Menu

JAK POWSTAJĄ normy?

Dla wielu ludzi, nawet tych, którzy mają do czynienia z normami na co dzień, będzie zaskakujące, że tworzymy je sami, można powiedzieć w czynie społecznym. Dla tych, którzy z normami do czynienia nie mają, jest to historia, w którą być może trudno im będzie uwierzyć. Tak się rzeczy mają jednak nie tylko w Polsce, ale w całej Europie, choć opiszę to z punktu widzenia naszych krajowych realiów.

aa32Realia są takie, że większość ludzi po prostu nie wie, co to są normy. Praktycznie wszyscy, którzy nie mają wykształcenia technicznego. A ci z nich, którzy kończyli szkoły dawniej, w PRL, w większości mają pojęcie błędne, bo inny był wtedy ich status. Wtedy bowiem normy były przepisami, których stosowanie było obowiązkowe. Teraz jak podkreślają fachowcy od norm, ich stosowanie jest dobrowolne. Nie jest to całkiem prawda, stosowanie części z nich jest obowiązkowe. Nie publikuje się już co prawda wykazów norm, których stosowanie ma charakter obowiązkowy, jak miało to miejsce w okresie przejściowym pomiędzy funkcjonowaniem jednego systemu i drugiego. Zamiast tego, w aktach prawnych dokonuje się powołania na normę, co pozwala prawnikom nie zagłębiać się w szczegóły techniczne, na których się nie znają i których nie lubią. W rozporządzeniu ministra infrastruktury w sprawie warunków technicznych jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie, jest na przykład takich norm powołanych w części lub całości około dwustu (przy czym najwięcej wśród nich jest nie norm budowlanych, a elektrycznych). Podaję ten przykład, aby uzmysłowić rolę jaką odgrywają normy w naszym systemie prawnym.

Inny przykład. Normy określają też kształt stosowanych wtyczek i napięcie w sieci elektrycznej. W sieciach niskiego napięcia, a więc tych, z którymi mamy do czynienia w domu bądź biurze, jest to w całej Europie 230 V. Określono to w normie PN-EN 60038:2012P (EN oznacza, że jest to norma europejska, litery PN oznaczają z kolei, że została ona włączona do zbioru polskich norm, włączono ją też do zbiorów norm wszystkich krajów Unii). Tej jednolitości zabrakło już jeśli idzie o gniazdka i wtyczki. W Europie występuje bowiem kilka różnych ich standardów. Ludzie, którzy podróżują częściej, wiedzą jednak, że płaska wtyczka bez uziemienia (tzw. eurowtyczka, PN-EN 50075:2001P) wejdzie do każdego gniazdka, wyjąwszy brytyjskie. Ale wiadomo, że tam nawet kierownice w samochodach mają umieszczone po innej stronie.

Te wszystkie przykłady mają uzmysłowić, jaką rolę normy odgrywają w naszym życiu. Z prawem karnym mamy kontakt na co dzień właściwie tylko dzięki mediom. W naszym realnym życiu stykamy się z nim (i na szczęście zresztą), bardzo rzadko. Rzeczywistość jaką kreują normy otacza zaś nas po prostu zewsząd.

Warto by jeszcze pewnie napisać o deklarowaniu zgodności z normą, dobrowolnej i obowiązkowej certyfikacji, ale przejdźmy do tego, jak normy powstają. Choć złośliwi, nie bez pewnej słuszności, twierdzą co prawda, że polskie normy powstają głównie metodą ich tłumaczenia z angielskiego. I istotnie wydaje się, że nacisk położony jest wciąż na wprowadzanie jako polskich norm, norm europejskich (EN) i międzynarodowych (ISO).

Każdy może tworzyć normy

Jak więc powstają normy? Propozycję stworzenia nowej normy lub nowelizacji istniejącej może zgłosić każdy. Tłumów chętnych zgłaszających swoje propozycje nie ma (możemy to sprawdzić na stronie Polskiego Komitetu Normalizacyjnego) i nie ma się co dziwić, to tylko pierwszy krok. Złożona propozycja może przepaść nawet „z powodu braku wskazania źródeł finansowania”, co jest subtelnym sposobem zwrócenia uwagi, by wziął to na siebie sam wnioskodawca. Nie będą też podjęte prace nad żadną propozycją, której tematyka obejmuje to, co ujęte jest w jakiejkolwiek normie europejskiej, zarówno obowiązującej, jak i też takiej, nad którą prace są dopiero prowadzone. Na ten warunek warto zwrócić uwagę, bo jego konsekwencją jest przesunięcie się środka ciężkości prac normalizacyjnych do Brukseli. Te najważniejsze normy już dziś powstają właśnie tam.

Zasadnicza praca nad normami jest prowadzona w PKN w ramach komitetów technicznych (aktualnie jest ich ponad trzysta). I jeśli chcemy mieć na nie realny wpływ, powinniśmy zostać ich członkami, co upoważnia nas do delegowania tam swoich reprezentantów. Członkami komitetów są, obok różnych instytutów, uczelni (nie tylko technicznych) oraz urzędów państwowych i stowarzyszeń, także przedsiębiorstwa. Wbrew pozorom nie tylko te największe. Pamiętać jednak powinniśmy, że komitety techniczne pracują społecznie, PKN nie zwróci nam żadnych kosztów związanych z udziałem w ich pracach. Dodam jeszcze, że sama praca, odbywa się za pomocą platformy internetowej. To akurat jest wygodne, nie trzeba tracić czasu na dojazdy.

