Menu

Co nas nie zabije, to nas wzmocni – bardzo niebezpieczny mit!

Co nas nie zabije, to nas wzmocni, czyżby?

Afekt to stan fizjologiczny związany z silnym wzruszeniem. Charakteryzuje się nagłym początkiem, znacznym natężeniem, obniżeniem zdolności logicznego myślenia, krótkim czasem trwania oraz znużeniem po ustąpieniu afektu. Co dzieje się wtedy w naszym mózgu? Neurony pod wpływem większej siły bodźców nie stają się bardziej wydolne. Jest dokładnie odwrotnie, tzn. im silniejszy bodziec, tym większe ryzyko śmierci komórki neuronalnej z tzw. przestymulowania.

Reakcja nerwowa odczuwana jako zmiana pobudzenia sprowadza się do podstawowych parametrów energetycznych i czasowych, tj. siły, tempa i czasu jej trwania. Taką reakcję nazywa się afektem. To na afekcie zasadza się każda z emocji. Sam afekt jednak nie jest emocją, tylko zmianą pobudzenia nerwowego. Afekt może dopiero rozwinąć się w emocję.

Warto wiedzieć, że afekt z natury jest krótkotrwały, ale jego dynamikę kształtują w przeważającej mierze reakcje emocjonalne i zachowanie najbliższych osób. Nasila się, osiąga szczyt, przesila się i opada. U większości ludzi nie trwa to dłużej niż kilka sekund.

Im silniejsza i mniej zróżnicowana stymulacja środowiskowa w okresie rozwojowym (co oznacza częstokroć trudniejsze doświadczenia życiowe) – tym silniejszy afekt i możliwe jego zakłócenia, więc i silniejsza reakcja pobudzeniowa mózgu w dorosłości.

Osoby, których dzieciństwo przebiegało w warunkach regularnego napięcia wynikającego z niepewności co do zachowania się rodzica/opiekuna, a tym bardziej pewności, że zachowa się autorytarnie (użyje siły psychicznej i/lub fizycznej), aby osiągnąć oczekiwany rezultat, mają chronicznie, tj. rozwojowo utrwalone, podwyższone napięcie psychofizjologiczne. W rezultacie nawet w warunkach bezpiecznych aktywność układu nerwowego takiej osoby jest taka jak w warunkach zagrożenia.

Neurony pod wpływem większej siły bodźców nie stają się bardziej wydolne. Jest dokładnie odwrotnie, tzn. im silniejszy bodziec, tym większe ryzyko śmierci komórki neuronalnej z tzw. przestymulowania.

To właśnie jeden z powodów, dla których człowiek wychowywany w rodzinie, gdzie panuje przemoc słowna i fizyczna, ma istotnie mniej neuronów i mniej połączeń między nimi w całej korze mózgowej w porównaniu z człowiekiem wychowywanym w rodzinie bez przemocy.

W rezultacie osoby, których emocjonalność kształtowała się w takich warunkach, mają większe trudności w panowaniu nad pobudzeniem i mniejsze poczucie wpływu na jakość swojego stanu psychicznego, więc i mniejszą odporność psychiczną w dorosłości.

Na zakłócenia afektu mają wpływ wszystkie bodźce silniej stymulujące zmysły niż możliwości wynikające z wydolności układu nerwowego, takie jak:

  • nagłe podnoszenie i wzmacnianie głosu;
  • wyraźnie sroga, groźna, piętnująca, niezadowolona mina;
  • nagły rozbłysk światła lub mocne światło prosto w oczy;
  • nagła kara wymierzona przez kogoś silniejszego, np. rodzica.

Granica dyskomfortu odczuwanego przez nas, gdy doświadczamy bodźców silniejszych niż nasze możliwości, ujawnia się w naszej frustracji. To te sytuacje, gdy ktoś pokazuje gestem lub mówi, że to dla niego za dużo, że sprawia mu to przykrość lub ból. Przesuwanie tych granic w myśl potocznie przywoływanego przekonania, że jeśli coś nas nie zabije, to nas wzmocni, jest poważnym błędem myślenia. W wielu badaniach wykazano, że ciało migdałowate zwiększa aktywność natychmiastowo w odpowiedzi na wzrastającą siłę bodźców zmysłowych i koduje ich znaczenie afektywne.

