Menu

Ciągły rozwój to klucz do sukcesu – rozmowa z Piotrem Sołtysem

Ambasador Przedsiębiorczości

Mam przekonanie, że robienie biznesu szybko i z rozmachem jest lepsze i łatwiejsze niż działanie powoli, na małą skalę. Zawsze duży może więcej, jest bardziej atrakcyjny dla kontrahentów – z Piotrem Sołtysem, prezesem grupy Vantis Holding i wieloletnim managerem rozmawiamy o tym, jak budować biznes, dlaczego warto działać z rozmachem, ale także o rozwoju własnym, pracowników oraz firmy.

Rozmawia Krzysztof Jończyk

Od lat zaangażowany jest pan w coraz większe projekty biznesowe. Jak pan zaczynał? Co wpłynęło na to, że działał pan coraz szerzej?

Zaczynałem w branży interaktywnej, po drodze było jeszcze kilka projektów. Każdy z nich się rozwijał, a ja miałem poczucie, że mogą dalej rosnąć i wciąż mają potencjał, ale już nie chciałem, żeby działały w oderwaniu od siebie. A ponieważ wierzę w duże projekty, stworzyliśmy holding, aby móc działać w większej synergii, równolegle.

Jak daleko w przyszłość pan patrzy i jak planuje pan rozwój swojego biznesu?

Mam takie swoje powiedzenie, motto: „biznes lubi prędkość”. Mam przekonanie, że robienie biznesu szybko i z rozmachem jest lepsze i łatwiejsze niż działanie powoli, na małą skalę. Zawsze duży może więcej, jest bardziej atrakcyjny dla kontrahentów. Mogę zatrudniać świetnych ludzi, w konkretnych obszarach dużo lepszych ode mnie, mogę gromadzić zróżnicowane kompetencje. Prościej jest też zarządzać ryzykiem. Paradoksalnie, uważam, że robienie większych projektów jest bezpieczniejsze – można przeznaczyć na nie więcej środków finansowych, między innymi analizując ryzyka. Mówiąc o rozmachu, mam też na myśli skalowanie biznesu. Zatrudniając pięć albo tysiąc osób, tak samo mogę ponieść porażkę, ale mogę też odnieść sukces. I jeśli ten sukces odniosę, to jego skala będzie nieporównywalnie większa. Moim zdaniem, robienie biznesu powoli jest mozolne, trudne i nie daje radości. Projekty grupy, którą zarządzam, funkcjonują dzisiaj na trzech kontynentach. Chcemy być wszędzie tam, gdzie jest przedsiębiorczość i myśleć globalnie, co już właściwie się dzieje, np. kiedy współorganizujemy wydarzenia takie jak Poland-Africa Business Forum.

Jednak takie działanie z rozmachem na pewno kiedyś zakończyło się niepowodzeniem. Jakie jest pana podejście do porażek?

Realizując duże cele, zawsze po drodze trzeba się liczyć z porażkami. W każdym biznesie, we wszystkim, co robimy w życiu, 80 procent działań to niepowodzenia, jedynie 20 procent to jest sukces. Ale nie chodzi o to, żeby każdy krok po drodze był dobry. Kluczowe jest, żeby zrealizować końcowy cel w sposób najbardziej optymalny. A optymalizacja polega na ograniczaniu kosztów, zasobów i ryzyka, nie na wykluczaniu porażek. Było wiele działań, które się mi się nie udały, ale suma summarum to są elementy większej całości. Z perspektywy czasu te niepowodzenia nie mają znaczenia. Chcę podkreślić, że nie da się robić biznesu bez ponoszenia porażek. Ludzie często się ich boją i ten strach powstrzymuje ich od podjęcia wyzwania. Niesłusznie, bo porażka może być przyjacielem, jeśli będziemy pamiętać, że to tylko etap.

Jak wybiera pan branże, w które się pan angażuje?

Obecnie żyjemy trochę w czasach paradoksu. Z punktu widzenia dostępu do informacji, nigdy nie było łatwiej – mamy Internet, wszystko pod ręką. A jednocześnie, mimo tego szybkiego dostępu do wiedzy, firmy zmagają się z liczbą problemów większą niż kiedykolwiek wcześniej. Będąc w różnych branżach, przez wiele lat szukałem sposobów, jak sprawiać, aby biznes był bardziej zyskowny. Dlatego zaangażowałem się w sektor edukacyjny, konsultingowy czy social media, które są przyszłością komunikacji. Ale interesuje mnie także CSR. Chciałbym dawać ludziom, przedsiębiorcom argumenty, dzięki którym zbudują zaufanie – do siebie, do swoich produktów, usług, do swojej firmy.

