Menu

Już w niedzielę wybory! Okiem wyborcy

W tę niedzielę większość z nas uda się do lokali wyborczych, zgodnie z sondażami frekwencja ma być rekordowa, a niektórzy, jak ja, już swój głos oddali. Tych, którzy zdecydowali się skorzystać z możliwości głosowania korespondencyjnego nie było akurat zbyt wielu, sam nie jestem jego specjalnym entuzjastą, ale musiałem zanieść wniosek ojca, który ze względu na wiek absolutnie w lokalu wyborczym pojawić się nie powinien. A skoro tak, to nie chciało mi się dwa razy stać w kolejce (teraz, a potem do lokalu wyborczego) i postanowiłem to załatwić za jednym razem. Zaskoczyło to urzędnika z okienka, który przyjmował mój wniosek, tak, że poszedł do kolegi spytać, czy to dopuszczalne. Ten jednak szybko mu wyjaśnił, że tak.  W tych wyborach mógł to zrobić każdy. Większość, może nawet wszyscy pozostali stojący w kolejce przyszli tam, by odebrać zaświadczenie pozwalające na głosowanie poza miejscem zameldowania (można to zrobić aż do ostatniego dnia kampanii w piątek). Choć wydawałoby się, że głosowanie korespondencyjne to świetne rozwiązanie dla tych, którzy muszą to zrobić poza miejscem zamieszkania, to w praktyce z niezrozumiałych dla mnie przyczyn nikt o tym nie pomyślał i głos w ten sposób można oddać tyko na terenie swojej gminy.

Samo głosowanie przebiega tak, jak miało wyglądać podczas tych wyborów, których nie było. Tak, jak to wtedy miało być, kopertę wrzucono mi po prostu do skrzynki. Wysłano ją co prawda poleconym, ale zgodziłem się kiedyś, by polecone zostawiać mi w skrzynce, by nie ganiać po nie pocztę i jak się okazało, miało to zastosowanie także w tym przypadku. W środku były kolejne dwie koperty. Do najmniejszej należało wrzucić kartę do głosowania z zaznaczonym krzyżykiem nazwiskiem kandydata i koniecznie zakleić (inaczej głos nie byłby ważny), do drugiej tę kopertę i jeszcze podpisane oświadczenie o osobistym i tajnym głosowaniu. Pierwszą część rozumiem (zresztą w lokalu też kwitujemy odbiór karty do głosowania), druga pozostaje dla mnie zagadką. Wydawało mi się zawsze, że jest zapewnienie tajności to obowiązek organizatora wyborów, który jednak nie dotyczy samego wyborcy. I co teraz, będę tą tajemnicą związany do śmierci? Na szczęście nie dotyczy on głosujących w lokalach, dzięki czemu będziemy mogli poznać wyniki sondażu exit poll podczas wieczoru wyborczego. Dla tych, którzy z możliwości głosowania korespondencyjnego nie skorzystali, pewnie jednak ważniejsze jest to, kto te głosy będzie liczył? Ta sprawa rozstrzygnięta jest jednoznacznie, na kopercie umieszczono adres komisji wyborczej, w której normalnie oddałbym głos.

Ostatni punkt programu, to wrzucenie koperty do skrzynki pocztowej. Nie trzeba naklejać znaczka, przesyłka jest opłacona z góry, ale można to zrobić tylko na obszarze gminy, gdzie znajduje się lokal wyborczy. Ta „rejonizacja” jest dla mnie zagadką, od dawna zresztą nie ma na poczcie podziału na listy miejscowe i pozamiejscowe (na te pierwsze były kiedyś zielone skrzynki). Można też ją zanieść do siedziby jej władz, ale tylko w godzinach pracy urzędu (kłopotliwe, jeśli ktoś pracuje) lub do lokalu wyborczego, co wydaje się bez sensu, ale jest jakimś ratunkiem dla bardzo roztargnionych i pewnie dlatego to dopuszczono. Ja sam zaniosłem obie koperty na pocztę, by wrzucić je wprost do kosza. Na mojej są zawsze dwa, jeden na listy priorytetowe, drugi na zwykłe. Do której ją wrzucić? Zapytałem o to panią w okienku obok (akurat nie było żadnych interesantów). Odpowiedź padła, że do zwykłych. Przyszło mi natychmiast do głowy, żeby spytać, czy w takim wypadku przesyłka dojdzie na czas? Albo pani w okienku też nabrała wątpliwości, albo ktoś wcześniej o tym pomyślał i kazał te listy z głosami odkładać na osobno. Dość, że poprosiła, by jej oddać, mam więc nadzieję, że trafią do komisji bez żadnych przygód. Wypada jeszcze dodać, że mimo, że pakiety do głosowania korespondencyjnego były w zasadzie identyczne jak te do wyborów, które się nie odbyły, to zostały wydrukowane od nowa, a tamte pójdą na makulaturę. Żeby je wykorzystać te stare, trzeba by było wyciągnąć ze środka i podmienić kartę do głosowania, a to się okazało podobno całkowicie nieopłacalne. Druk tych starych kosztował kilkadziesiąt milionów.