Jeśli bodźce zmysłowe o nadmiarowej sile, np. krzyki w złości lub strachu; wściekłość na twarzy w złości i wrogości; siła fizyczna w akcie agresji, powtarzają się regularnie w okresie rozwojowym, to w naszym mózgu powstają utrwalone pierwotne obwody nadmiarowego pobudzenia scentralizowane w ciele migdałowatym.

W rezultacie pojawia się podstawowa nieprawidłowość w emocjonalności związana z nadaktywnością ciała migdałowatego i niedopasowanym afektem. Wtedy to wyjściowe pobudzenie układu nerwowego, już tylko na bodźce zwyczajowe, jest znacznie większe niż trzeba i niż mogłoby być, gdyby nie wcześniejsze regularne doświadczenie nadmiernej stymulacji.

W świetle wiedzy naukowej śmiało można więc stwierdzić, że to, co nie zabije nas teraz, z pewnością zabije nas później, ale zanim zabije, to osłabi. Gdyby faktycznie silne bodźce wzmacniały nasz układ nerwowy, to z wiekiem bylibyśmy coraz zdrowsi, a nie coraz bardziej chorowici.

Innymi bodźcami zakłócającymi afekt są: krytyka deprecjonująca, komunikacja seksistowska, przemoc psychiczna, wyrażane np. w następujący sposób:

  • jesteś beznadziejny/a; ty idioto, głupku, kretynko;
  • jesteś nienormalny/a; nienawidzę cię; nie mogę na ciebie patrzeć;
  • ciesz się, że matka cię urodziła;
  • dopóki ja cię utrzymuję, to będziesz robić, co ci każę;
  • chłopcy nie płaczą; dziewczynki się nie złoszczą;
  • zachowuj się jak chłopak, a nie jak baba;
  • z ciebie jakiś babochłop, a nie kobieta.

Do bodźców prowadzących do nieprawidłowego afektu należą również kary: im bardziej kara jest związana z władzą i nastrojem karzącego, tym mniej adekwatna do sytuacji. Im mniej adekwatna kara, tym silniejsze poczucie zagrożenia.

A teraz czas – na najważniejszą wskazówkę: Dlaczego nie powinniśmy uspokajać kogoś, kto jest w stanie silnych emocji?

Afekt to amplituda pobudzenia emocjonalnego, a zatem oddziałując na kogoś w stanie jego pobudzenia, w istocie zakłóca się amplitudę tego pobudzenia. Tym bardziej gdy nasze oddziaływania mają miejsce w fazie szczytowej amplitudy. W zupełnie początkowej wczesnej fazie wzrostu pobudzenia można jeszcze zatrzymać rosnącą amplitudę, ale z każdą chwilą robi się trudniej. W rezultacie najbardziej niekorzystne są próby uspokajania kogoś, gdy jest blisko szczytu amplitudy. W takich sytuacjach lepiej pozwolić na przesilenie szczytowej amplitudy, wychodząc z jej zasięgu lub towarzysząc w roli obserwatora wyczekującego. Po przesileniu amplitudy, w fazie opadania pobudzenia emocjonalnego, nie powinno się oddziaływać dodatkowymi treściami potencjalnie pobudzającymi, bo przed uspokojeniem dojdzie do ponownego wzrostu amplitudy.

Dla naszego organizmu oznacza to znacznie większy koszt związany z niemożnością wyjścia z pobudzenia – wynikający z pobudzania się do kolejnych amplitud. W ten sposób czas zdenerwowania wyraźnie się wydłuża i zaczyna zagrażać równowadze neurochemicznej organizmu.

dr Marek Wojciechowski | psycholog biznesu

 

Udostępnij

Możliwość komentowania jest wyłączona.