Położyłem tu nacisk na uczestnictwo w komitetach technicznych, bo ich wpływ na kształt norm jest największy, wręcz zasadniczy, ale każda norma podlega też procesowi konsultacji publicznych. W praktyce, w polskich realiach, są one jednak często fikcją, bo rzadko w tych konsultacjach uczestniczymy, nawet jeśli te regulacje dotyczą nas bezpośrednio. A skoro nie zgłaszamy uwag, to trudno je uwzględnić. Wciąż nie nauczyliśmy się pilnować swoich spraw na etapie, na którym wpłynąć na ich kształt jest względnie łatwo i gdy nie trzeba jeszcze nic odkręcać.

W każdym wypadku nowe normy podlegają też okresowi vacatio legis, zanim zaczną obowiązywać. To czas dany nam na dostosowanie się do dokonanych zmian. Warto też wiedzieć, że możemy wystąpić o jego wydłużenie, jeśli na przykład mamy w magazynach towar spełniający poprzednie wymogi, a nie spełniający nowych.

Ciekawostką jest fakt, że jeśli chcielibyśmy zapoznać się z treścią interesującej nas normy, nie mamy do niej bezpłatnego dostępu mimo, że ci, którzy nad nimi pracowali, robili to pro publico bono. Dotyczy to nawet norm powołanych w przepisach. I coś by wypadałoby z tym zrobić. Dziś jest bowiem tak, że z mocy prawa (odpowiedni zapis znalazł się w ustawie o normalizacji), właścicielem praw autorskich do polskich norm jest PKN. Bywamy wręcz w kłopocie, gdy chcemy tylko rzucić okiem do treści normy, by sprawdzić, czy ktoś słusznie powołał się na jakiś zapis normy i jak on w ogóle brzmi. Ceny jakich życzy sobie PKN do niskich nie należą (zarówno za wersje papierowe norm, jak i za dostęp do nich on line). Zdarza się oczywiście, że znajomy na przykład nam taką normę skseruje, ale powinniśmy mieć świadomość, że jest to przestępstwo. Jeśli mieszkamy w Warszawie i mamy na to czas, możemy oczywiście zajrzeć do czytelni norm PKN, ale w dobie Internetu jest to propozycja lekko niepoważna. Tak jest jednak we wszystkich krajach Unii Europejskiej i problem też wymaga rozwiązania na tym szczeblu.

Nie omawiam tu procedury tworzenia norm na szczeblu europejskim, bo wygląda ona dość podobnie i tam też praca oparta jest na zespołach ekspertów pracujących pro publico bono. I również na tym szczeblu mamy możliwość włączenia się w prace nad normami. Te prace odbywają się w Europie w ramach CEN, CENELEC (odpowiada za normy elektryczne) oraz ETSI (normy związane z telekomunikacją, opracował między innymi standard GSM). Poza tym są jeszcze normy światowe, opracowywane przez ISO.

Rzeczywistość jaką kreują normy otacza zaś nas po prostu zewsząd

Zysk przedsiębiorcy

A jaką może być realna korzyść dla przedsiębiorstwa z zaangażowania się w prace normalizacyjne, bo przecież czas to pieniądz, a poświęcić trzeba tego czasu całkiem sporo? Przykłady, więcej niż jeden, padły podczas corocznych warsztatów organizowanych przez PKN dla małych i średnich przedsiębiorstw. Tu ograniczę się do jednego: normy tłumaczeniowej PN-EN 15038. Przyjęta przez CEN w kwietniu 2006 norma europejska została błyskawicznie przetłumaczona przez będącą członkiem odpowiedzialnego za ten obszar prac normalizacyjnych komitetu technicznego nr 256 i zajmującą się właśnie tłumaczeniami, Agencję MAart. Dzięki temu, już w październiku mogła zostać opublikowana jej polska wersja. Korzystając z tego, inny członek tego komitetu technicznego, Polskie Stowarzyszenie Biur Tłumaczeń powołał pierwszą na świecie firmę certyfikująca na zgodność z tą normą. Dla zupełnych laików: certyfikacja to sprawdzenie i potwierdzenie przez niezależny podmiot, że wymogi normy są przestrzegane. A pierwszą firmą na świecie, która uzyskała ten certyfikat, co już nie powinno dziwić, była właśnie agencja MAart. Dodajmy jeszcze, co nie jest bez znaczenia, że prezesem agencji i stowarzyszenia, oraz przewodniczącą komisji technicznej była jedna i ta sama osoba, Monika Popiołek, którą uczestnicy warsztatów mogli poznać osobiście. To się nazywa, wziąć sprawy we własne ręce! Uczestnicząc w pracach normalizacyjnych możemy mieć realny wpływ na ich wynik. Czasem niewielka zmiana może mieć dla nas decydujące znaczenie. Wiedząc jaki jest kierunek mających powstać regulacji, mamy też więcej czasu na dostosowanie się do nadchodzących zmian. Czasami możemy też wpłynąć na szybkość wdrożenia nowych regulacji, także ją przyspieszyć, jak miało to miejsce w opisywanym przypadku, bo prace w innych krajach ślimaczyły się jeszcze długo. To też może dać nam przewagę konkurencyjną.

Na stronie Polskiego Komitetu Normalizacyjnego, www.pkn.pl, znajdziemy informacje o stosowanych przy opracowywaniu norm procedurach i wiele innych informacji. Jest też sklepik internetowy, w którym możemy normy zakupić. Możemy wreszcie sprawdzić, czy interesująca nas norma jest aktualna, czy nie została zastąpiona inną lub po prostu wycofana ze zbioru. To akurat bez opłat.

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.