Ja już głosowanie mam za sobą. Ci, którzy z możliwości głosowania korespondencyjnego nie skorzystali, musza to zrobić osobiście w godzinach od 7 do 21. Trzeba założyć maseczkę i swoje odstać. W moim lokalu i w normalnych warunkach kolejki są zawsze, pół godziny czekania to nic nadzwyczajnego. Teraz boję się o tym pomyśleć. Ale chyba z ciekawości się wybiorę, by zobaczyć. Oczywiście zachowując bezpieczny dystans.

Ważniejsze, na kogo zagłosować? Mamy jedenastu kandydatów i niektórzy narzekają, że aż tylu. Jesteśmy jednak dość dużym państwem i nie brak wśród nas ludzi ambitnych. Trochę się jednak dziwię tym, którzy nie mają szans na uzyskanie tych stu tysięcy głosów, tylu, ile trzeba było zebrać podpisów dla zarejestrowania ich kandydatur. Bo to jednak wstyd i rodzi całkiem zasadne pytanie, czy zebrali te podpisy uczciwie. Generalnie jednak, jeśli idzie o pierwszą turę, sprawa wydaje się już rozstrzygnięta. Przewaga dwóch pierwszych kandydatów urzędującego prezydenta Andrzeja Dudy i prezydenta stolicy, Rafała Trzaskowskiego nad pozostałymi wydaje się zbyt duża, by coś mogło się tu zmienić. Oczywiście obaj dalej mobilizują swoje elektoraty, bo jeśli ich zwolennicy nie pójdą na głosowanie, to wynik może się okazać całkiem inny. Generalnie jednak, pierwsza tura to czas na głosowanie na tych, których poglądy są nam najbliższe, nawet jeżeli nie mają oni większych szans na wejście do drugiej tury. Ta zasada nie zawsze się sprawdza, ofiarą jej raz po raz padają Francuzi, gdzie w drugiej turze od lat odbywa się głosowanie przeciwko Frontowi Narodowemu (obecnie Zjednoczeniu Narodowemu). U nas sytuacja jest jednak taka, że wszyscy kandydaci ze znaczącym poparciem to kandydaci opozycji i ich wyborcy w zdecydowanej większości poprą w drugiej turze Rafała Trzaskowskiego. Dotyczy to nawet wyborców Krzysztofa Bosaka, co jest pewną sensacją, ale potwierdzają to kolejne sondaże. Podział na zwolenników i przeciwników obecnych rządów jest bardzo głęboki i silniejszy od wszelkich innych, co zresztą jest jedynym sensownym wytłumaczeniem bardzo dużych zmian w peletonie ścigającym niezmiennie prowadzącego w tym wyścigu Andrzeja Dudę. Był to rodzaj plebiscytu na wybór kandydata wyborców opozycji. Gdy ich oczekiwań nie spełniała Małgorzata Kidawa-Błońska, na czoło zaczęli wychodzić Szymon Hołownia i Władysław Kosiniak-Kamysz. Gdy Małgorzatę Kidawę-Błońską zastąpił Rafał Trzaskowski, to on zyskał największe uznanie tej części wyborców. Do niedawna Andrzej Duda nie tylko prowadził w pierwszej turze, ale był zdecydowanym faworytem do zwycięstwa w drugiej turze wyborów, ale to się zmieniło i dziś sondaże dają nieco większą szansę na zwycięstwo w drugiej turze Andrzejowi Trzaskowskiemu, ale jego przewaga jest niewielka.