Wspomniał pan CSR, czyli społeczną odpowiedzialność biznesu. Czy firmy powinny poświęcać zasoby na tego typu działania?

Osobiście wierzę w synergię i równowagę. Z jednej strony przedsiębiorstwa muszą skupiać się na generowaniu zysku, bo to ich główny cel – osiąganie profitu, zarabianie pieniędzy. Gdy się rozwijają, całe ich otoczenie zyskuje. W innym przypadku pojawiają się problemy, niepotrzebne koszty i zła energia. Ale jednocześnie uważam, że jeśli ktoś ma potencjał, umiejętności, możliwość zarabiania pieniędzy, to powinien się dzielić z osobami, które są w gorszej sytuacji i nie radzą sobie tak dobrze. Nie traktuję tego w kategoriach obowiązku biznesowego, ale bardziej moralnego każdego przedsiębiorcy.

Czy jest pan osobiście zaangażowany jest w działania non profit?

Tak. Jestem pomysłodawcą projektu Zaangażowani.org. To platforma wspierająca małe fundacje w realizacji ich celów. Każdy może wejść na stronę i dofinansować konkretny cel z danej kategorii. Czasami to są kwoty rzędu pięciu złotych, czasami kilkunastu tysięcy, ale liczy się każda złotówka, bo to projekt właśnie w stu procentach non profit – całość wpłacanych pieniędzy trafia na konto potrzebujących.

Zmieniając nieco temat, mówił pan o branży edukacyjnej, szkoleniowej. Jakie jest dobre szkolenie? Czym przede wszystkim musi się cechować? Jak wybrać to wartościowe spośród wielu obecnych na rynku?

Przede wszystkim należy szukać warsztatów, nie szkoleń. Szkolenie polega na tym, że ktoś przychodzi, słucha i wychodzi z sali. W warsztacie natomiast kluczowy jest proces zmiany. Chodzi o to, aby wychodząc, uczestnik już miał wypracowaną kompetencję, zdobył konkretną umiejętność lub stworzył jakąś strategię. To pierwsza podstawowa cecha – taki pragmatyzm warsztatu, konkrety. Druga sprawa to prowadzący. Obecnie na rynku jest wiele osób, które nie oferują nam zajęć najwyższej jakości, a należy uczyć się od osób, które są najlepsze. Trzecia kwestia to narzędzia, które „wynosimy” z warsztatu, z których możemy korzystać później – muszą być przydatne. I ostatni aspekt to grupa warsztatowa. Także od innych uczestników zależy, na jakim poziomie pracujemy – oni również powinni być wartościowi. Abstrahując od tego, że wtedy spotkanie ma też cenny aspekt networkingowy.

Jednak mówi się, że obecne czasy to w coraz większym stopniu rynek pracownika niż pracodawcy. Zatem czy wciąż powinniśmy inwestować w różnego rodzaju warsztaty kompetencyjne?

Rynek płaci najwięcej właśnie za kompetencje. Rozwijając się, możemy budować swoją przewagę konkurencyjną. Technologia idzie do przodu i w wielu kwestiach może nas zastąpić, ale zawsze, w każdym biznesie najważniejszy będzie człowiek – jego wartość, kompetencje, umiejętności. I to jest ten potencjał, nad którym każda firma powinna bardzo mocno pracować.

W takim razie to od pracodawcy powinien wychodzić bodziec do rozwoju? Opłaci mu się dokształcanie pracowników?

Oczywiście, że tak. Ludzie wahają się, czy inwestować w swoich podwładnych, bo boją się, że odejdą. Ja stawiam pytanie: „co będzie, jak nie odejdą?”. Nie będą mieli kompetencji i wiedzy. Żyjemy w świecie edukacji i informacji. Klienci już nie chcą płacić za sam produkt, chcą płacić właśnie za informację.

Wróćmy do pana doświadczenia managerskiego. Na czym opiera się biznes, który ma szansę na sukces?

Na kilku filarach. Na pokorze, wiedzy oraz chęci ciągłego rozwoju. Globalni giganci, którzy się najbardziej rozwijają, tacy jak Google czy Facebook, mają tak zwane know-how, umiejętności i doświadczenia, wielkie zasoby. Ale jednak wciąż ich obecna pozycja im nie wystarcza i chcą więcej. Stan „tu i teraz” traktują jako etap, wiedzą, że wkrótce mogą być gdzie indziej, zarówno zarząd, jak i pracownicy są głodni nowości. To jest klucz do sukcesu – ciągły rozwój.

 

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.