiście mam nadzieję, że środki te finalnie trafią do Polski – będzie to poważne wsparcie dla działającej w coraz trudniejszym otoczeniu gospodarki.
A skoro to właśnie jest przedmiotem sporu z Komisją Europejską – czy z punktu widzenia przedsiębiorców poprawiło się działanie sądów? Czy jest o co kopie kruszyć?
Efektywność działania sądów w sprawach gospodarczych od lat jest przedmiotem krytyki środowiska przedsiębiorców. Z tego m.in. powodu Krajowa Izba Gospodarcza od wielu lat promuje stosowanie alternatywnych form rozwiązywania sporów biznesowych, takich jak arbitraż czy mediacja. Sukcesy Sądu Arbitrażowego przy Krajowej Izbie Gospodarczej i jego duży autorytet potwierdzają, że przedsiębiorcy wolą szybsze i wygodniejsze rozwiązania, niż wikłanie się w wieloletnie spory sądowe. Jeśli chodzi o ocenę funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości w Polsce z perspektywy przedsiębiorców, to myślę, że decydujący wpływ ma tutaj ogólna atmosfera wokół wprowadzonych w ostatnich latach reform – i szerzej, wokół całego obszaru, który można nazwać „prawo w gospodarce”, a nie statystki dotyczące np. tempa rozpatrywania spraw w sądach. Atmosfera ta – jak wiemy – nie jest najlepsza, a sposób tworzenia prawa i jego stosowania w praktyce daleko odbiega od oczekiwań przedsiębiorców. Zniechęca także zagranicznych partnerów naszych firm do zapisów w umowach przewidujących rozstrzyganie ewentualnych sporów przed polskimi sądami. A to już pogarsza pozycję negocjacyjną polskich przedsiębiorców w ich współpracy z partnerami zagranicznymi.