Zamiast oceniać szanse kandydatów, możemy oprzeć nasz wybór, przynajmniej w pierwszej turze (w drugiej zapewne i tak górę wezmą emocje), na programach poszczególnych kandydatów. Debaty telewizyjne, zwłaszcza druga, nie będą tu jednak dobrą wskazówką. Debatami w ogóle jestem od dawna rozczarowany, ale tak kuriozalnej sytuacji, jak podczas tej drugiej debaty jednak nie było. Właściwie nie padło żadne pytanie, które by odnosiło się spraw, o których dyskutujemy czy to w gronie znajomych rodziny, czy na szerszych forach. Nic właściwie o skutkach pandemii, katastrofalnych już dla całej światowej gospodarki. Ani systemie emerytalnym (poza zapewnieniami, że nikt już nie chce podwyższać wieku emerytalnego). Długo by wyliczać. Od biedy za aktualne pytanie można by uznać to o to, czy w przypadku wynalezienia szczepionki przeciwko koronowirusowi, szczepienia powinny być obowiązkowe. Ale najprawdopodobniej nawet jeśli uda się wynaleźć szczepionkę, to na początku nie będzie jej dość, aby szczepić wszystkich i szczepieniami zostaną objęte tylko grupy, dla których choroba jest najgroźniejsza, czyli przede wszystkim ludzie starsi wiekiem. A także pracownicy służby zdrowia, pracownicy sklepów, fryzjerzy czy konduktorzy. Czyli grupy szczególnie narażone na zakażenie. I może się okazać, że w praktyce to wystarczy. Jeden z kandydatów powiedział, że poradzi się w tej sprawie epidemiologów i podejrzewam, że zostało to potraktowane jako próba uniknięcia jasnej odpowiedzi i być może nawet tak było, ale była to moim zdaniem odpowiedź najwłaściwsza. Postulatów ruchu antyszczepionkowego, by w ogóle znieść obowiązkowe szczepienia, by było jasne, nie popieram.

Pytaniem niewątpliwie związanym z gospodarką (choć też i polityką) było pytanie o euro, ale zdecydowanie nie był to właściwy moment na jego zadawanie. Polska zobowiązała się do jego wprowadzenia, nie określono jednak terminu i nikt w tej chwili na Polskę dziś w tej sprawie nie naciska. Do tego przeciw jest rząd i popierająca go większość parlamentarna, prezydent nie może więc tego postulatu przeforsować. Bardziej zasadne byłoby to pytanie w sytuacji odwrotnej.

Programy kandydatów można odnaleźć na ich stronach, ale chyba lepiej je śledzić w mediach, gdzie dziennikarze bywają naprawdę dociekliwi. Bardzo starannie robiło to na przykład radio Tok FM, choć tu zwolennicy obecnego prezydenta mogą postawić zarzut, że jest nie mu ona zbyt przychylna, ale dla równowagi wystarczy włączyć telewizję publiczną, dla odmiany wcale nie kryjącą się z jednoznacznym poparciem dla niego. Może nie jest to rola mediów publicznych (raczej na pewno nie jest) ale o braku pluralizmu w mediach z puntu widzenia wyborcy mówić nie sposób. Może poza lewicą, kiepsko wypadająca w sondażach, ale nie dotyczy to już poszczególnych jej postulatów, po które chętnie sięgają pozostałe strony politycznego sporu i ich kandydaci.

Pominąłem tu bardzo aktualny i gorący spór o reformę sądownictwa, w samej kampanii prezydenckiej, jednak jakby mniej obecny, zapewne ze względu na to, że podziały są tu zbyt głębokie. Ci którzy mają tu wyrobiony pogląd, zwykle też wiedzą na kogo zagłosują.

Latarnik Wyborczy - sprawdź swoje poglądy

Jeśli słuchamy radia, oglądamy telewizję, dajemy się wciągnąć internetowe dyskusje, to mamy tego wszystkiego pewnie po uszy. Fajną zabawą może być za to sięgnięcie po Latarnika Wyborczego. Jego autorzy na podstawie odpowiedzi udzielonych na pytania przez kandydatów przygotowali dla nas test, w którym to my odpowiadamy na pytania i na podstawie tych odpowiedzi wskazują kandydata nam najbliższego, jeśli idzie o poglądy. Mnie ta zbieżność wyszła aż 93%. Niestety to tyko zabawa, bo swoich odpowiedzi nie przesłali dwaj główni kandydaci, Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski (trudno, zdradziłem, że nie jest to żaden z nich). W tej sprawie polityka ich sztabów jest identyczna, starają się zmarginalizować pozostałych kandydatów. Niezbyt to eleganckie i wcale nie musi się opłacić, bo bez poparcia ich wyborców żaden z nich nie ma szansy wygrać. I to o ich głosy, a nie mitycznych niezdecydowanych, będzie się toczyć przed drugą turą zasadnicza walka. Bo tych niezdecydowanych nie ma zbyt dużo, a zapewne i tak zostaną w domu.

Na kogo więc nie zagłosujecie… Wasz głos będzie ważny!

red. Rafał Korzeniewski

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.