Na ludową nutę i z przytupem, czyli 60. Forum Humanum Mazurkas
To się nie zdarza często! Na Forum Humanum Mazurkas gościł Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk”, jeden z dwóch gigantów tej sceny u nas, który razem z „Mazowszem” przeniósł sztukę ludową w sferę kultury wysokiej. Nic zresztą nie ujmując działającym na niej zespołom amatorskim, które zresztą też w Mazurkasie goszczą i które również potrafią widownię porwać. To jednak inna liga, choć może to niezręczne porównanie, raczej inne światy. Tancerze po szkołach baletowych, śpiewacy i członkowie kapeli po szkołach muzycznych. Wybierający pomiędzy karierą w balecie bądź operze a karierą w zespole ludowym i wcale nie wybierającej łatwiejszej drogi! To słychać, a może przede wszystkim widać, nic znów nie ujmując chórowi. Ten chór zresztą też podziwiam. Chóry, wszelkie, zresztą uwielbiam, ale też nie mogę się nadziwić, jak oni mogą tyle stać w miejscu bez ruchu. Tu jest inaczej. Chór dołącza do tancerzy. Jest dwufunkcyjny, choć hierarchia, specjalizacja też oczywiście jest. A tancerze też musza umieć, jak potrzeba, zaśpiewać. Ale miało być o nogach. Siedziałem bliżej i mogłem się przypatrzeć. Ta precyzja ruchów! A jednocześnie musi być to zgrane z innymi tancerzami, chodzi przecież o efekt jaki daje dopiero zespół, na tle którego błyszczą soliści karnie potem dołączający do szeregu. Tu wszystko musi grać, każdy trybik musi poruszać się zgodnie ze starannie opracowanym scenariuszem.
Mieliśmy też możliwość zajrzeć trochę za kulisy, dzięki rozmowie na scenie z menadżerem zespołu Stanisławem Demczukiem, który sam wcześniej przez ponad trzydzieści lat śpiewał. To może nieco nietypowa kariera, ale to, że członkowie zespołu choć jeżdżą po całym świecie, to zawsze wracają potem do Koszęcina, gdzie mieszkają i ćwiczą. I tam właśnie spędzają większość czasu. Normalną sprawą są małżeństwa między jego członkami. To jednocześnie jakby praca na etacie, wielogodzinne codzienne próby, rezultatem których dopiero są występy i czas spędzany po nich też wspólnie. To właściwie coś jak wielka rodzina. Dowiedzieliśmy się też, że wbrew dość powszechnemu mniemaniu „Śląsk” i „Mazowsze” wcale ze sobą nie wojują, a zdarza się nawet, że członkowie jednego zespołu przechodzą do drugiego i nikt nie robi z tego problemu.
Ale wróćmy może na scenę. Niezwykłe było to, że „Śląsk”, który w tym roku obchodzi 70-lecie działalności, nie przyjechał sam. Razem z nim przyjechał jego odpowiednik z Bratysławy, Słowackim Artystycznym Zespołem Ludowym „Sluk”, nawet od naszego polskiego jubilata o kilka lat starszy. Każdy w składzie obejmującym po kilkudziesięciu tancerzy i śpiewaków i każdy z własną orkiestrą. Najpierw wystąpili Słowacy. Kilkudziesięciu tancerzy wyczyniało takie hołubce, że słychać było, że scena ledwo to wytrzymuje. A po przerwie wcale nie łagodniej potraktowali ją Ślązacy. Nie chc1)ę napisać, że ten występ był zupełnie wyjątkowy, choć Słowaków widziałem pierwszy raz. Chyba zawsze dają z siebie wszystko, zawsze jest to jednak przeżycie dla widzów. Jeśli widzieliście ich tylko w telewizji, to powinniście zobaczyć przynajmniej raz na żywo. Kto był lepszy? I Słowacy i Ślązacy byli świetni! Przy okazji dzięki Słowakom dowiedziałem się, że górale mieli jednak na lato alternatywę na parzenic w formie czegoś w rodzaju nietypowo zakończonych u dołu hajdawerów. Co i raz zmieniane stroje obu zespołów to też rzecz do podziwiania.
Ale, ale. O kimś zapomniałem! O organizatorach. To, że dopiero teraz piszę o Andrzeju Bartkowskim, to tak, jakby o Piwnicy pod Baranami napisać coś dopiero w ostatnich linijkach wspominając o Piotrze Wysockim. Forum Humanum Mazurkas to nie tylko jego dzieło, ale coś, czego bez niego jako prowadzącego wyobrazić sobie nie można. Jest bez wątpienia człowiekiem sukcesu. Hotel Mazurkas z centrum konferencyjnym, biuro podróży, flota autokarów i firma cateringowa z wymusztrowanymi niczym kompania reprezentacyjna kelnerami, to wszystko zbudował ze swoim imiennikiem i wspólnikiem Andrzejem Hulewiczem od zera. Ale prawdziwą jego miłością jest sztuka. Forum Humanum Mazurkas, odbywające się co kilka tygodni wydarzenia artystyczne jest zrodziło się właśnie z tego. Wydarzenie artystyczne, sucho to jakoś zabrzmiało. Może bardzie opisowo. Nawet i ośmiuset widzów wypełniających największa salę w hotelu, podziwiających nie tylko występy zespołów ludowych, ale i klasyczny balet, operę, ale i bardziej płochą muzę. Do tego wystawy obrazów, czasem też rzeźby czy fotografii. A także przeprowadzane na scenie wywiady z artystami. Prowadzącym i mistrzem ceremonii jest Andrzej Bartkowski i dlatego nieprzypadkowo porównałem go z Piotrem Wysockim. I wszystko to pro publico bono. Artyści pojawiają się zresztą nie tylko na scenie, zasiadają też wśród innych na widowni. Często przypuszcza się, że w podwarszawskich miejscowościach niewiele się dzieje, ale do hotelu Mazurkas w Ożarowie regularnie przyjeżdżają ludzi z Warszawy. Nie kryje, że i ja do nich należę.
Z każdego takiego spotkania powstaje film i myślę, że warto by miały one szerszy odbiór. Dla jednych będzie to przypomnienie chwil, które tam spędzili, a dla innych zachęta, by do tego grona dołączyć. A może nawet kogoś to zainspiruje.
red. Rafał Korzeniewski
(zdjęcia użyczone przez organizatorów)